Cześć!
wczoraj (tj. 11-7-2018) podczas Kawy Z Panem Winylem (w każdy poniedziałek, środę, piątek o 9.15 na fan page Winylowo. ) podjąłem temat naszych fascynacji muzycznych.
De gustibus non est disputandum
czuli gusta nie podlegają dyskusji. Niby wszyscy o tym wiemy, ale jednak, często w praktyce to ignorujemy. Wejdź na pierwsze lepsze forum czy grupę dyskusyjną, i przeczytać kilka postów. Wystarczy, że jedna osoba, napisze, że najlepszy album Metallicy, to St. Anger: – Oj będzie burza! „Jak to, że to niemożliwością tak uważać, że najlepszy jest albo Kill’em All albo tzw. Black Album. No na pewno nie St. Anger, bo to syf i komera, a jeszcze gorszy to tylko Load jest.” ? ? ?
W miejsce Mettalicy możecie wstawić sobie inny zespół z innymi płytami. A już nie mówię o całych gatunkach. Fanów jazzu jest pewnie tyle samo co jego przeciwników… no może przeciwników więcej :D. Czy to się nie widzi memów w stylu „tylko rock i metal” ? No może nie za często, ale widywałem :D. Za to nigdy nie widziałem: „tylko jazz”, albo „tylko poezja śpiewana” :D. Bycie zagorzałym fanem, może brzmi dobrze, dla zespołu, ale raczej nie dobrze, dla innych współobywateli. Zamknięcie się na to co inne, na to co, nieznane, prowadzi w pewnym momencie do niezdrowego hermetyzmu.
I tu rodzi się pytanie, czy wyrażanie własnej opinii, tego co się myśli, co się czuje w związku z poruszaną płytą, czy gatunkiem, jest złe? Czasami, czytałem, pełne pasji posty na temat jakiejś płyty, treść z serca, jak nic, osoba pisząca coś przeżyła w związku ze słuchaną muzyką. A pod postem, teksty negujące to doświadczenie.
Czasami mnie to głęboko zastanawia, dlaczego tak się dzieje?
Szufladkolandia
Wyobraźmy sobie taką rzeczywistość, w której wszystko jest tak jak my myślimy. Taka Szufladkolandia. Gdzie istnieją tylko zespoły, które możemy jasno zaklasyfikować wg. tego co lubimy i czego nie lubimy. Każdy, kto przyjeżdża do naszej Szufladkolandii, musi się od razu poddać, zapoznać z panującymi regułami i nie wolno mu, kwestionować tego, co jest ustalone raz na zawsze.
Zastanawia mnie to, że często obserwuję takie zjawisko. Jakby czyjaś inna opinia, inne doświadczenie, nie tylko muzyczne, ale też życiowe, zagrażało naszemu. Bo przecież nie jest tak. Mettallica skończyła się po Kill ’em All i już. Tak twierdzę i tak twierdzą też moi wszyscy znajomi. Jak można dać St. Anger 4 gwiazdki na 5 w periodyku muzycznym???
Nie bierzemy pod uwagę, dość często chyba nawet, innych kontekstów. Nasze uszy są zamknięte na to co inni wnoszą do naszego życia, z ich perspektywą.
Co by nam się stało, gdyby pozwolić komuś dać się wypowiedzieć, posłuchać ze zrozumieniem.
Doceniać a nie oceniać.
Jaka jest różnica? No to skoro już trzymam się tego przykładu Metallicki, to pociągnę dalej.
Sytuację mamy taką zatem, do Starego Metala przychodzi Młody Metal:
Akt I, scena pierwsza i ostatnia:
– Cześć Stary Metalu! – wykrzykuje raźno Młody Metal!
– Cześć Młody Metalu… – odpowiada od niechcenia Starty Metal.
W tle leci METAL, na ścianach SLAYER K***A!!! Metallica RULES!!! Iron Maiden Baby!!! I inne plakaty uwiarygodniające Starego Metala w byciu Starym Metalem.
– Mam najnowszą płytę Metallicki, St. Anger – cieszy się Młody Metal.
– Metallica skończyła się na Kill ’em All. Reszta to komercha i syf i do śmieci to! – Bierze płytę od Młodego Metala i wrzuca do śmietnika.
– Ale… – próbuje podjąć temat Młody Metal – tam jest Frantic. Taki kawałek, że dupsko urywa.
– Mnie już urwało wszystko, co miało urwać na Kill’em All. Nie podniecaj się tak. Lepiej posłuchaj tego – i włącza Kill ’em All.
Młody Metal smutnieje, bo Kill’em All, zna na pamięć, każdą nutkę z solówki Hammeta umiałby zagrać, gdyby umiał grać na gicie. Młody Metal zgarbiony wychodzi z pokoju. Gdy znika, Stary Metal sięga do śmietnika, gdzie leży płyta St. Anger, którą przyniósł Młody Metal. Wrzuca do odtwarzacza i zaczyna słuchać Frantic. Po gębie widać, że mu się podoba, mocno rwą chłopaki, rąbią aż miło. I ten nowy basista, też jedzie, aż miło, i okazuje się, że Staremu Metalowi, coś tam jeszcze do urwania zostało…
Nagłym ruchem wyciąga płytę z odtwarzacza i rzuca w kąt.
– Prawie udało się temu Młodemu Metalowi mnie zwieść. Może i to fajne, może i mi się podobało… ale nie zgadza się z tym, co do tej pory myślałem, na temat Metalliki. Jak ja będę wyglądał przed kumplami na browarze jak przyjdę w koszulce St. Anger.
Koniec
Jak widać na załączonym przykładzie (sztuka z życia prawie wzięta ? ? ? ) trzymanie się „swoich racji” prowadzi do rozczarowań i zniechęcenia. A mówimy tu tylko przecież, o słuchaniu muzyki, a gdzie jeszcze granie, tworzenie.
Załóżmy, że Stary Metal, razem z Młodym Metalem słucha płyty i chociaż próbuje, zrozumieć, co ten Młody Metal w tym słyszy, co znajduje.
Nie jest trudno skumać, że zadając sobie, choć odrobinę wysiłku, moglibyśmy mieć zupełnie inną jakość życia ?
Taka niby błaha rzecz, muzyka, a nasze jej postrzeganie może nas podzielić. Dla niektórych konkretny gatunek muzyczny staje się religią. Jakoś tak jest, że człowiek, ma taką zdolność: próbuje wszystko kontrolować, przyklejać łatki i w takiej rzeczywistości próbuje żyć. Wszystko co inne, niespotykane, oryginalne, kończy się hejtem. I właściwie, wygląda to tak, że póki emocje nie opadną, każdy idzie w swój róg piaskownicy.
Rozwiązanie
W mojej opinii, warto ustawić sobie priorytet: najpierw posłucham, potem zadam pytanie, postaram się zrozumieć, potem, ewentualnie, mogę podzielić się swoimi przemyśleniami. Mając w ręku, coś więcej niż własne domysły, na temat gustu kolegi czy koleżanki. Jak myślicie, jakby wyglądało nasze życie, nasza przestrzeń (choćby ta internetowa) gdybyśmy, za wszelką cenę nie próbowali udowodnić „świetości naszej racji” i dopuścili możliwość, że ktoś inny może mieć inną opinię od naszej i to wcale nie sprawi, że nasza opinia staje się mniej wartościowa, czy ważna?
Przykładowa muzyczka ilustrująca różnice między albumem St. Anger i Kill’em All ?
Pozdrowionka
Pan Winyl
ps.
Tego mema znalazłem już po napisaniu artykułu, ale jak w sam raz pasuje ?