ARCTIC MONKEYS – LIVE AT THE ROYAL ALBERT HALL – REDAKTOR PAWEŁ PODGÓRSKI RECENZUJE WINYLOWE WYDANIE
Muzyka w dobie pandemii
Już od ponad roku zmagamy się z tą chorą i niecodzienną sytuacją. Covid-19 skutecznie sparaliżował wiele dziedzin życia, w tym całą branżę rozrywkową. Co prawda, w ciągu tego roku odbyło się kilka mniejszych koncertów, ale nijak się to miało do sytuacji sprzed pojawienia się wirusa. W tak trudnych czasach, wyjątkowo brakuje mi obcowania z muzyką na żywo. Ciężkie jest życie bez tych emocji, spotkań z ludźmi z podobnymi zainteresowaniami. Żeby nie zwariować i ukoić nerwy, w ciągu ostatnich miesięcy dużo częściej sięgałem do albumów koncertowych. Potrafiły one w pewnym stopniu załatać tą koncertową – pustkę. Mimo, że w mojej winylowej kolekcji nie znajduje się wiele live’ów, to znajduje się w nim m.in. jedna perełka – wydany całkiem niedawno Arctic Monkeys „Live at the Royal Albert Hall”.
Arctic Monkeys „Live at the Royal Albert Hall” charytatywnie
Recenzowany dziś album na półkach sklepowych pojawił się 4 grudnia 2020 roku. Jest to zapis występu, który miał miejsce w czerwcu 2018 roku. Co najważniejsze całkowity dochód ze sprzedaży krążka zasilił fundację War Child. Celem organizacji jest ochrona, edukacja oraz rehabilitacja dzieci, które doświadczyły traumy konfliktu i horroru wojny. Za ten gest należy się wielki szacunek dla całej ekipy Małpeczek.
Koncert w Londyńskiej Royal Albert Hall był przystankiem podczas promocji ostatniego albumu studyjnego zespołu dowodzonego przez Alexa Turnera. Miejsce koncertu jest wyjątkowe – jest to wszak jedna z najbardziej prestiżowych aren koncertowych w Europie. Jeszcze na długo przed informacją o wydaniu tego koncertu w postaci albumu, czytałem relacje z tego wydarzenia. Wielu uważało, że był to jeden z najlepszych występów grupy w ostatnich latach. Bardzo ucieszył mnie fakt, że Arctic Monkeys zdecydowali się podzielić nim z resztą świata.
Promocja albumu „Tranquility Base Hotel & Casino”
Arctic Monkeys to jeden z moich ulubionych zespołów, mimo to nie jestem fanem ich ostatniego albumu – „Tranquility Base Hotel & Casino”. Ich pierwsze albumy mocno ukształtowały mój późniejszy gust muzyczny. Na recenzowanej koncertówce znalazło się aż pięć utworów z nowego albumu, ale w koncertowej aranżacji brzmią one dużo lepiej i świetnie wkomponowały się w klimat całego występu. Szczególnie dobre odczucia miałem w końcowej fazie albumu, gdzie wybrzmiewały utwory „Tranquility Base Hotel & Casino” oraz „She Looks Like Fun”.
Mimo dosyć pozytywnych odczuć związanych z nowymi kompozycjami, prawdziwa moc Małpek skrywana jest w tych starszych, bardziej żywiołowych utworach. Nie ma koncertu Alexa Turnera i ekipy, bez klasyków „Brainstorm”, „R U Mine?”, „505” czy kultowego już „I Bet You Look Good On The Dancefloor”. W koncertowych albumach bardzo lubię, gdy artyści eksperymentują z brzmieniem i formą. Uwielbiam, gdy utwory live mocno różnią się do ich studyjnych odpowiedników. Z taką sytuacją mamy do czynienia na albumie „Live at the Royal Albert Hall”. W każdym utworze słychać i czuć kameralny klimat sali, a forma muzyczno-wokalna zespołu potrafi zadowolić nawet najbardziej wymagającego fana. Widać, że każdy z członków zespołu włożył w ten występ całe serducho.
Brak zapisu wideo
Pamiętam, że mocno narzekałem gdy zespół ogłosił wydanie albumu wyłącznie na nośnikach audio. Bardzo liczyłem, że dostępne będzie również wydanie BluRay z pełnym zapisem wideo. Początkowo nawet zrezygnowałem z zakupu tego krążka. Jednak ostatecznie moje uwielbienie do zespołu wygrało, a ja nabyłem dwupłytowe, transparentne winylowe wydanie koncertu. Wcześniej nie odsłuchiwałem albumu w streamingu. Mój pierwszy kontakt z wydawnictwem odbył się dopiero po otrzymaniu przesyłki od kuriera.
Muszę przyznać, że była to miłość od pierwszego odsłuchu! Album nagrany jest w niemal bezbłędny sposób. Brzmienie jest bardzo przestrzenne, co cechuje najlepsze wydania koncertowe. Jakość wykorzystanych materiałów jest znakomita. Całość brzmi bardzo wiarygodnie, tłoczenie jest odpowiednie i w zasadzie nic nie przeszkadza w odbiorze tego dzieła. Od pierwszej nuty, należy tylko zamknąć oczy i momentalnie jesteśmy w muzycznym centrum Londynu. Dźwięk jest bardzo szczegółowy, a pewne jego aspekty poznamy wyłącznie na dobrej jakości sprzęcie audio. Jest tutaj odpowiednia dynamika i ciepłe brzmienie – wszystko to za co kocham rockowe płyty winylowe. Słuchając płyty, żałowałem tylko jednego – że mnie tam nie było! Mimo dosyć niedawnej premiery, album przesłuchałem już wielokrotnie i nie zanosi się, żeby w najbliższym czasie mi się znudził. Szczególnie w sytuacji, gdzie brak koncertów będzie mi jeszcze długo doskwierał.
Bardzo jakościowe wydanie
Całość wydana jest na dwóch płytach, dostępnych w dwóch wariantach kolorystycznych – klasycznym czarnym i bardziej kolekcjonerskim – transparentym. Krążki zapakowane są w wysokiej jakości koperty, wsadzone do grubego i bardzo solidnego gatefolda. Tak jak wspominałem na wstępie – winylowe wydanie brzmi doskonale. To jak brzmiał zespół podczas występu to jedno, ale drugie to świata praca inżynierów dźwięku, którzy spisali się na medal. Cieszy fakt, że winyl nie został skrócony, co przecież tak często ma miejsce. „Live at The Royal Albert Hall” w wersji LP jest pełnym zapisem, fantastycznego koncertu Arctic Monkeys! Nie mam żadnych zastrzeżeń do jakości wydania. Co więcej, życzyłbym sobie, żeby każdy zakupiony przeze mnie album był tak dobrze wydany.
Pozdrawiam
Paweł Podgórski
Kulturalne Media
Album dostępny również w streamingu: