Dzień dobry w Nowym Roku! Rozpoczynam go tekstem, który miał pojawić się tu kilka miesięcy temu jako pilotażowy odcinek BRAMOSFERY 2.0. Wtedy moją uwagę zwróciła nowa płyta 2Tm2,3. A Bohaterem noworocznego artykułu jest Artysta ze szczególnym bagażem doświadczeń, wręcz unikalnym. Na początku dekady lat 80-tych nagrywał mainstreamowe płyty i zbierał zasłużone uznanie. Tak bardzo bliski Polakom Classix Nouveaux – sale koncertowe pękające w szwach od publiki, niespotykane w innych krajach powodzenie. Perspektywa zdawać by się mogła obiecująca dla obydwu stron… Ale z czasem lidera formacji przestały cieszyć wszelkie gratyfikacje…
ABSENCJA PRZY STOLE

Grudzień 2021 roku. Mieliśmy wtedy wyjątkowo białe święta. Białe i mroźne. Człowiek chciał je spędzić tak jak co roku – z Rodziną, w domu, z daleka od pracy. Cyfry w PESELU stoją, a nieubłagany czas wprowadza zmiany. Inne myślenie, troski, zmartwienia, do tego jeszcze dystans do rzeczy, które kiedyś sprawiały radość i nie dawały zasnąć po nocach. Taka nasza natura. Te kilka grudniowych dni miały tradycyjnie przynieść wytchnienie. Czas święty, bo zwiastujący spotkania z Rodziną, także tą dalszą, na co dzień przebywającą zagranicą. Ale nie wtedy… W pierwszy dzień świąt z samego rana trzeba było znów opuścić rodzinny gród i wyjechać w delegację, by wrócić dopiero przed Nowym Rokiem.
W połowie miesiąca znajomy prezenter jednej z radiostacji studenckich napomknął w autorskim show o utworze sprzed blisko czterech dekad, do którego z automatu przypięto łatkę gwiazdkowego standardu. Akurat fale radiowe nadawały ze wszystkich stron xmasowe szlagiery jeden za drugim. Temat przerobiony od A do Z, bo co roku mamy powtórkę z rozrywki. Natomiast ten numer zakwalifikowano do grona świątecznych w głównej mierze przez datę premiery i… melodię zapożyczoną od pewnej religijnej pieśni ze śpiewem młodego chóru.
CREDO NEOFITY

„San Damiano” – rówieśnik „Last Christmas”, „Thank God It’s Christmas”, „Do They Know It’s Christmas” wyszedł w podobnym czasie co wymienione evergreeny. To on został przypomniany przez kolegę redaktora tamtego poniedziałkowego wieczoru tuż przed świętami. Nazwisko kompozytora przywołało inne wspomnienia – cudowny sierpień 2011 roku, Kraków, pierwsze zauroczenie uczuciowe… i emisja „Never Never Comes” w radiu. Wówczas pierwszy raz usłyszałem Classix Nouveaux, a dzięki ich Wielkiej Fance w osobie Mamy poznałem szczegóły jego biografii. Najpierw wielka kariera, potem trzy longplaye i popularność w krajach komunistycznych Europy większa, niż w ojczyźnie muzyków. Więcej miejsca Rodzicielka poświęciła temu etapowi życia po wielkiej epifanii w połowie lat osiemdziesiątych. Ta sama epifania zaowocowała singlem „San Damiano”, a singel – pełnowymiarową płytą długogrającą.
„Heart & Soul” towarzyszyła mi podczas podróży w tamten bożonarodzeniowy poranek. Przyniosła pocieszenie w chwili smutku spowodowaną absencją przy świątecznym stole. Radość zaczęła się wylewać przy pierwszych sekundach, co podkreślał intensywny rytm serca.
MUSIC & HIM

Sal Solo (a właściwie Christopher Scott Stevens), brytyjski wokalista i lider Classix Nouveaux zwrócił się w stronę niekomercyjnej muzyki chrześcijańskiej po głębokiej przemianie duchowej w październiku 1983 roku. Sława i wszelkie powodzenie estradowe nie szły w parze z satysfakcją, jaką miały odgórnie zapewnić młodemu muzykowi. Poświęcając się karierze Sal nie przywiązywał wagi do spraw wiary (został wychowany w wierze katolickiej) do czasu, aż pojechał do Indii na koncerty. Zastał tam wszechobecną biedę, a mieszkając w ekskluzywnych hotelach kapiących bogactwem architektonicznym i zbudowanych w bezpośrednim sąsiedztwie slumsów stwierdził, że coś tu nie gra… Dopiero podczas trasy w Polsce stanu wojennego artystę dotknęła pustka emocjonalna. Identyczna jak w przypadku Boba Dylana kilka lat wcześniej.
Sal wracając we wspomnieniach do wizyt w komunistycznej Polsce zwykł mawiać o niespotykanym dotąd przez zespół zjawisku. Morze fanów oczekujących na Brytyjczyków na lotnisku w Warszawie. Nie mówiąc już o samych koncertach i panującej w ich trakcie atmosferze. Co nieco uwiecznił Paweł Karpiński (reżyser seriali pt. „Klan” i „W Labiryncie”) kręcąc Classix Nouveaux na potrzeby filmu „To tylko rock”. Zespół przeżywał wtedy najlepszy czas – trzy płyty stanowiące fundament kariery (plus polska składanka wydana przez Tonpress na licencji EMI), obiecująca wizja przyszłości. Muzycy szli dobrą ścieżką.
W międzyczasie ważny filar grupy, czyli nasz Bohater, rozpoczął wewnętrzną walkę z własnymi rozterkami. W Polsce zaintrygowała go ogromna manifestacja wiary w kościołach, gdzie ludzie wspólnie modlili się o wolność. Będąc sam ze sobą we wrocławskim pokoju hotelowym poprosił Boga o znak obecności. Pół roku później basista Kajagoogoo, Nick Beggs, zaproponował prywatną pielgrzymkę do kolebki franciszkanizmu – Asyżu. I to właśnie tam nastąpił oczekiwany przełom i jednocześnie decyzja o zmianie kierunku.
Panowie z Classix Nouveaux nie podzielali zamiarów swojego lidera, skutkiem czego grupa praktycznie przestała istnieć. Salowi zostało nic innego, jak nagrać nową płytę pod własnym nazwiskiem.
SERCE I DUSZA
„Heart & Soul” uważa się jako punkt zwrotny w karierze (i życiu) Sala – na płycie obecny jest duch synthpopu. Czas realizacji materiału przypadał na półmetek dekady lat 80-tych, wówczas new romantic, był już zdecydowanie w odwrocie. Nie przeszkodziło to głównemu kompozytorowi płyty opracować zbiór całkiem melodyjnych piosenek z charakterystycznymi bitem automatu perkusyjnego i klang gitary basowej obsługiwanej przez Kevina Powella.
Płyta opening ma rewelacyjny. Po kilku sekundach wiedziałem, że „Heartbeat” będzie moim pierwszym osobistym Faworytem. Humor się poprawił, człowiek odprężył, Sal pięknie śpiewa z chórem, syntezatory radośnie przygrywają co rusz. Podobne odczucie miałem, gdy po latach usłyszałem „Poland (Your Spirit Won’t Die)” – nierzadko kojarzony z szyldem Classix Nouveaux. Pamiętam umiarkowaną sympatię wobec tego kawałka, wydawał się trochę chaotyczny. Musiałem najwyraźniej dojrzeć, w końcu to manifest wsparcia zachodniego artysty napisany dla kraju wciąż mierzącego się z komunizmem. Można pochwalić Sala za odwagę w zręcznym zmiksowaniu radiowych komunikatów o sytuacji w Polsce, które mocno ściszone płyną pod niepokojącą muzyką w ostatnich sekundach. Pierwsza strona winyla to także „Shout! Shout!” – utwór o poszukiwaniach odpowiedzi na ciężkie pytania. No, i nasz ulubieniec – „San Damiano” – przykład modlitwy oprawionej melodią (zaadaptowaną nomen omen z pieśni „Chrystus Wodzem, Chrystus Królem”).
Druga strona longplaya jest bardziej uduchowiona. „Music + You” to już bezpośrednie odniesienie do przemiany wewnętrznej i żywa deklaracja obrania nowej drogi życia i twórczości. Set uzupełnia jeszcze nowa wersja utworu nagranej wcześniej z włoską grupą Rocketz – „Contact” (bardziej zgrabna i lepiej opracowana). Sal przypomniał „Go Now” – unowocześnioną interpretację songa Bessie Banks (nagranego też przez The Moody Blues w 1964 roku). A „Forever Be” zdaje się być najpiękniejszym z możliwych epilogów nagranych w takim stylu – podniosły brat-bliźniak „San Damiano”.
JEDYNA REEDYCJA

Coraz często można usłyszeć o nowych edycjach starych płyt wydawanych przez brytyjską oficynę fonograficzną Cherry Records. Ta sama marka w 2021 roku przypomniała o Classix Nouveaux wydając box z dyskografią Brytyjczyków „The Liberty Recordings 1981-83”. W 2006 „Heart & Soul” wróciło w postaci kompaktowej z bonusami. Począwszy od sakralnego „Adoramus Te” – z motywami zaczerpniętymi z innej pieśni chrześcijańskiej odśpiewywanej we Wspólnocie Taize. „Just A Feeling” – strona B singla „Forever Be”, mocno symfoniczna i odstająca od całości, można ją potraktować jako ciekawostkę.
Reedycję wzbogacono także o „How I Was To Know?” – wydany w 1987 roku utwór poruszający tematykę pro-life. Sal wspominał wywiadach o zabawie samplami stworzonymi w oparciu o jego głos, co stworzyło kanwę całego utworu. Dwa ostatnie bonusy pochodzą z rzadkiej kasety „Metanoia” – eponimiczny i „Drift Away” – oba już mocna unowocześnione. Dodatki z pewnością dodały albumowi nowego blasku, ale w pozostałych 30 minutach wolnego miejsca śmiało można było dodać jeszcze kilka innych mniej znanych kompozycji Sala z pierwszych lat tworzenia w nowym nurcie. Przykładem jest choćby „In Innocence” – B-side „How I Was To Know?” oraz trzy utwory z EP-ki „Adoramus Te”, z której najchętniej posłuchałbym „Panis Angelicus”.
ALBUM Z POLSKIM AKCENTEM
Pierwsze autonomiczne dokonanie Sala Solo to pozycja szczególna aczkolwiek czesto pomijana w zestawieniach ikonicznych płyt dekady lat 80-tych. I sytuacji nie ratują trzy wyśmienite single. Najczęściej napomina się tylko o „San Damiano” (od wielkiego dzwonu także o „Music+You”). Co by nie mówić, Credo przekonwertowane w formę chwytliwego songa wraca najczęściej w okresie bożonarodzeniowym. Szczególnie, że Marek Niedźwiecki zaprezentował ją premierowo 8 grudnia 1984 roku w kolejnym notowaniu Listy Przebojów Trójki.
„Heart & Soul”, mimo niedocenienia, zasługuje na pełną atencję słuchaczy, bo idealnie podsumowuje pierwszą połowę lat 80-tych skupiając w sobie praktycznie wszystko, co w tym czasie powstało w muzyce popularnej. To także piękny bukiet wdzięczności składany Polsce. W pamięci muzycznego neofity z Hatfield musiała głęboko zapisać się wizyta na Jasnej Górze, skoro postanowił ująć na okładce malowidło przedstawiające oblężenie klasztoru przez Szwedów. Do tego dochodzi muzyczne wsparce pod postacią „Poland” – co by nie mówić – utworu, który z czasem nabrał znaczenia o podłożu profetycznym.
Dobrego słuchania! Michał Abramek