Życie wróci do normy. Piszę te słowa w dniu, w którym zostały zamknięte szkoły, uczelnie i instytucje kultury na dwa tygodnie.
W tej chwili, gdy poczucie zagrożenia się wzmaga, z półek sklepowych masowo znikają podstawowe produkty, większość koncertów moich przyjaciół jest odwołana, mnie nachodzą myśli, jak będzie wyglądać życie, gdy to wszystko się skończy. Bo się skończy: „Przecież kiedyś musi przestać padać.”
Zanim ten czas minie, to mamy jeszcze chwile „koronoferii”, jak to ktoś ironicznie określił. Aszdziennik pół żartem, pół serio napisał o tym, że Netflix wykupił na ten czas dodatkowe serwery za 20 mld. dolarów. Aktorzy teatrów i piosenkarze sami sobie dają pracę na Tik Tok-u nagrywając 60 sekundowe występy.
Na horyzoncie widzę, jak nadciąga w burzy tumanów, bezczynność z globalnym usprawiedliwieniem. Świat się zatrzymuje, po raz pierwszy w historii, wszyscy mamy wymówkę, nasze prokrastynacje wyciągają leżaczki i zamawiają drinka z palemką.
Coś mi jednak podpowiada, że poddanie się tej atmosferze, nie jest najlepszym pomysłem, bo ten świat za jakiś czas (oby jak najszybciej) ruszy ponownie. Czuję podskórnie, że gdy to się stanie, to niby będzie tak samo, ale jednak, coś się zmieni.
Patrząc na to co się dzieje, odnoszę wrażenie, że świat już nie będzie taki sam. Doświadczenie, którego jesteśmy wszyscy uczestnikami może mieć wpływ na to jak będziemy postrzegać bliskość z drugim człowiekiem, relacje rodzinne i społeczne, przestrzeń publiczną, zgromadzenia, festiwale czy koncerty.
To, co może być pośrednią konsekwencją tej epidemii to nieufność wobec bliskości. Taki, że tak to ujmę, mentalny kondom. Ogólne zabezpieczanie przed drugim człowiekiem.
Seth Godin kilka tygodni temu napisał na swoim blogu, parafrazując, że oto możemy stać się świadkami końca kultury uścisku dłoni. Gest ten wyrażający bliskość, równość, pojednanie, szacunek, porozumienie czy przyjaźń, po 500 latach może odejść w zapomnienie.
Gdy życie wróci do normy!
Gdy opadnie kurz i życie zacznie wracać do normy. Może się okazać, że ta norma jest już jakaś inna.
Piszę te słowa, ponieważ myślę, że to jest ważne, aby unoszący się w powietrzu strach nie wywołał spustoszenia w naszych pojęciownikach i nie narobił tam bałaganu. Aby nie stało się tak, że bliskość i intymność z drugim człowiekiem, zacznie wzbudzać w nas niechęć, lęk czy obrzydzenie.
Dbajmy o higienę naszych myśli, uczuć i emocji w taki sam sposób jak o czystość naszych dłoni.
Pozdrawiam
Inne artykuły Pana Winyla, które mogą Was zainteresować: