Zacznę od NFT
Kilka tygodni temu wewnątrz społeczności Winylowej Ferajny rozpoczęła się dystrybucja jubileuszowych NFT. Jeżeli należycie do tej zacnej grupy, to pewnie macie już w swojej kolekcji błyszczące, rocznicowe tokeny The White Stripes (20 lat „Elephant), Pink Floyd „Dark Side Of The Moon” (50 rocznica wypada dziś i żeby zdobyć ten token trzeba się troszkę pofatygować) oraz pozostałych wyróżnionych artystów.
15 lat minęło
Ta seria zainspirowała mnie do tego, aby w dzisiejszej recenzji wrócić do albumu, który w zeszłym roku również miał okrągłą, piętnastą rocznicę premiery i właśnie z tej okazji niedawno ukazało się zremasterowane, wzbogacone o dodatkowe utwory wydawnictwo.
Autor obowiązkowo ubrany w zielono-czarne barwy (zarost w kolorze October Rust)
A chodzi o
Panie, Panowie… przed Wami „Dead Again”, ostatnia płyta Type O Negative, zespołu którego wiernym szalikowcem jestem od usłyszenia w podstawówce pierwszego jęku „Bloody Kisses”. Ok, krwiste pocałunki to 1993 rok, a my przenosimy się do 2007, kiedy zespół wydaje krążek, który oryginalnie miał zostać zatytułowany „The Profit of Doom”, ale podobno członkom zespołu ten tytuł za bardzo kojarzył się z dokonaniami Manowar, więc nastąpiła szyba zmiana. Nigdy się nie dowiemy ile w tym prawdy, natomiast to co wiemy na pewno to fakt, że finalnie wybrane „Dead Again” okazało się tytułem proroczym, który doskonale można połączyć z wydarzeniami przed, jak i po premierze albumu.
Śmierć pierwsza
Kilka lat wcześniej, bo w 2005 roku, zespół w ramach żartu uśmiercił po raz pierwszy Petera umieszczając na oficjalnej stronie grafikę przedstawiającą nagrobek: „1962 – 2005 Free At Last”. Później okazało się, że było to bardzo specyficzne pożegnanie z poprzednią wytwórnią płytową.
Screen strony głównej serwisu Type O Negative z 2005 przedstawiający „nagrobek” Petera.
Śmierć druga
Kilka lat później, bo w 2010 roku lider zespołu, Piotr Ratajczyk (prawdziwe imię i nazwisko Petera Steele) umiera mając zaledwie 48 lat. Tym razem nie jest już żart. Oficjalną przyczyną śmierci jest tętniak aorty, jednak wiele mówi się o uzależnieniu od alkoholu i twardych narkotyków, które miały pośredni wpływ na stan zdrowia artysty.
Gdyby śmiertelnej symboliki było za mało, to warto przypomnieć jakimi słowami rozpoczyna się ostatni album Tajpów: „…żegnaj okrutny świecie”.
Plecy trzech wydań: pierwszego z 2007 roku (winyl + cd) oraz wydania z 2002 roku
Okładka dzieła przedstawia Rasputina.
„In this business, you die a thousand deaths, and that’s where the Rasputin imagery comes in — they say he couldn’t be killed. Plus, he actually looks like a Type O Negative member.” („W tym biznesie umiera się tysiącem śmierci i tu właśnie pojawia się wyobrażenie Rasputina – mówią, że nie można było go zabić. Dodatkowo, on faktycznie wygląda jak członek Type O Negative”.) Takie uzasadnienie podaje Kenny Hickey.
To był inny czas
Dziś taka okładka, dodatkowo tytuł napisany czcionką stylizowaną na cyrylicę oraz fotografia z 1906 roku przedstawiająca rodzinę Mikołaja II, mogłyby stanowić nie lada problem wizerunkowy, ale był rok 2007 – z perspektywy dzisiejszych wydarzeń zupełnie inny świat, inne problemy, szczególnie dla podupadającego na zdrowiu Petera.
Symbolika…
Wiemy już że symbolika śmierci towarzyszyła tej płycie na długo przed jej wydaniem. Skupmy się teraz na warstwie muzycznej, która mimo ciężaru gatunkowego okazała się o wiele mniej mroczna, niż mogłyby sugerować tytuły poszczególnych utworów.
…a muzyka.
Dobrze pamiętam jak odbierałem ten album 16 lat temu. Wtedy wydawało mi się, że w warstwie muzycznej nie znajduje się tam nic oryginalnego i po bardzo przeciętnym „Life is killing me”, zespół ponownie zamierza odgrzewać coraz mniej świeżego kotleta, a następnie podać go z dobrze znanym sosem krwistych pocałunków i rdzy październikowej.
„Dead Again” na nowo
Byłem (podkreślam, w czasie przeszłym!) przekonany, że wydany w 1999 roku „World Coming Down” zakończyło epokę kreatywności Type O Negative. Każda z ich płyt wydanych w ostatniej dekadzie XX-wieku jest doskonała. „Dead Again” nie można było zarzucić braku ciężaru czy przebojowości, jednak to co usłyszałem wtedy, wydało mi się dużym krokiem wstecz w rozwoju kapeli. Ale jak mówi stare chińskie przysłowie, tylko krowa nie zmienia poglądów, dlatego potraktowałem nowe wydanie jako pretekst do tego aby przesłuchać „Dead Again” z zupełnie innym, świeżym i przede wszystkim dojrzalszym nastawieniem.
Różnica pomiędzy wydanie 2, a 3-płytowym
„Dead Again” po 16 latach latach od premiery:
Dziś słyszę zespół, który brzmi jak metalowa, a może nawet bardziej punkowo-hardcorowa wersja The Beatles, słyszę też wyraźnie nawiązania do muzycznych korzeni Petera, czyli zespołu Carnivore. Co ciekawe, Peter od 2006 roku wrócił do koncertowania z mięsożercami, więc dziś można się zastanawiać czy szybsze momenty „Dead Again” mogły stanowić pretekst, aby w przyszłości wykonać kolejny nostalgiczny krok i nagrać nową płyty Carnivore.
Teraz też wiem, że ostatnia płyta to klamra, która w niecałe 80 min zamyka wszystko co najlepsze w wykonaniu stalowego Piotra i spółki. Wspomniana punkowa energia debiutu oraz pierwszych wydań Carnivore, romantyczne uniesienia, które mogłyby się znaleźć na „October Rust„, ciężar „World Coming Down”, humor „Bloody Kisses”. To wszystko znajdziemy na jednym krążku. Zespół praktycznie wybrał najlepsze elementy z każdego ze swoich wcześniejszych wydawnictw i wyczarował album, który stał się definicją Type O Negative. Wszystko to co kiedyś przeszkadzało mi w odbiorze „Dead Again” dziś stanowi argumenty za tym, żeby jeszcze częściej wracać do tej genialnej płyty.
Wydanie 2022 „Dead Again”:
Jubileuszowe z listopada 2022 roku.
Dlaczego warto się nim zainteresować? Po pierwsze to jedna z tych płyt, na których można śmiało przykleić plakietkę „klasyka gatunku”, a takie płyty po prostu warto posiadać w wersji winylowej. Oryginalne wydanie z 2007 roku to spory wydatek, zakładając że ktoś taki skarb zechciałby w ogóle sprzedać.
Druga sprawa, jest to pierwsze oficjalne wydanie Type O Negative na winylu, zawierające utwory koncertowe. Czy to ważne? Tak, bo koncerty Type O Negative to temat na zupełnie osobny, rozbudowany artykuł. Trudno się zadowolić przeciętnej jakości bootlegami, a wydawca zadbał o to, żeby bonusowa płyta zawierała bardzo dobrze brzmiący zapis koncertu z Wacken Festival.
Mam przyjemność posiadać 3 kopie „Dead Againa”. Pierwszą wydaną przez Steamhammer / SPV w wersji winylowej oraz CD, a także najnowszy remaster. Pewnie częściej będę korzystał z wersji 2022, głównie dla zachowania pierwszego wydania w jak najlepszym stanie. Ale na pewno od czasu do czasu przyjdzie taki moment, żeby otworzyć butelkę czerwonego wina, zapalić świeczkę, pomyśleć o tym co mogło się wydarzyć gdyby Petera nie zabrakło. W takich chwilach na pewno wybiorę oryginalne wydanie, aby jeszcze mocniej celebrować specjalne momenty z tą niesamowitą i jak czas pokazał, ponadczasową Muzyką.
Informacje kolekcjonerskie dotyczące oryginalnego wydania:
Wydawnictwo: Nuclear Blast
Numer katalogowy: 6354, NB 6354
Format: 2 x Vinyl, LP, Album, Reissue, Green Mint Swirl With Black Splatter Vinyl, LP, Green Mint Swirl With Black Splatter, All Media, Deluxe Edition, Limited Edition, Trifold Gatefold Sleeve
Kraj: Europe
Rok wydania: 25 październik 2022
Gatunek: Rock, Style: Gothic Metal, Doom Metal
Ceny albumu wahają się między 59 EUR a 450 EUR w zależności od stanu