Mycie płyt winylowych dla wielu z nas to specyficzny rytuał. Najczęściej w sobotę, albo w niedzielę zamykamy się w osobnym pokoju i zabieramy się za porządki. Ja myję swoją kolekcję mniej więcej dwa razy do roku. Jesteśmy ciekawi jak wyglądają Wasze rytuały. Podziel się tym w komentarzu poniżej!
Mycie płyt
Kiedy kupowałem swoja pierwszą myjkę, to nawet nie przypuszczałem jak daleko na niej zajadę. Używane płyty, ale i nowe muszą być czasami myte. Mycie nowych płyt też ma sens, ponieważ nie są one produkowane w sterylnych warunkach. Nawet dopiero ofoliowane płyty mogą mieć paproszki na sobie i w rowkach. Jeśli nowa płyta nie gra satysfakcjonująco, to zanim zrobicie reklamację, po prostu ją umyjcie. (ps. sprawdźcie też czy odtwarzacie ją na odpowiednich obrotach – naprawdę!)
Kilometry winyli
Obwód winyla po krawędzi wynosi ok. 95 cm, myjąc płytę obracam ją 5 razy w jedną i pięć razy w drugą. Gdyby to było koło samochodu to przejechałoby 9,5 m… razy 27 000 daje nam: 256 500 metrów co z kolei daje 256.5 km. Kawałek drogi.
Czar carboot’u
W roku 2014 świat winylowy wyglądał zupełnie inaczej niż dziś. Na carbootach można było nabywać płyty za 50 pensów. Większość ludzi chciała się pozbywać płyt, a nie je kupować. Znajdowali je podczas porządków w piwnicy, garażu czy na strychu. Często brudne, zniszczone wręcz odstręczające. Ale nie dla mnie. Bardzo chętnie przyjmowałem te „sierotki” pod mój dach. Myłem, czyściłem, naprawiałem, żeby dać im drugie życie. Dziś ponad 100 000 płyt z UK mieszka sobie w polskich domkach!
Na carbootach, aż żal było patrzeć, znajdowałem je rzucone gdzieś pod stół w kartonie, albo leżące bezpośrednio na ziemi. Zdarzało mi się wyciągać wczesne wydania Led Zeppelin ze stery rupieci, albo całkiem niezłe kolekcje współczesnego grania spomiędzy gratów.
OSTROŻNYM TRZEBA BYĆ
Przez lata spędzone w UK, spotkałem kilku fajnych ludzi, z którymi miałem przyjemność współpracować. Takimi jak Ken.
Nie brakowało jednak ludzi, którzy jak wywąchali koniunkturę, to ochoczo zabrali się do „handlu”. Podróżowali między carbootami i różnymi vinyl fair’ami, wciskając kit i zniszczone płyty.
Byłem świadkiem na przykład jak taki „handlarz”, starał się wcisnąć młodemu adeptowi płytę King Crimson „In The Court…” z labelem Pink Rim utrzymując, że to Pink „I”, czyli pierwsze wydanie z 1969 roku. Pink Rim występował w późniejszych reedycjach. Słuchałem tej rozmowy i zastanawiałem się, czy się wtrącić. Jak zobaczyłem, że przekonał chłopaka i ten już był gotów płacić, to się wtrąciłem. Wytłumaczyłem na czym polega różnica i chłopak zrezygnował. Sprzedawca był niepocieszony, ale za to chłopak nie został oszukany.
Na początku było trudno!
Teraz, po latach już wiem, co i jak. Gdzie kupować, gdzie nie, z kim wchodzić we współpracę a jakie typu ludzi unikać. Najlepiej pracowało się pasjonatami, było ich kilku. Oczywiście hajs się musiał zgadzać, ale nie było ciśnienia. Swoje trzeba było zapłacić, ale często dostawałem duże zniżki.
Początki były trudne, nie znałem nikogo i kiepsko mówiłem po angielsku. Szybko jednak się uczyłem i po kilku miesiącach już wiedziałem gdzie są w okolicy „winylowe źródełka”. Wtedy to było Eldorado, jeszcze mało kto kumał winylowy boom. Tak na marginesie, gdy wchodziłem na rynek w 2009 roku, już mówiło się o boomie, a potem pytanie o ten boom słyszałem przez kolejne 10 lat. Jeśli moda trwa dłużej niż dekadę, to już nie jest moda, to już jest trend kultury. I takim się stał winyl. Zaskakujące, nieprawdaż? W badaniach społeczności Spotify, okazało się, że płyta winylowa to ulubiony „gadżet” fanów muzyki.
Ken i ja w 2014 roku gdzieś w okolicach Bristolu.
Dziś korzystam z usług zaprzyjaźnionych sklepów: chodzasluchy.com, Winyl Market, Winylownia czy Long Play. Staram się unikać allegro i allegorwych handlarzy. Zupełnie nie pasuje mi kultura tego portalu. Ale żeby była jasność! Nie potępiam!
Idzie nowe.
A całe te moje wspominki spowodowała nowa myjka. Myje fantastycznie, ta stara mimo, że ciągle dawała radę, to już musiała odejść na zasłużoną emeryturę. Dawać radę to jednak nie to samo, co robić elegancką robotę, jak uważacie? Nowa myjka, nowe kilometry winyli do „przejechania”! Ciekawe jakie rarytasy ta umyje! Życie pokaże!
Mycie płyt winylowych – czym myć?
Mycie płyt winylowych to ważna sprawa. Warto robić to ostrożnie i z pomocą profesjonalnych narzędzi.
Co do płynu, który jest dodawany do myjki, to faktycznie, jest lepszy niż moja własna mikstura, szybciej odparowuje. Przy dużej ilości mytych płyt zaczyna boleć głowa. Z dwóch powodów, raz że paruje, a dwa, że drogi. Dlatego, gdy kończy mi się płyn wracam do mojej własnej receptury: woda destylowana – 1l a do tego 100ml alkoholu izo-propylowego. To mieszam i w takim roztworze myje od 30 do 60 płyt, w zależności od stopnia zabrudzenia krążków. Po myciu wylewam miksturę, myję wanienkę i robię nowy roztwór.
Nie opłaca się za bardzo oszczędzać. Kiedyś w ramach oszczędności filtrowałem miksturę, (do zestawu jest dołączony lejek z sitkiem i gazikiem), niestety, płyty po wyschnięciu były matowe i miały zacieki.
Dlatego, zacząłem segregować płyty do mycia na trzy kategorie, bardzo brudne, brudne i do przepłukania. To pozwoliło mi na lepsze gospodarowanie środkami czystości.
Polecam też filmik o tym jak dbać o winyle:
Pozdrawiam
Polecane treści:
JEŚLI MASZ JAKIEŚ PYTANIA ZWIĄZANE Z WINYLAMI I KOLEKCJONOWANIEM, TO ŚMIAŁO PISZ, JEŚLI TYLKO BĘDĘ UMIAŁ POMÓC, TO NA PEWNO SIĘ ODEZWĘ!
Błąd: Brak formularza kontaktowego.