Cześć!
Niedawno obiecałem Wam nowy artykuł w każdą niedzielę. Do tej pory, bez tej obiecanki, udawało mi się utrzymać ten rygor. W chwili, w której się zdecydowałem, że już tak zostanie, od razu zaliczyłem wtopę. 😀 😀 😀 Za co najmocniej przepraszam. Życie Pana Winyla nie różni się niczym od życia innych ludzi: też w weekendy chcę odpocząć. Zazwyczaj udaje mi się to w sobotę, a w niedzielę, mogę przystąpić do pracy twórczej. Tym razem jednak mi się nie udało. Wraz z żoną i przyjaciółmi pojechaliśmy do
Kurortu Oybin w Górach Żytawskich, aby podziwiać tamtejsze formacje skalne, zadziwiający kościółek położony na zboczu góry oraz zabytkową kolejkę wąskotorową z roku 1928, która ciągle działa. Polecam. A teraz już przystąpmy do działania. Koniec tych usprawiedliwień 🙂
Nagrywanie – odwieczny zew!
Czyż to nie ciekawe, że ludzie bardzo pragną uwieczniać swoje życie? Pomniki, popiersia, rzeźby, portrety, pejzaże, malarstwo, papierki z sadzą, cylindry, dyski, nagrywanie. Każda z tych czynności miała pomóc nam przetrwać dłużej niż nasze własne życie. Czy to nie ciekawe, że dziś możemy słuchać głosu człowieka sprzed ponad 150 lat?
Trzeba nam wiedzieć, że za tym archaicznym dziś sprzętem stała potęga finansowa Edisona. Można uznać, że poszukiwania doskonałego sposobu zapisania ludzkiego głosu, ludzkiej aktywności artystycznej (nie bez przyczyny pewnie, jednym z pierwszych nagrań była piosenka), ludzkiego życia, to była sprawa poważna. Nie był to gadżet, który miał za chwilę przepaść. Wręcz odwrotnie, ewoluował i przetrwał do dziś.
Każdego dnia robimy, jako społeczeństwo miliardy, zdjęć, filmików, nagrań. Nasze pragnienie uwiecznienia fragmentu naszego życia jest ciągle żywe, a dziś mamy jeszcze taką łatwość dzielenia się tym (nie będę poruszał tematu jakości i sensu niektórych nagrań, bo to nie blog socjologiczno-psychologiczny). I tak samo było 50 lat temu, 80 i 100 i więcej. Ludzie chcieli coś uwiecznić na pamiątkę, aby się tym podzielić. Stąd obrazy, książki, zdjęcia, ogólnie sztuka.
Pierwsze nagrania ludzkiego głosu pokazują jak niedoskonałe było to narzędzie. Niemniej jednak trzeba zauważyć, że technologia bardzo szybko się rozwijała. Gdy Edison w 1877 roku skonstruował pierwszy fonograf, już 10 lat później, Emil Berliner na podstawie jego wynalazku zbudował pierwszy gramofon, zamieniając uciążliwe do reprodukcji cylindry, płaskimi , woskowymi dyskami. Kolejne 12 lat zajęło wprowadzenie płyt szelakowych, o wiele trwalszych i dających się wielokrotnie odtwarzać. Fonografia wybuchła jak supernowa. Z trzasków i chaosu, w bardzo krótkim czasie powstał nowy przemysł, który już teraz miał zapanować na… jak długo? Zobaczymy? Ale pewnie bardzo długo, dopóki ludzie będą chcieli nagrywać i dzielić się tym.
Co to jest acetat?.
Ogólnie rzecz biorąc, w obecnych czasach, jest to nic innego jak pośredni nośnik między źródłem nagrania, a metalową matrycą, z której tłoczy się płytę winylową. Od lat 30-tych do 50-tych szeroko używany do nagrań oraz do celów emisji radiowych. Dzisiaj używany rzadziej.
Różnie się go nazywa, inżynierowie przemysłu muzycznego, nazywają go najczęściej „lakierem”, nosi też nazwę dubplate’u (nazwa powstała na Jamajce) lub dysk transkrypcyjny (trascritpion disc) w języku radiowców sprzed prawie wieku.
Inaczej niż znane nam winyle, nie są tworzone przez wytłoczenie w masowej produkcji, a wycięcie za sprawą specjalnej maszyny rowka w powierzchni pokrytego lakierem dysku (stąd też potoczna nazwa „lakier”). Co najważniejsze, dzieje się to w czasie rzeczywistym, czyli źródło dźwięku jest odtwarzane i nanoszone na dysk w tym samym czasie.
Acetaty lub „lakiery” są tworzone w bardzo określonych celach. Prawie nigdy nie są na sprzedaż. Jeśli interesują Was aukcje acetatów, to sprawdźcie na samym dole, kilka z nich wymieniłem, ale kwoty jakie za nie zapłacono, przyprawiają o zawrót głowy.
Dlaczego acetat?
Acetaty, a właściwie lakiery, były używane w procesie produkcji winyli (są nadal, ale nie na taką skalę jak kiedyś) to stworzenia metalowej matrycy matki. Później zastąpiono to DMM’ami, o czym będzie za chwilę.
Z matrycy matki można było wytłoczyć tysiące winyli. Tak jak to się dzieje dziś. Ale dziś nas interesuje ten czas, w którym acetatów używano do zupełnie innych celów.
Nagrywanie w domu
W latach 40-tych minionego wieku, sprzęt do nagrywania dźwięku stał się dostępny dla przeciętnego Smitha. No może nie przeciętnego, ponieważ z początku był on bardzo drogi. Jednak popularyzacja tej metody spowodowała wzrost produkcji, co pozwoliło na zmniejszenie jej kosztów. Od tej pory można było nagrywać w domu własne piosenki, życzenia dla cioć, babć, wujków i innych członków rodziny.
Teraz już można było uwiecznić rodzinne spotkania, zapisać na dysku głosy naszych przyjaciół śpiewających nam Happy birthday. Od razu zaczęto zapisywać występy muzyczne, lub przemówienia.
Domowe sprzęty nagrywające miały dwa ramiona, jedno z głowicą nacinającą, a drugą do odtwarzania. Głowica tnąca pozostawiała za sobą wiór i należało pilnować, aby nie zawinął się od pod nóż, gdyż mogło to spowodować zniszczenie nagrania. A jakaż to byłaby strata, gdyby fragment domowej imprezy, nie został uwieczniony. Dobrze to znamy, gdy ktoś nam wlezie w kadr, gdy chcemy zrobić perfekcyjne zdjęcie 😀
I tak, od wielkiego wynalazku, za którym stały wybitne umysły, znaleźliśmy się w przeciętnym amerykańskim gospodarstwie domowym, wśród familijnych wzruszeń, uniesień a może i tragedii. Nie jesteśmy zatem osamotnieni w naszym współczesnym, zakrawającym już na manię, dzieleniu się nie tylko dźwiękami z naszego życia, ale też obrazami.
A co to jest DMM?
W przypadku acetatów mięliśmy zastosowanie poza przemysłem fonograficznym. Nagrania były tworzone w domach, na spotkaniach, a nawet maszyny nagrywające wraz z dyskami były zabierane przez naukowców w ich dalekie podróże. Tysiące dysków z takimi zapisami można odnaleźć w muzeach. Dopiero wprowadzenie tej metody do masowej produkcji i tworzenia matryc używanych do tłoczenia płyt winylowych spowodowało ich znaczną popularyzację.
W latach 80-tych minionego wieku, dwie firmy sprzęgły swoje moce i stworzyły technologię DMM.
DMM czyli Direct Metal Mastering, który odróżnia się od wyżej wspomnianego procesu, usunięciem „lakieru” jako pośrednika w procesie przenoszenia dźwięku. DMM to nic innego, jak nacinanie rowka bezpośrednio na stamperze, czyli inaczej ma matrycy matce. W przypadku tworzenia matrycy z „lakieru”, najpierw nacinało się wspomniany lakier, z niego tworzyło się dopiero matrycę, a z matryc winyle. W przypadku techniki DMM, proces ten został skrócony. Technika DMM została opracowana i wprowadzona na rynek we wczesnych latach 1980-tych przez firmy Neumann i Teldec.
To charakterystyczne logo jest zastrzeżone. Tylko płyty nacięte na tych maszynach mogą mieć takie logo na okładce i labelu. Choć potocznie się przyjęło nazywać bezpośrednie nacinanie DMM’ami, to faktycznie tylko te robione na maszynach Neumann’a nimi są.
Dlaczego wymyślono DMM?
Po pierwsze, uprościło to proces, co w produkcji winyli ma ogromne znaczenie. Tworzenie płyty ma wiele faz, a materia jest bardzo delikatna, o błąd nie trudno. Zatem usunięcie choć jednego elementu tego procesu pozwoliło zapewne, jeśli nie podnieść jakość, to przynajmniej zmniejszyć koszt. Odpada nam całe zaplecze galwanizacyjne, które musiało być w przypadku tworzenia matryc z „lakieru”. Nacinanie w miedzi, bo to jest materiał, z którego tworzy się DMM’y, redukuje szumy, oraz pozwala lepiej odwzorować nacinany materiał. Aby wyciąć rowek w „lakierze” konieczne było podgrzanie noża, co powodowało, jego „odbicie” podczas chłodzenia. W przypadku nacinania w metalu, używa się diamentowego ostrza, które jest znacznie precyzyjniejsze.
I po co to wszystko?
Dochodzimy zatem do konkluzji.
Mamy już ponad 150 lat doświadczenia w nagrywaniu. Od prymitywnych metod, za którymi stał jeden z najpotężniejszych umysłów tamtej epoki, do wyszukanych i bardzo precyzyjnych technologii współczesnych ciągnie się historia nagrywania.
Przeznaczenia były różne, aż w końcu płyta winylowa znalazła stałe miejsce w naszych domach, sercach i uszach. Skomplikowane procesy akustyczne, chemiczne, fizyczne i chyba magiczne 😀 doprowadziły do tego, że obecnie możemy się cieszyć słuchaniem muzyki i dzieleniem się nią.
W dobie internetu, streamingu, smartfonów jest sporym wyzwaniem zwrócenie się do tego „antycznego” nośnika, jakim jest płyta winylowa. „Są drogie i niewygodne” jak mówi popularny dowcip, ale pozwalają nam się zatrzymać się w naszym życiu, złapać chwilę oddechu. Ja nie potrafię słuchać winyla w pracy, jako tło. Gdy chcę posłuchać muzyki z płyty winylowej, poświęcam na to czas i dzięki temu, mam chwile relaksu.
Przez dekady, ludzie grali, śpiewali, pisali piosenki i mięli pragnienie ich uwiecznienia. Ale nie tylko muzyka, nie tylko twórczość artystyczna była zachowywana. Wzniosłe i mniej wzniosłe wydarzenia również. A nawet odgłosy samolotów, pociągów, ptaków, żab 🙂 Wszędzie, gdzie pojawiał się człowiek, chciał to przekazać innym, bliskim, którzy z nim nie mogli uczestniczyć w tym, co przeżywał.
Historia nagrywania to historia ludzi.
Możemy mówić o technologiach i technika, procesach i poziomie ich komplikacji. Rozważać co jest lepsze? DMM czy „lakier”? Co brzmi lepiej, a co gorzej? Czy lepsze jest stereo czy mono? A może kwadrofonia? I tak możemy się w tych dywagacjach zakopać, że możemy zapomnieć o ludziach, którzy za tym wszystkim stali i którzy ciągla za tym stoją.
Nie chcę powiedzieć, że zamiast rozmawiać o wynalazku Bella, mówić o nim, bo to by do niczego nas nie doprowadziło (choć sam siebie zainspirowałem, żeby poszukać trochę literatury o ludziach, którzy tworzyli historię fonografii). Tworzenie nagrań, to od zawsze byli ludzie, od inżynierów po słuchaczy i o tym warto pamiętać. Same przedmioty są martwe, to my mamy Ducha, który je ożywia, wprowadza w ruch, w wir, w obrót.
Różne marki sprzętu, rożne wytwórnie, różni artyści, różni słuchacze. Czy wyobrażacie sobie jakie kombinacje, nieskończone, mogą tworzyć te cztery składniki? Skoro tak, to spory, co jest lepsze, co jest gorsze można uznać, za bezsensowne. Zatem o czym rozmawiać?
Dzielić się, tym, co nasza kombinacja nam daje, co wnosi do naszego życia. Zamiast powielać schematy, twórzmy własny model słuchania, odtwarzania, nagrywania. Dzielmy się tym, historia nagrywania to historia ludzi, twórczych ludzi. A każdy z nas został stworzony na obraz Tego, który wszystko stworzył. Kreować się zatem nie krępujcie 🙂
Koniec
Podsumowując, mam nadzieję, że udało mi się Wam naświetlić o co chodzi z tymi dwoma terminami. Chciałem opowiedzieć o ludziach, używając tych technologicznych rozważań, o nas. Mam nadzieję, że choć częściowo mi się udało.
PS. najdroższe acetaty!
Elvis Presley – „That’s All Right” €64,000
The Beatles – sześciominutowa rozmowa między Fab Four a zespołem The Beach Boys osiągnęła cenę $10,400. Ciekawostka jest to, że w tym samym roku, ten acetat został kupiony na pchlim targi za niecałe $5.
Jeśli znajdziecie jeszcze coś ciekawego w sieci, nie omieszkajcie dodać tego w komentarzu 🙂
Źródła:
- https://en.wikipedia.org/wiki/Acetate_disc
- http://www.rarebeatles.com/photospg/acetate.htm
- http://www.obsoletemedia.org/acetate/
- http://www.moremusic.co.uk/links/features/acetate.htm
- https://www.hifi.pl/slownik/dmm.php
Pozdrawiam
Polecane treści: