fbpx
DLACZEGO WINYL 4 - PAN WINYL

DLACZEGO WINYL 4

Cześć!

W minionym tygodniu trochę potargało 🙂 Wrzuciłem recenzję (szumnie to nazwałem) płyty System Of A Down na fanpage na FB. Ich wszystkie płyty zostały wydane na winylach, niektóre po raz pierwszy, np.: płyta debiutancka pt.: „System Of A Down”. A że to kapela jedna z ważniejszych nie tylko ogólnie, ale też, dla mnie szczególnie, to czekałem i się doczekałem, ale… zobaczcie sami:

I owa recenzja, już będę się trzymał tej terminologii, wzbudziła sporo emocji. Podniosły się głosy, że się mylę, że ta płyta brzmi świetnie. I że to wina mojego sprzętu. Mam za tani sprzęt, żeby się wypowiadać. Ktoś podał argument, że to wydanie jest lepsze od oryginału na CD, bo słychać więcej szczegółów. I to są nawet argumenty do przyjęcia, ponieważ, może faktycznie więcej słychać, bo na winyl da się upchnąć więcej, może faktycznie mój sprzęt jest słaby, ale jedno jest pewne, nie podoba mi się to brzmienie i już! A z czego to wynika?

Może czas postawić kilka ważnych pytań.

  • Po co są reedycje?
  • Jak są produkowane?
  • Kto za to odpowiada?
  • Jakimi technikami są robione?
  • Z jakich materiałów?
  • Kto odpowiada za mastering?
  • Gdzie były nacinane matryce?
  • na czym są słuchane?
  • itp.

Są to pytania, na które warto sobie odpowiedzieć, ponieważ w internecie można natknąć się na zupełnie skrajne opinie na ten temat. Jedna płyta może mieć fantastyczne recenzje, to te wykupione przez promotorów, oraz te napisane przez konsumentów, którzy faktycznie odsłuchali krążek. Dobrze jeśli są zbieżne 🙂 .

Są ludzie, którzy przekreślają współczesne wydania, nawet nie tylko reedycje, zupełnie, wszystko co wydane później niż w latach 80tych. Argumenty padają różne, nie kupują nowych winyli, ponieważ:

  • śmierdzą cyfrą,
  • są obrabiane cyfrowo (może dlatego śmierdzą cyfrą),
  • są nagrywane cyfrowo (chyba tym bardziej śmierdzą cyfrą),
  • bez sensu kupować winyle współczesnych kapel, skoro od początku „idą cyfrą”,
  • są za drogie i w podobnej cenie można kupić płyty z epoki.

Te pierwsze cztery argumenty są bardzo dziwne, jakby same słowo cyfrowe było absolutnie zbieżne ze złym brzmieniem. Już w latach 80-tych kapele takie jak Dire Straits, Suzanne Vega czy Eric Clatpon korzystali z cyfrowego zapisu, a mimo to ich płyty dziś świetnie brzmią. Piąty argument nie jest pozbawiony sensu. Po co kupować reedycję Krawczyka za 60 zł, skoro na giełdach można kupić oryginał, w dobrym stanie za 10 zł?

Myślę, że warto przyjrzeć się temu tematowi i postanowiłem przeprowadzić małe śledztwo, o których wynikach na pewno Was poinformuję.

Jedno trzeba jasno powiedzieć, że z materiału zmasterowanego na płytę CD (czyli wielokrotnie skompresowany) można zrobić mastering na płytę winylową. Z racji tego, że są to dwa różne nośniki, o różnych walorach i ograniczeniach, taki remaster będzie, prawdopodobnie brzmiał dość słabo.

Niestety, w latach 90-tych, nie było tej świadomości, że winyl po raz wtóry się odrodzi i bardzo dużo albumów przetrwało do naszych czasów w formie zapisu na płytę CD. Możliwe, że stąd właśnie bierze się to „obrzydzenie” do słowa cyfrowe. Remasterowane w ten sposób płyty z formatu CD na winyl, naprawdę mogą brzmieć kiepsko, niska dynamika, brak przestrzeni i ogólne skapcanienie dźwięki 😀

Nie wiem, czy zauważyliście pewną dynamikę podobieństw między okresem gdy CD wypierało winyle. Wręcz wyrzucono całe kolekcje z domów, pod śmietnikami nagle znajdowały się dzisiejsze fortuny.

Sam miałem, prowadząc jeszcze sklep stacjonarny w UK, takie sytuacje, że przychodzili ludzie, chcący odbudować swoje kolekcje z młodości. Kiedyś wyrzucili wszystko i zastąpili płytami CD. Minęło 20 lat, panom przybyło siwych włosów i okazało się, że to nie jest to samo. A teraz chcąc odbudować, to co wyrzucili, muszą sprzedać drogi samochód. Przerażenie w ich oczach łączyło się z wściekłością na własną głupotę!

Dziś mamy podobnie, jak 20-30 lat temu, ludzie wyrzucali winyle, zachwycając się czystością cyfrowego dźwięku, dziś wyrzuca się to co zostało cyfrowo stworzone. To jest zupełnie naturalne w kulturze mass mediów, nowa moda, nowy szał, nowe doznania. Nagle pojawiają się gorliwi neofici, którzy głoszą: tylko fotografia analogowa, jak samochód, to tylko mercedes bez albo Jagi z manualną skrzynią, tylko książki papierowe 😀

Sam lubię te wszystkie rzeczy, ale jestem fanem „złotego środka”. Płyta CD dała nam nowe możliwości, żaden winyl tak się nie da urobić 🙂 Ale winyl, ma inne walory, ma tzw. „duszę”. Frazes oklepany. Trochę jak z indiańskiej mitologi, wszystko co istnieje ma jakąś duszę 😀 jakiegoś ducha.

Obecnie wiemy, że wszystko emanuje jakąś energią i oddziałuje z innymi przedmiotami. Książka ze wzrokiem i z dotykiem, płyta winylowa ze słuchem i z dotykiem, nie tylko z naszym dotykiem płyty, ale też igły i płyty. To jest unikalny moment, gdy mikroskopijna igiełka wpada w maleńki rowek i możemy cieszyć się płynącą z głośników muzyki.

W naszych uszach zaczyna brzmieć dźwięk… i co się dzieje. Albo nam się podoba, albo nie. Jakie ma znaczenie, czy zostało nagrane cyfrowo, czy analogowo? Chodzi o to, czy sprawia mi przyjemność jej słuchanie. Nie tylko czy lubię danego artystę, jego piosenki, teksty, muzykę, ale też czy brzmi to odpowiednio dla mnie. Nie muszę mieć siódmego stopnia wtajemniczenia w krąg wielkich audiofili, wystarczy, że wiem czy mi się podoba, czy nie.

Osobiście uwielbiam płyty winylowe z czasów, gdy była ona głównym nośnikiem muzyki, gdy studia nagrywały tylko analogowo, bo nie było innych technologii, ale nie odrzucam, tego, co się dokonało w latach 80-tych i 90-tych, tego co dzieje się obecnie.

Wierzę, że ciągle są ludzie, którzy kochają piękne brzmienie, ba! znam takich. Sam do nich należę. Jeśli podejdę do muzyki tak purystycznie, to okaże się, że sporo rzeczy mnie ominie. I nie chcę być mądrzejszy od mistrzów muzyki, którzy sami, a nagrywali już 20-30-40 czy 50 lat temu, dziś nie stronią od form cyfrowej obórki, cyfrowego zapisu.

Na pewno, nie ma we mnie zgody na lipę, w stylu, róbmy winyle z CD. Bo nie ma innej możliwości. Jeśli coś zostało zmasterowane pod CD, to nie zostało zmasterowane pod winyl,  niech zostanie to w formie CD. Można zrobić reedycję CD, jeszcze bardziej zbajerować, bo co chwila są nowe pomysły i techniki, aby coś brzmiało lepiej.

Pamiętam, gdy Kamil z Soyuz Studio remasterował oryginalne nagrania pierwszego albumu CKOD, powiedział, że miał okazję zrobić to teraz, tak jak wtedy chciał, jednakże wtedy nie mógł z powodu czasowych ograniczeń.

Nie ma jednej odpowiedzi, bo czynników jest wiele. Materiały źródłowe nagrań różnią się od siebie. Ich jakość także. Każde nowe reedytowane wydanie ma swoją własną historię. Możemy przy każdej płycie zadać tę serię pytań z początku tego wpisu, bo odpowiedzi, nakierują nas na to, czy dany tytuł jest w kręgu naszego zainteresowania. Wielu producentów obecnie, bardzo się przykłada do pięknych reedycji, nie tylko pod względem wizualnym, ale też brzmieniowym. Oczywiście, trzeba brać pod uwagę wartości sprzętowe odsłuchu, bo kombinacji jest nieskończona ilość i to jest inna przygoda. I temat na innego bloga 😀

Nie mam nic przeciwko cyfrowej obróbce dźwięku, ani cyfrowym nagraniom, źródłowe pliki, przed kompresją, nadają się na mastering na winyl, na cd, kasetę i streaming.

Lubię patrzeć na rozwój technik nagrywania i odtwarzania dźwięku w korelacji z technikami nagrywania i odtwarzania obrazu. Czasami sobie myślę, co by było gdybyśmy zaczęli wracać do jakości VHS? No nikt przy zdrowych zmysłach by na to nie poszedł. Ja uwielbiam jakość HD czy Blue Ray, dźwięk surround, te wrażenia. Nikt nie rzuca kapciem w ekran i nie krzyczy! To śmierdzi cyfrą!

Tym optymistycznym akcentem zakończę dzisiejszy wpis, zapraszając jednocześnie, to obejrzenia zapisu piątkowej kawy z Panem Winylem, który stał się inspiracją, dla tego wpisu:

i jeszcze dzisiejszy odcinek [29/10/2018] odcinek Kawy z Panem Winylem, niejako podsumowanie tematu:

W następnym odcinku #dlaczegovinyl zatrzymamy się chwilkę przy technikach nacinania matryc: czym się różni lakier od DMM-u i jakie ma to dla nas znaczenie, jako kolekcjonerów i słuchaczy!

Dziękuję

Pan Winyl

Komentarze: 18

  1. Bardzo, bardzo dobry tekst. Sprawiłeś mi wiele przyjemności tego wieczoru. Złoty środek, pamiętajcie o tym słuchaczki i słuchacze, miłośniczki i miłośnicy muzyki. (przepraszam, że pominąłem tu grupę audiofilską płci obojga, ale odnoszę wrażenie, że dla tej grupy muzyka jest tylko dodatkiem do klamotów)

    1. Dodatek do klamotów 😀 piękne 😀 Pozdrawiam i ps. gdybym miał milion hajsów tez bym był pewnie audiofilem, a tak jestem winylofilem 😀 tylko, albo aż 😀

  2. Świetnie powiedziane, też tak myślę że nie trzeba być audiofilem by słuchać muzyki tylko dla tego że ma się sprzęt za parę tysięcy, a słucha się muzyki bo się ją kocha jest to w jakiś sposób ukojenie dla duszy, myślę że ludzie nauczyli się tylko marudzić a nie doceniają tego co mają i nie potrafią korzystać, prawda jest taka że jedni wolą vinyl inni cd itd, nie jestem jakimś może wielkim pisarzem, ale wiem jedno kocham muzykę i będę jej słuchał nie ważne na jakim nośnik ale za to w dobrej jakości pozdrawiam. PS świetny artykuł

    1. Dzięki Robercie, że zechciałeś się wypowiedzieć, to bardzo cenne, Twoje zdanie wnosi bardzo ważny głos, muzyka to coś więcej niż sprzęt, wypasione wydania, całe te gadżety. Kiedyś słuchało się ze zdezelowanego „jamnika” z głośniczkami jak pierdziawki, muzyka, była najważniejsza, samo posiadanie kasety, było czymś! Całe szczęście te okropne czasy minęły i żyjemy w dobrobycie, gdzie mamy dużo większe możliwości ogarnięcia przyzwoitego sprzętu. A co to zanczy przyzwoite? Dla każdego coś innego. Jedni zaczynają z gramofonem z biedry inni szykują grubsze hajsy, ale najważniejsza, powinna być ciągle muzyka 🙂 Bo to przez nią i dla niej 😀 tak ja mam przynajmniej 🙂 Żeby forma nie wzięła góry nad treścią, a do audiofilil mam wielki szacunek, za ich pieczołowite poszukiwanie idealnego dźwięku, to przez takich pasjonatów właśnie, powstają nowe technologie, ludzie szukają i szukają, to co 20 lat temu było drogie, dziś już można nabyć za budżetową pensję, i jeśli nie gonimy za nowinkami, to z czasem, będzie nas stać na coraz lepszy sprzęt, tak mi się wydaje. 🙂 Pozdrawiam Pan Winyl

  3. Tu trzeba o jednej rzeczy pamiętać. Kiedyś winyle były klasycznym formatem wydawania płyt. Dziś są dodatkowo przedmiotem kolekcjonerskim. Dlatego wykorzystują to firmy fonograficzne.
    Prawidłowo, mastering robi się z taśm zarejestrowanych w studio. Tak jak napisałeś, inny mastering robi się pod kątem CD, inny pod kątem winyli, a inny – oczy nie wszyscy wiedzą – pod kątem radia (te pliki i single, które dostają DJ’e).
    Z racji tego, że debiut System of a Down nie ukazał się pierwotnie na winylu, podejrzewam, że firma fonograficzna świadomie teraz wydała „słaby” brzmieniowo winyl, bo wielu fanów go i tak kupi, gdyż po raz pierwszy ukazuje się w tym formacie. Minie kilka lat i ponownie ukaże się ten debiut na winylu, tym razem z prawidłowym masteringiem przeznaczonym na winyl, zrobionym bezpośrednio z taśm studyjnych. Nie ma to, jak dwa razy sprzedać tę samą płytę :).

    1. Dwa, albo trzy i więcej 😀 Może być jeszcze na 180 gram i na 200 gram, i na prędkości 33 i 45 i jeszcze z nie publikowanymi utworami, których nagle znaduje sie w piwnicy 20 i robi się z tego 10 kolejnych płyt 😀 Takim zabiegom nie ma końca, a najbardziej cierpią na tym fani muzyki, bo boom na winyle, w rzeczy samej przyczynia się do zabijania tego formatu, nawet wytrawnym kolekcjonerom ciężko się poruszać w tym gąszczu, nieprawdaż?
      Pozdrawiam i bardzo dzięki, za Twój, jakże ważny głos w dyskusji 🙂
      Pozdrawiam
      Pan Winyl

  4. Ja uważam że jeśli coś można zdobyć w oryginale to tego się trzymajmy, aczkolwiek są takie reedycje które brzmią rewelacyjnie i zabieg cyfryzacji wyszedł im tylko na dobre np. Masteringi starych polskich nagrań… Przeskakujemy w latach 80 z nagrań MONO na STEREO ( tzwZ archiwum polskiego Beatu ) brzmi w porównaniu do pierwowzoru fenomenalnie i potem długo długo nic i bodajże od 2015 roku ponowne reedycje klasycznych polskich albumów i znowu przeskok i tu już były zabiegi cyfryzacji ale wyszło super. Np Czerwony album Czesława Niemena brzmi w końcu równo i czysto bo teraz mamy takie możliwości a w tamtych czasach studia nagraniowe nie wytrzymywały jego muzyki i zresztą połowy sceny rockowej też. Więc w celu wyciągnięcia lepszego brzmienia jestem całkowicie za!!! Natomiast jeśli chodzi o sztuczne pompowanie kasy na reedycji słabo brzmiącej na winylu z cd to jestem na nie… I nie raz już słyszałem słabe recenzje wydawnictw winylowych ale jakoś w szczególności tyczy się to kapel metalowych… Coś tam nie gra… Bo reedycje winylowe już innych gatunków brzmią dobrze a nawet nie które fenomenalnie ale coś te metale czasami nie ogarniają :):):)
    A z drugiej strony jest bum na winyle i trzeba właśnie szukać, szperać czytać gadać by uniknąć gównianych produkcji czy to z cyfry czy to z analogowych zapisów…

    1. Cześć! Z tym się zupełnie zgadzam, żebyśmy sobie pomagali unikać wtopek! 🙂 W końcu, płyty winylowe to zawsze był łącznik a nie dzielnik ludzi 😀 Nie da się zremasterować lat 70tych, ani tamtej atmosfery, ale możemy wciągać tamte klimaty do współczesnego życia, wspólne spotkania, słuchania muzyki, dyskusje. W końcu muzyka łączy, prawda? Dzięki Patryk za koment 🙂 Zawsze można na Ciebie liczyć 🙂 Pozdro
      Pan Winyl

  5. Wspomniane U2 przez Tomka , czy ścieżka dźwiękowa Interstelar, czy ostatnio zamówione przeze mnie Odium albo John Coltrane wszystko miało w sobie zabiegi cyfrowe ale nie uważam by było to wadą wręcz tym produkcją wyszło to na dobre… Oczywiście jest różnica w odsłuchu, czystości i brzmieniu ale żeby to była jakaś szczególna wada że muzyka brzmi dobrze… Niestety żyjemy w XXI wieku i nie da się już nie których rzeczy zrobić tak jak kiedyś, po prostu dlatego że już nie ma nawet tego sprzętu a jak jest to mało kto się na tym zna… Pamietam jak Lao Che się wypowiadało jak ciężko im było nagrać Powstanie Warszawskie w starym analogowym stylu na analogowym sprzęcie. Brzmi to na cd rewelacyjnie na winylu nie słuchałem więc nie mam odniesienia ale chciałem tylko pokazać że to jest pierwszy zespół o którym ja słyszałem że takie coś zrobił od 20 lat … Chciał uzyskać analogowe brzmienie… Więc jesteśmy troszkę skazani na cyfrę…
    Jeszcze jest takie ważne zjawisko jak reedycja już nieosiągalnych rzeczy albo za olbrzymie pieniądze i połowa tych nagrań jak nie 3/4 też jest już po obróbce cyfrowej i możemy się cieszyć jakimiś nagraniami i nie musimy wydawać na nie 1000 zł i więcej … Tak jak w moim przypadku z Odium, nagrali album na cd w 1996 i koniec…niedostępne albo za takie pieniądze że szok i dzięki Tomaszowi mam to na winylu za 140 zł i bardzo się cieszę że mogę sobie posłuchać dobrej muzyczki 🙂

    1. I czy nie oto w końcu chodzi? Żeby posłuchać sobie muzyczki ? 🙂 Kurde! jak byłem młodziaszkiem, to miałem jakiś kaseciak, jakieś kasety, jakieś słuchawki. Brzmienie? A kto to wtedy wiedział, co to jest brzmienie? Fajnie łoili, to się słuchało. Potem zaczęły się pojawiać inne sprzęty, jakieś finanse i się zaczęło, szkoda, że po drodze w tym, czasami tracimy tę pierwszą miłość do muzyki 🙂 Ale nic straconego, zawsze jest szansa wrócić 🙂 Mamy teraz inne czasy i dostęp do sprzętu większy. Teraz następują jakieś identyfikacje z tym sprzętem, to super, tamto syf. jeśli masz Denona, to jesteś luj, jak masz Martnza to jesteś gość 😀 Ja wracam do słuchania muzyki 😀 Pozdrawiam
      Pan Winyl 🙂

  6. Panie Winylu, bardzo ciekawy wpis.
    Powiem tak… Kupiłem kilka winyli ze stonki, a nuż trafiła się Pornografia Kjurów… I co, i nie słucham jej na winylu, a na mp3 (wstyd się przyznać). Zachodzi pytanie dlaczego?
    A dlatego, że brzmienie tej reedycji zwyczajnie mi się nie podoba, a gramofon, wzmacniacz, słuchawki, głośniki mam przyzwoite i nawet na nich brzmienie tego albumu mnie zniechęca.
    Ale z drugiej strony… Jak brzmi wydanie z epoki? 🙂
    Może to o prostu mastering tej płyty od początku jest jaki jest.
    Nie dowiem się dopóki nie dorwę oryginału.
    Pozdrawiam!

    P.S.
    Nie pogardziłbym kolekcją CD-ków ze śmietnika… 🙂

    1. Dziękuję Marku,
      warto polować na wydania oryginalne. Można wtedy porównać, są wartościowsze niż reedycje, choć w przypadku niektórych płyt z lat 90tych i początku 2000, ich reedycje są podobnie drogie jak oryginały, np Oasis czy Gorillaz.
      Ale te płyty były już cyfrowo nagrywane, więc ich brzmienie też jest stosunkowo inne i reedycje są dobre, brzmią bardzo fajnie. Płyt z lat 80tych i wcześniejszych, to już bardziej skomplikowane sprawy. Miałem okazję kiedyś słuchać płyty cd z 1984 roku, takiego składu regałowego ASWAD, ten CD brzmiał lepiej niż wiele winylil z tamtego okresu. Zatem, co płyta to historia. Dzięki za komentarz, cenne uwagi 🙂
      Pozdrawiam
      Tomek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *