fbpx
DLACZEGO WINYL 3 - PAN WINYL

DLACZEGO WINYL 3

Cześć!

No dzisiejsza Kawa z Panem Winylem, to była petarda! Zanim włączyłem transmisję Live zapisałem sobie to o czym chcę rozmawiać. To chyba pierwszy raz w życiu, gdy usiadłem przed programem i zapisałem całą historię, którą chciałem się z Wami podzielić.

Kolekcjonowanie płyt winylowych

Dziś chcę Wam opowiedzieć o zjawisku, bardzo często bagatelizowanym. Kolekcjonowanie w ogólnej opinii to zbieranie czegoś. W naszym przypadku: płyt winylowych. Niedawno opublikowałem wpis, na FB, o tym, że wszechświat jest winylem, i nie do końca zostałem zrozumiany! Kolega Filip, napisał, że bym nie przesadzał, bo to w końcu tylko kawałek plastiku. No ja rozumiem, że to jest kawałek plastiku, tak jak samochód to trochę złomu, a chleb to trochę mąki. Tym sposobem, możemy obrzydzić sobie każdą dziedzinę życia, strywializować i spłaszczyć. To właśnie bycie kolekcjonerem, pozwala mi tak pompatycznie się wypowiadać:

„Są drogie, są nie praktyczne, zajmują dużo miejsca. Ale gdy je widzimy, to wali nam serce, krew uderza do głowy i zbaczamy z pierwotnie obranej trasy, żeby trochę pogrzebać. To nawet nie musi być sklep, to może być dziadek na lokalnym ryneczku z pudłem wypchanym charakterystycznym kształtem.”

I nie widzę w tym nic przesadzonego 🙂 Nie da się oszukać uczuć, jak się coś czuje to się czuje i już.

wszechswiat

Pasja

Co tak naprawdę kryje się za tą pasją? Dlaczego szukamy konkretnego wydania, konkretnego tytułu? Jak to się dzieje, że jesteśmy skłonni zapłacić nie małe pieniądze za upragniony krążek, tylko byle go mieć?

Co się dzieje, gdy już trafimy takiego rarytasa? Czy nasze życie nagle się zmienia? Pojawia się w nim jakaś nowa, unikalna wartość? Coś co trwale nas przemienia? Stajemy się posiadaczami przedmiotu, który ileś tam osób uznaje za wartościowy, a reszta świata ma zupełnie w… pamięci wtórnej.

Odpowiedź na wszystkie powyższe pytania brzmi, nie, nie i nie! Nie zmienia, nie pojawia się żadna, inna unikalna wartość, nie przemieniamy się!

Zatem musi chodzić o coś innego. Okazuje się bowiem, że te przedmioty naszego pożądania, oprócz swojej wartości rynkowej, mają coś jeszcze do zaoferowania. A nawet już nie one same, ale chęć ich posiadania, zdobycia.

Czym jest kolekcjonowanie?

Kolekcjonowanie to jest podróż, w której mamy przystanki na chwile radości, gdy trzymamy w rękach upragniony skarb i możemy go posłuchać, smakować dźwięki i karmić swoje zmysły wizualnymi walorami zdobyczy. Nasza uciecha trwa chwilę, bo już za moment wstajemy z fotela i ruszamy na kolejne łowy. Najpierw internetowe rozeznanie, co, gdzie, kto i za ile. Aż trafiamy na trop, zawężamy poszukiwania i nawet się nie postrzegamy, już siedzimy w samochodzie prując na jakąś giełdę, bo tam, będzie ten, który ma to: kolejny skarb.

Gdy mnie się trafia taka gratka, to mam w sercu ogromne poruszenie, czuję, że coś się dzieje, że żyję. Obojętnie czy jestem w sklepie, czy w komisie, czy na giełdzie, czy na pchlim targu, serce wali mi jak młotem, coś dziwnego dzieję się ze wzrokiem, wszystko co jest kwadratowe i cienkie, powoduje u mnie nagły skok adrenaliny, nawet jeśli to są kalendarze ścienne. Dopadam do takiego stosu, pudła, czy regału, jak umierający z pragnienia na pustyni, dopadający sadzawki w oazie. Zaczynam grzebać, kolejne okładki migają mi przed oczami, aż trafiam, na tę jedyną. Jest, to jest coś. Nie mam pojęcia co, to, ale na pewno jest to coś ekstra.

Kiedyś trafiłem taki krążek na carboocie:

Number Nine Bread Street

R-4346925-1403263386-9135.jpeg

Kupiłem tę płytę za 2 funty. A sprzedałem za 225 funtów. To ja umieściłem ją na Discogs, a dopiero później dowiedziałem się, co to za album. Number Nine Bread Street to miejscówka, w której dokonano amatorskich nagrań live. Nic specjalnego, jeśli chodzi o muzykę, ale znalazł się ktoś, zdaje się z Korei, kto był na tyle szalony, aby sobie ten krążek kupić do swojej kolekcji.

Buszowanie w płytach zawsze się wiąże z takim ryzykiem, że coś takiego się znajdzie, co spowoduje, że na chwilę oszalejemy ze szczęścia. Jeśli nawet nie trafiamy tego, czego szukamy najbardziej, to przecież na ziemi jest tyle płyt i zespołów, że zawsze (no prawie zawsze) znajdziemy coś dla siebie.

Historia z Number Nine Bread Street, to jedna z dziesiątek takich historii polowań. To było w UK, w kolebce winylowej, gdzie winyl nigdy nie umarł i gdzie produkowało się go w ilościach kosmicznych.

I to takie wydarzenia odpowiadają w moim życiu za ten skok adrenaliny, nawet gdy wchodzę na pocztę i widzę, już wcześniej przytoczone kalendarze. Te emocje nie dają sie porównać z niczym innym.

Winylowa przedsiębiorczość

To jest taki fenomen, który łączy się z kolekcjonowaniem. Wiadomo, że każda płyta coś kosztuje. Wiadomo, że nie zawsze nas stać, na to co byśmy chcieli. Ale jak to się dzieje, że widzę wasze kolekcje i z grubsza rzecz biorąc, to są wszystko rzeczy, na które nas nie stać 😀 Bo okazuje się, że wraz z rozwojem kolekcji nabieramy pewnych cech, których wcześniej u siebie nie obserwowaliśmy. Jeździłem na giełdy z konkretną sumą, za którą chciałem kupić konkretne płyty, zabierałem ze sobą coś na wymianę (niektórzy z Was kupują duble, bo są w dobrej cenie, a potem zamieniacie je na inne wartościowe płyty, bardziej pasujące do Waszej kolekcji) i tak wyposażony przystępuję do zakupów. Nie dam 90 zł za Dire Straits „Making Movies”, bo to jest 1 funtowa płyta w UK. Ale 100 za Siekierę, to mogę dać i takie podobne spekulacje i handle. Gdyby podstawić zamiast płyt jakieś akcje, to okazałoby się, że z kolekcjonerów są nieźli maklerzy giełdowi. 😀

Dobre zarządzanie kolekcją, to też emocjonalne opanowanie. Bo tutaj emocje są ogromne.  Nie mam pojęcia czemu, bo nie chodzi tylko o to, że coś kosztuje. Pamiętam taką sytuację, na jednym z ostatnich carbootów w UK, gdy w bramie minąłem się z jakimś nastolatkiem, który niósł naręcze, całą dyskografię, Iron Maiden w oryginalnych wydaniach. Młody miał banana na buzi jak stąd do Honolulu i z powrotem. Myśli jakie mi przeszły wtedy przez głowę, wstydzę się do dziś. Tak, trzeba być opanowanym i nie tracić zimnej krwi, bo można starci nie tylko psychiczne zdrowie, ale też nie mały kapitał.

Dla mnie kolekcjonowanie płyt to nie jest pójście do dyskontu, zakupienie 10 płyt i gramofonu za 250 zł. Kolekcjonowania się uczymy. Możemy zacząć od biedronkowych płyt i sprzętu, ale to tylko początek. To otworzenie  bramy do fascynującego świata, gdzie miesza się historia, kultura, polityka, sztuka wielkiego świata z osobistymi doświadczeniami i  podróżami, w jakie nas zabierają muzycy i muzyki z całego świata. Każda nuta jest wpasowana indywidualnie w nasze życiorysy, każdy dźwięk z płyty winylowej Beatlesów, który przeszywał serca młodzieży 40 lat temu, ten sam dźwięk, z tej samej płyty robi to dziś, teraz! To jest tak genialne, że aż trudno te wszystkie niuanse pochwytać i opisać.

W tym wywiadzie, Jack White, bardzo ciekawie opowiada o tym, czym dla niego są winyle.

„99 a może 100 na 100, którzy posłuchają winyla z dobrego stereo, już przy tym zostają”: – Mówi Jack White.

Co więcej można dodać? To mówi wszystko.

Kolekcjonowanie to wielka przygoda, w której nie da się po prostu siedzieć w domu i klikać. Trzeba się ruszyć, spotkać z ludźmi, pogadać z nimi. Trzeba się czegoś nauczyć, żeby nie dać się sfrajerować jakiemuś winylowemu dziadydze. Trzeba się ogarnać, bo nie zawsze na wszystko nas stać, a my nie lubimy biadolić, że jest drogo. My lubimy pomyśleć, zadziałać, przejąć inicjatywę, i nie czekać na kolejny rzut do biedry jak na zbawienie!

Ludzie, podziwiam Was za Wasze pasje, miłość i oddanie! Jesteście wspaniali.

Tutaj kilka cytatów z dyskusji pod tym filmikiem z FB:

Patryk: A ja przez winyle nawet organizuje czasami spotkania ze znajomymi i każdy puszcza swoją płytę i gadamy pijemy kawkę albo whisky i na chwile jesteśmy krytykami muzycznymi 🙂

Marcin: Wydaje mi się że to uzależnia 😉 W zasadzie bardzo czesto jeżdzę na flomarki:D Niestety czasem nic nie udaje sie kupić ale nadzieja zawsze jest ze znajdzie sie cos wyjatkowego. A ta adrenalina gdy czegos szukasz i coś już znajdziesz… Bezcenna 😀

Mariusz: Budowanie kolekcji nie polega na chaotycznym kupowaniu i wydawaniu kasy w błoto…

Sebastian: Ja podczas każdego wyjazdu kupuję płytę. .. jako pamiątkę

A w tle leci:

Pozdrawiam

Pan Winyl

Komentarze: 2

  1. Dla potwierdzenia słów Jacka White, ostatnio odwiedzili nas znajomi z UK i oczywiście atrakcją wieczoru były moje winyle i zestaw stereo i ohy i ahy . Koleżanka mówi że dużo kupuje winyli w UK ale wszystko przywozi tacie do Polski i ja na to czemu sama nie słucha itd a ona że nie wie o co do końca chodzi q tym wszystkim. Przegadaliśmy cały wieczór pokazałem jej i jej mężowi co i jak i oczywiście sprezentował en jej mój pierwszy gramofon na którym sam się uczyłem był to klon Sanyo mianowicie Siemens RW 300 DDrive . Była przeszczęśliwa 🙂 Mija kilka dni dostaje fotki salonu … A tam mój gramofon, wzmacniacz Technics z lat 90 i kolumny oraz ich uśmiechy 😉 Tak to już jest z winylami niebezpiecznie uzależniają 😉

    1. No i tak jest 🙂 Widać, że to jest coś silniejszego! Trzeba by naprawdę się zaprzeć, żeby nie docenić cudu jakim jest dobry winyl na dobrym stereo, szczególnie w czasach, gdy szczytem uniesień muzycznych zaczyna być muzyczka z głośniczka podczepionego pod telefon 😀 Pozdro Dzięki za koment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *