Rozmowa miała miejsce 15 listopada 2024 roku w Sulęcińskim Domu Kultury przed koncertem Spiętego. Zanim zaproszę Was do niej, chciałbym napisać kilka słów o SOK-u. To miejsce ma dla mnie ogromne znaczenie w mojej osobistej historii związanej z muzyką. Po raz pierwszy byłem tam około 30 lat temu na koncercie zespołu Front Of Freedom z Dębna Lubuskiego. Tego wydarzenia nigdy nie zapomnę – energia i radość z grania pozostaną we mnie na zawsze.
Minęły prawie trzy dekady od tamtego koncertu, a teraz spotykam się w tym samym miejscu ze Spiętym. To dla mnie chwila pełna symboliki i ogromnej wagi. Rozmowa również była wyjątkowa, ponieważ należę do osób, które chłoną twórczość Spiętego całym sobą.
Chciałbym także oddać hołd dyrektorowi SOK-u, Jackowi „Jaco” Filipkowi, który zarządza tym wspaniałym miejscem już od ponad 20 lat. Po koncercie Spiętego wspominaliśmy nasze pierwsze spotkanie, które prawdopodobnie miało miejsce właśnie na koncercie Front Of Freedom. Ale czy to było naprawdę wtedy? Któż to wie?
Jacku, gratuluję Ci tego imponującego osiągnięcia. Sulęciński Dom Kultury to prawdziwy punkt odniesienia na mapie koncertowej województwa lubuskiego. Dzięki Tobie to miejsce tętni życiem i kulturą.
Rozmowa ze Spiętym:
Pan Winyl: Jak się do Ciebie zwracać? Hubert, czy Spięty?
Spięty: Spięty.
PW: Często słyszysz, żebyś się rozpiął?
S: Na każdym koncercie ktoś to krzyknie.
PW: Myślałem, że będę oryginalny.
S: Nie udało Ci się (śmiech). Który rocznik jesteś?
PW: 78. A Ty?
S: 74.
PW: Można powiedzieć, że ta sama generacja.
S: Pewnie tak.
WINYLE
PW: Jesteś kolekcjonerem? Czy to dla Ciebie w ogóle nośnik, który w tej chwili ma znaczenie?
S: Wiesz co? Ma znaczenie o tyle, że cieszę się, że płyty wciąż ukazują się na winylach i że ludzie ich słuchają. Wiem, że to jest coś wyjątkowego – zarówno pod względem brzmienia, jak i całej ceremonii słuchania. Dla melomanów to naprawdę coś szczególnego. Ja też jestem melomanem, ale niestety nie winylowym.
Miałem kiedyś taki epizod w życiu, kiedy miałem gramofon i gromadziłem różne płyty – niekoniecznie te najnowsze, bardziej takie nieoczywiste, czasem nawet bardzo nietypowe. To był jednak tylko krótki okres.
Potem, kiedy pojawił się streaming, poddałem się tej formie. Streaming po prostu lepiej pasuje do mojego stylu życia. Jestem osobą, którą często napędza chwila. Mieszkam na wsi, często jeżdżę samochodem do miasta, wożę córki do szkoły. To właśnie wtedy słucham muzyki. Nie mam możliwości słuchania jej z winyli w takich okolicznościach, więc streaming stał się moim rozwiązaniem.
Streaming towarzyszy mi też, kiedy koszę trawę wokół domu. Przyzwyczaiłem się do tego, że jest zawsze pod ręką, i na tym etapie życia to dla mnie naturalny wybór.
MUZYKA
PW: Rozumiem, że muzyka jest dużą częścią Twojego życia, nie tylko w kontekście kompozytorskim.
S: Na pewno tak. Wiesz co, ale nie zawsze tak było. Miałem w życiu momenty, w których słuchałem bardzo dużo muzyki, a potem zupełnie się od niej odcinałem. Były okresy, kiedy w ogóle nie mogłem sięgnąć po muzykę. To nie tak, że irytowała mnie sama muzyka – bardziej sytuacja, w której się znajdowałem.
To nie jest moment na słuchanie tej płyty
Miałem takie chwile, gdy myślałem: „To nie jest moment na słuchanie tej płyty”. Chciałem jej posłuchać, naprawdę, ale coś mnie blokowało. Odkładałem to na później i w końcu całkiem się izolowałem od muzyki. Nie wiem, skąd to się brało, ale ten stan trwał dłuższą chwilę, może nawet kilka lat.
Ostatnio jednak wszystko się zmieniło. Muzyka znów dobrze na mnie wpływa. Mam dwie córki i one dorastają w otoczeniu muzyki, którą im prezentuję. Z kolei one pokazują mi swoją muzykę, więc w pewien sposób się wzajemnie uzupełniamy. Dzięki temu muzyki jest w naszym życiu naprawdę sporo, mimo wszystko.
PW: Czy podczas pracy nad nową płytą unikasz słuchania innej muzyki, żeby się nie inspirować zbyt mocno?
S: Wiesz, jestem trochę jakby dwiema osobami. To trochę takie rozdwojenie jaźni. Albo jestem muzykiem, który komponuje, albo słuchaczem, który delektuje się muzyką i nasyca nią. To wszystko gdzieś we mnie zostaje na poziomie podświadomości, a potem znajduje ujście w komponowaniu.
Z pisaniem jest jednak inaczej. Jeśli chodzi o moją twórczość – czyli muzykę i teksty – to w przypadku pisania muszę się odizolować. Wtedy unikam czytania czegokolwiek, co mogłoby mnie w jakiś sposób zasugerować lub wpłynąć na moje myśli.
PW: Twoje teksty są bardzo charakterystyczne i wieloznaczne – czy ich tworzenie wymaga od Ciebie dużo czasu?
S: Tak, konstruowanie takich tekstów zajmuje mi sporo czasu. Staram się, żeby były przemyślane, miały głębię i pozwalały na różne interpretacje. To nie jest coś, co przychodzi od razu – to proces wymagający skupienia i dopracowania każdego szczegółu.
TEKSTY
PW: Ponieważ słuchając Twoich piosenek mogę je dekonstruować na różne sposoby, myślę, że to wyróżnik Twoich tekstów.
S: Można nad tym spędzić trochę czasu, a jeśli ktoś lubi się nad takimi rzeczami pochylić, to może sprawiać mu to frajdę. Nigdy jednak nie byłem w sytuacji, żeby odbierać to, co robię, z dystansu. Nie jestem też pewien, czy bycie rozpoznawalnym to dla mnie komplement.
Kiedyś ktoś powiedział, że sztuka zaczyna się tam, gdzie nikt się jej nie spodziewa – i to wydaje mi się interesujące. Myślę, że warto próbować zaskakiwać. Tak teraz, spontanicznie, przyszło mi do głowy, że idea tego, co robię – nie nazwę tego sztuką, bo to brzmi zbyt patetycznie – polega na tym, żeby to, co tworzę, ciągle mnie samego zaskakiwało. Nie wiem, czy zawsze mi się to udaje, ale próbuję.
AI
PW: Byłem panelistą na konferencji ProWeekend w Hiszpanii. Dyskutowaliśmy o AI i przyszłości pisania piosenek, choć zajmuję się głównie blockchainem w muzyce. Korzystam jednak z AI w pracy – nie pisze za mnie, ale pomaga w redagowaniu tekstów i usprawnia wiele zadań. Wydźwięk tej rozmowy był dość sceptyczny. A Ty, używasz AI w swojej pracy?
S: Nie, nie mam żadnego romansu z algorytmami, najwyżej z tymi na Spotify. Jeśli mówisz o podpowiedziach w słuchaniu muzyki, to akurat bardzo mi się to podoba. Nie obchodzi mnie, czy komputer coś mi sugeruje – ważne, że działa to na mnie. Dzięki temu trafiam na rzeczy, o których bym siebie nawet nie podejrzewał albo na które sam nigdy bym nie wpadł. To jest oczywiste.
Jeśli chodzi o AI w tworzeniu tekstów, pewnie niektórzy korzystają z tego, piszą teksty z pomocą algorytmów i potem je wyśpiewują. Może to być nawet przekonujące, jeśli ktoś dobrze to zinterpretuje. Przypomina mi się Joe Cocker – mówiło się o nim, że nigdy nie napisał żadnego tekstu, ale śpiewając, był tym tekstem, w pełni go przeżywał. To było absolutnie wiarygodne.
Więc może niech to będzie komputer i algorytm – zobaczymy, co się z tego wykluje.
TWÓRCZOŚĆ
PW: A wracając do Twojej twórczości – wiem, że spędzasz dużo czasu w studiu. Co wolisz – koncerty czy pracę w studiu? Czy to dla Ciebie dwa różne światy?
S: Sam sobie odpowiedziałeś na to pytanie. To są tak różne dziedziny, że towarzyszą mi przy nich zupełnie inne emocje. Inne emocje pojawiają się na scenie, a inne podczas tworzenia. Gdy komponuję, przeżywam coś zupełnie innego niż wtedy, gdy piszę tekst. Z kolei nagrywając demo, doświadczam kolejnego zestawu emocji.
Proces pytań i odpowiedzi
Potem, podczas nagrywania już właściwej wersji na płytę, próbuję przenieść część tych emocji z demówki. Decyduję, co zostaje, a co warto rozwijać. To ciągły proces pytań i odpowiedzi, który nie pozwala osiąść na laurach. Nie można machnąć ręką i stwierdzić: „Dobra, jest fajnie, niech tak zostanie”. Zawsze dąży się do jakiejś doskonałości.
Nie wiem, czy te płyty brzmią wybitnie, bo znów… to jest subiektywne.
PW: A czy wiesz. 50% ludzi, którzy kupują dzisiaj winyle. Nie ma gramofonu? To co prawda dane ze Stanów Zjednoczonych, ale myślę, że istnieje podobna tendencja, zwłaszcza wśród młodszych – traktowanie winyla bardziej jako gadżetu.
S: Trudno mi się do tego ustosunkować. Nie kupuję płyt winylowych, bo po prostu ich nie słucham – nie mam gdzie. Nawet nie posiadam odpowiedniego sprzętu stereo. W pracowni, gdzie komponuję, mam odsłuchy studyjne średniego pola – spore, aktywne kolumny. Ale to jest zupełnie inne brzmienie. Nie mogę powiedzieć, że to Hi-Fi, które pozwala w pełni cieszyć się muzyką w domowych warunkach.
Winyl nie wpisuje się w mój tryb życia
Nie mam przestrzeni, gdzie mógłbym słuchać muzyki w taki „ceremonialny” sposób – w wygodnym miejscu, przy kieliszku wina czy w relaksującej atmosferze. Muzyki słucham na sprzęcie, który jest narzędziem do jej tworzenia, a to zupełnie inny odbiór. Co prawda w domu mam w miarę dobre pomieszczenie do słuchania, ale mimo wszystko winyl nie wpisuje się w mój tryb życia.
Najczęściej zakładam słuchawki z redukcją szumów, kiedy na przykład koszę trawę, i wtedy słucham Beatlesów. To również specyficzne doświadczenie, ale wciąż daje mi radość. Wrażenia są najważniejsze, nawet jeśli sytuacja zmusza mnie do dostosowania się do okoliczności.
Podoba mi się, kiedy ludzie podchodzą do słuchania muzyki jak do ceremonii – zapalają świeczki, puszczają winyle i celebrują ten moment. Chciałbym też tak potrafić, ale chyba jestem zbyt rozbiegany, by tak się zatrzymać. Muszę dotrzeć do muzyki na swój sposób i pogodzić się z tym, że streaming jest dla mnie najwygodniejszym rozwiązaniem.
To nie znaczy, że nie zwracam uwagi na brzmienie. Nawet słuchając muzyki w trasie, koncentruję się na niej, ale winyl jest dla mnie najmniej praktyczny – po prostu nie pasuje do mojej natury i trybu życia.
BLOCKCHAIN
PW: A co sądzisz o rozwijających się technologiach, takich jak blockchain i tokenizacja praw autorskich – czy widzisz w tym przyszłość dla swoich tantiem?
S: Nie interesuje mnie to, ponieważ tak naprawdę nie wiem, czym jest blockchain. Wspomniałeś o tym, ale przyznaję, że nie mam pojęcia, o co dokładnie chodzi. Może mógłbyś mi to wyjaśnić?
PW: Internet trzeciej generacji, tak zwany Web3, różni się od poprzednich etapów rozwoju sieci. Internet pierwszej generacji skupiał się na podstawowych funkcjach, takich jak skrzynki mailowe. Druga generacja to era mediów społecznościowych. Trzecia generacja wprowadza ideę własności (ownership), gdzie użytkownicy mogą mieć realną kontrolę nad swoimi danymi i treściami.
Obecnie, kiedy publikujesz coś na Facebooku, to Facebook posiada pełne prawa do tych treści, a Ty nie masz do nich realnego dostępu ani kontroli. Nawet swoich obserwujących możesz faktycznie „posiadać” tylko teoretycznie – musisz płacić, żeby dotrzeć do własnej społeczności. Podobnie działa Spotify – masz dostęp do swojej muzyki, ale nie do danych i metadanych dotyczących jej odtwarzania. To wszystko jest w rękach platformy.
WOLNOŚĆ
S: Czyli sprzedano mi narkotyk, uzależniono mnie, a teraz muszę z tym żyć. Jestem osobą uzależnioną od tej technologii? Ludzkość uwikłała się w coś, z czego teraz trudno się wydostać.
PW: W pewnym sensie tak, ale jest alternatywa. Web3 to po prostu internet własności, gdzie społeczności budują rozwiązania dla siebie nawzajem i stają się współudziałowcami tego procesu – zarówno jako twórcy, jak i użytkownicy. Wszystko zależy od kontekstu. Technologicznie jest to jeszcze dość toporne na obecnym etapie, choć rozwój postępuje dynamicznie. Ale to pytanie miało na celu wzbudzenie Twojego zainteresowania przyszłością Twoich praw autorskich i tym, jak mogą się one rozwijać w nowych technologiach.
S: Pewnie w jakiś sposób się tym interesuję i chciałbym bardziej, ale nie jestem na tyle biegły w technologii czy social mediach, żeby być „na czasie” i swobodnie się na ten temat wypowiadać. Działam tak, jak działałem od wielu lat, choć zdaję sobie sprawę, że w końcu będę musiał się dostosować do nowych realiów.
Nie będę robił wszystkiego za wszelką cenę
To wszystko zmienia się dynamicznie, ale tu nie chodzi tylko o technologię – to kwestia życia. Człowiek, który się starzeje, musi się dostosowywać. Ja też się starzeję i wciąż muszę zgadzać się na pewne kompromisy wynikające z sytuacji, w których się znajduję. To jedna z takich sytuacji, gdzie trzeba iść na kompromis. Coś zyskam, coś stracę – tak już jest. Fajnie byłoby zyskać, ale nie będę robił wszystkiego za wszelką cenę.
PW: To jeszcze raczkujący temat, choć artyści, zwłaszcza z muzyki elektronicznej, zaczynają go wykorzystywać. Są już przykłady, które pokazują, że można poważnie myśleć o uwalnianiu się od platform takich jak Spotify czy Facebook.
S: Tak, wdepnęliśmy w to i pewnie będziemy musieli się z tego wycofywać. Powtórzę się, ale myślę o tym bardziej z perspektywy kogoś, kto stara się robić rzeczy oryginalne i autorskie. Może to naiwne, ale postrzegam siebie jako osobę, która wierzy, że szczere wyrażanie siebie znajdzie swojego odbiorcę. Może nie przyniesie to fortuny ani wielkich zysków, ale dla mnie liczy się autentyczność.
PW: Nowe społeczności w Internecie, zwłaszcza młodsze pokolenia, cenią autentyczność i szczerość, odchodząc od napompowanego influencerstwa. To pokolenie, które lepiej zna technologie i często samo tworzy rozwiązania. Ja sam nie nauczę się dziś kodowania, ale mogę otaczać się takimi ludźmi i próbować zrozumieć, co robią.
S: Młodość zawsze niesie ze sobą coś, na czym warto się skoncentrować. Nie chodzi jednak o małpowanie – to zawsze kojarzy mi się z czymś powierzchownym, czy to w muzyce, czy w technologii. Po prostu robię swoje. Dla mnie najważniejsze jest bycie sobą, bo to przynosi mi najwięcej frajdy i poczucia spełnienia.
SUKCES
PW: Myślę, że to chyba jedyna droga do czegoś, co możemy nazwać sukcesem w swoim własnym odczuciu, prawda? To zresztą prowadzi do kolejnego pytania: czy uważasz, że osiągnąłeś sukces?
S: Myślę, że tak, osiągnąłem sukces. Dlaczego? Bo jestem w miejscu, w którym chciałem się znaleźć. Było w tym trochę szczęścia – grałem w zespołach, na gitarze, potem zacząłem śpiewać. Najpierw chciałem tylko grać na gitarze w zespole, potem śpiewać, aż w końcu doszedłem do pisania tekstów.
Ciągle jestem w drodze i wciąż mi się to podoba. W tym roku kończę 50 lat, a nadal cieszę się tym jak dziecko. Zakończyłem przygodę z moim nominalnym zespołem, z którego wyrosłem i który uczynił mnie rozpoznawalnym. Ale w pewnym momencie przestało mi to dawać spełnienie – ta droga się dla mnie zakończyła, coś wygasło.
Teraz jestem gdzie indziej, ale nadal czuję te same emocje i radość z tego, co robię. Nie wiem, jak to zatrzymać, ale na pewno chcę dalej iść tą drogą.
PW: Czyli to jest suckes?
S: Bóg mnie nie zatrzymuje!
BÓG
PW: Często w swoich tekstach odnosisz się do duchowości i religijności, ale wyczuwam w nich także sporą polemikę z Bogiem.
S: Czy z Bogiem? Dla mnie to bardziej symbol religii, a sama religia jest czymś, co zostało stworzone przez ludzi w odpowiedzi na tęsknotę za czymś większym. To trochę jak opowieść ślepego o kolorach – z całym szacunkiem dla osób, które są religijne i oddane swojej wierze. Wielu ludziom to daje poczucie sensu i robi dobrze, a jeśli przy okazji wpływa pozytywnie na innych, to w porządku. Ja jednak nie potrafię za tym podążać.
PW: Czy można mieć relację z Bogiem bez religii?
S: Nawet trzeba – przynajmniej w moim przekonaniu. Oczywiście ktoś inny może uważać, że się mylę, i to w porządku. Byle tylko nie wyrażał tego w sposób agresywny, bo na to jestem szczególnie wyczulony.
ZNÓW AI
PW: Wrócę jeszcze na chwilę do AI, czy uważasz, że może ona interpretować dla nas teksty piosenek?
S: Myślę, że nie. To trochę jak z oglądaniem filmu. Obejrzysz coś, masz jakieś wrażenia, ale później ten film kojarzy Ci się z różnymi sytuacjami – może z wieczorem, kiedy jadłeś fajne chipsy, piłeś dobre piwo, byłeś z rodziną, dziećmi, albo z kumplami w kinie. Może nawet z czymś nieoczekiwanym, jak stłuczka po drodze. Tyle zmiennych i emocji otacza takie doświadczenia, że nie wiem, czy AI, choć ma ogromne ambicje, jest w stanie to uchwycić.
Nie chodzi tu nawet o ściganie się z człowiekiem. Człowiek jest potężny w swojej małości – tak skomplikowany i wyjątkowy, że trudno powiedzieć, czy AI kiedykolwiek będzie zdolne osiągnąć coś podobnego.
PW: Czytałem raport, z którego wynika, że jakiś model AI ma w przyszłym roku osiągnąć poziom najgenialniejszego człowieka. Pytanie brzmi: co się stanie, gdy jego „geniusz” przekroczy ten poziom, osiągając 200% ludzkiego geniuszu?
S: Co kieruje AI?
PW: Z tego co wiem, sam sobą kieruje, to model samouczący się.
S: Który został zaprogramowany w kategoriach ludzkich. Spontanicznie pomyślałem, że kieruje nim pycha, a pycha zawsze prowadzi do złego. Jak mówi przysłowie z Biblii: pycha kroczy przed upadkiem.
PW: AI kieruje się ludzką pychą?
S: Nic nie wie. Tak, rozumiem. Jest biedny jak mysz kościelna: W razie czego powie: – nie, to nie ja! Ja tylko wykonywałem rozkazy. (śmiech)
PW: Bardzo śmieszne. Zaraziliśmy AI naszą kulturą i wiedzą. Tak, jest już „zarażone”. (smiech)
S: AI jest zarażony człowiekiem – zarówno w dobrym, jak i złym tego słowa znaczeniu.
PW: Ma jedną poważną wadę – brak współczucia.
S: Terminator jedynka! (śmiech)
PW: To samo pomyślałem! To chcesz jedno pytanie od ChatGPT? (śmiech)
S: Dawaj!
ChatGPT
PW (ChatGPT): Trochę niezdarne, ale tak brzmi: Co najbardziej Cię inspiruje, a co frustruje?
S: Faktycznie (śmiech)! Co mnie inspiruje? Wiesz, jako stary metalowiec często myślę o polskiej scenie metalowej. Wychowałem się na metalu, grałem metal, i to właśnie bycie w zespole było dla mnie istotne. Grałem thrash metal, death metal, a może nawet grindcore. Generalnie była to jednak scena metalowa.
Polska może być naprawdę dumna z ilości kapel metalowych, które coś znaczą na świecie. Mówi się o „polskim metalu” jako o nurcie, który wnosi coś wyjątkowego, bez kompleksów. To przestrzeń, gdzie jesteśmy sobą, potrafimy pożartować, ale też solidnie przyłożyć, jeśli trzeba.
Choć dziś już nie słucham metalu – głównie dlatego, że nie odpowiada mi ciśnienie i natężenie dźwięku – doceniam te zespoły. Słyszę o nich i wiem, że są świetne. Polska scena metalowa jest pełna talentu, mnóstwa naprawdę dobrych kapel. A co mnie zniechęca? Cóż, to już zupełnie inna kwestia.
A zniechęca mnie disco polo!
DISCO POLO
PW: Dlaczego?
S: Mam wrażenie, że twórcy disco polo bywają cyniczni, bo często chodzi w nim o to, żeby ugrać jak najwięcej w sposób dość wyrachowany. Ale może się mylę, może są jacyś idealiści disco polo?
PW: Może są też filozofowie disco-polo, ale o tym nie wiemy?
S: Może kiedyś to zostanie wyjaśnione jako zjawisko. Bo wiesz, gdybyś komuś z zagranicy opowiedział, co dzieje się muzycznie na tej scenie, to byłoby to trudne do zrozumienia. Wydaje mi się, że AI miałoby niezły problem, próbując to ogarnąć, i niejeden algorytm mógłby się przy tym „spalić”.
PW: Myślę, że to cudowne zamknięcie naszej rozmowy. (śmiech) Życzę wspaniałego koncertu i do zobaczenia następnym razem.
S: Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia!
Zespół wystąpił w składzie:
Spięty – wokal, gitara
Bartek Kapsa – perkusja, sampler
Emil Wojtczak – bas
Patryk Kraśniewski – klawisze