Dziś poprowadziłem już po raz czwarty Kawę z Panem Winylem. Po raz pierwszy udało mi się zarchiwizować nagranie i już można je odsłuchać (link u dołu artykułu). Zadaję w nim pytanie: Ile warta jest muzyka? Ta niezależna. (Poniższy tekst jest luźnym nawiązaniem do audycji.)
Ile warta jest muzyka?
Jak podaje SPAV w 2019 roku wartość rynku muzycznego wyniosła:
326,4 mln zł, co stanowi wzrost rok do roku o 8,9%. Zdecydowanie, bo o 22,1% zwiększyła się sprzedaż cyfrowa, osiągając poziom 128,5 mln zł. Jednak to nadal nośniki fizyczne wypracowały większość przychodu – 197,9 mln zł – co przy wzroście o 1,7% przełożyło się na 60,6% udziału w całkowitej sprzedaży.
ŹRÓDŁO: http://zpav.pl/aktualnosc.php?idaktualnosci=1863
Jak ważna jest muzyka?
Codziennie poświęcamy czas na słuchanie muzyki. Chcąc nie chcąc. Choćby w toalecie albo w windzie. Ale ta, która daje nam ukojenie, wzruszenia, towarzyszy w ważnych momentach wybrana jest świadomie. Nawet pisząc te słowa słucham muzyki. Pomaga mi się skoncentrować, staje się ścianą, która mnie oddziela od absorbującego świata.
Osobiście piszę przy głośnej muzyce – lubię zwłaszcza kapele hardrockowe typu AC/DC, Guns’N’Roses czy Metallica – ale dla mnie muzyka stanowi jeszcze jedną metodę zamykania drzwi. Otacza mnie, odgradza od zwykłego świata.
Stephen King „Jak Pisać”
Nie da się umniejszyć ważności muzyki w życiu. Pozwolę sobie jeszcze zacytować właściciela firmy Hipgnosis:
[…] dobra piosenka jest świetnym aktywem, ponieważ jest zawsze konsumowana. Jeśli świętujesz, słuchasz muzyki, jeśli się z czymś zmagasz, jak my teraz, słuchasz muzyki.
Merck Mercuriadis
Muzyka jest bardzo ważna w naszej kulturze. Dlaczego zatem mamy kłopot z docenieniem jej w wymiarze finansowej gratyfikacji dla jej twórców?
Ile warta jest muzyka niezależna?
Niszowi wydawcy, producenci i artyści, nie skupieni wokół organizacji zbiorowego zarządzania (ZAiKS, STOART czy ZPAV), które pozawalają określić wysokość obrotów finansowych nie dostarczają danych na temat wysokości dochodów. Utrudnia to też model sprzedaży płyt direct to fan, albo bezpośredniej na koncertach. Można tylko domniemać, że takie zespoły są w stanie wygenerować obrót (nie zysk) od kilku do kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie.
W przypadku muzyki, jest trochę tak jak w przypadku piłki nożnej. Wszyscy są ekspertami i wszyscy mają coś do powiedzenia (łącznie z piszącym te słowa). Na fejsbukowych grupach często można spotkać opinię, że muzyka powinna być tania, a najlepiej darmowa. Jeśli ma kosztować to żeby CD był po max 15-20 zł, a winyl – nie więcej jak 50 zł.
Jak to się stało, że nie mamy skrupułów, żeby w sieciówce kawę po 15 zł, ale nie znajdziemy tej kwoty na koncert. Nie odmówimy sobie w miesiącu dwóch kaw, żeby kupić płytę zespołu z sąsiedztwa.
Zespół to firma?
Dziś zauważyłem na Insta akcję OK! Otwieramy koncerty. Na przykład ekipa Marty Zalewskiej to aż 13 osób, 13 miejsc pracy! Trudno nie pomyśleć, że skoro są pracownicy, to jest i firma. Myślę, że jest coś fajnego w myśleniu o całym teamie jako o przedsiębiorstwie, gdzie artysta lub zespół artystów to część tej firmy. Innymi słowy dobrze zgrany team, może sporo zdziałać.
Chciałbym przyłożyć się do obalenia mitu, że muzyka się obroni, że dobra muzyka wystarczy. Ale tak nie jest, jeśli sami artyści jej nie obronią, to ona się nie obroni, bo nie jest osobą. Poza tym, działania artystyczne powinny wyjść poza samą muzykę i być tak zakrojone, że nie tylko słuchacz nie może się przed nimi obronić, ale nawet nie chce. Do tego potrzeba zgranej drużyny, która ogarnie rynkowy aspekt sztuki. Bo jak powiedział, w którymś wywiadzie Seth Godin: To co nie da się sprzedać, nie jest sztuką.
Muzyka, nabiał i pieczywo
Dlaczego ludzie nie chcą płacić za naszą muzykę? Ale czy to wina fanów, że o zespole z sąsiedztwa nigdy nie słyszeli? Nie lecą w radio, nie ma ich na popularnych playlistach. Ze zdumieniem stwierdzam, że zespoły, które zaczynają swoje kariery, bardzo często nie są znane w lokalnej społeczności. Myślę, że dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze istnieje błędne przekonanie, że lokalne, znaczy gorsze. Po drugie, niezależne znaczy gorsze.
A to przecież nieprawda. Dzisiaj gdy w domowym studio można nagrać materiał na bardzo wysokim poziomie, nie ma znaczenia, czy jesteś lokalny czy nie, czy jesteś niezależny czy nie.
Zapach chleba
Gdy idę do piekarni kupić chleb, to już z daleka czuję jego zapach. Woń ciepłego, świeżo wypieczonego chleba prowadzi mnie do celu. Mógłbym iść z zamkniętymi oczyma i bym trafił.
Codziennie słucham muzyki, praktycznie 90% to polska muzyka niszowa i niezależna. Artyści podsyłają mi linki do muzyki. Gołe linki, bez cześć i bez pocałuj mnie w d… jak mawiała moja babcia. Słucham tych utworów, niektóre naprawdę świetnie. Jednak mnie brakuje czegoś. Brakuje mi kontekstu, brakuje mi historii. Na drugi dzień, już nie pamiętam, czego wczoraj słuchałem.
Kocham czytać i kocham dobre opowieści. Każda dobra opowieść ma ten zapach chleba, który wiedzie mnie, zahipnotyzowanego do piekarni, gdzie bez chwili zastanowienia kładę pieniądze na ladzie i maślanymi oczyma wpatruję się w pękate bochenki. Nie trzeba mnie przekonywać, nie potrzebuję żadnego marketingu. Biorę wszystko.
Artyści solowi i zespoły, często o tym zapominają. Niezależność daje wolność w kreowaniu sztuki. Ale nie zwalnia od dbania o słuchaczy. Zadbania, żeby chcieli za Wami pójść. Kupić Waszą muzykę. Pokazać Wam, że ma dla nich wartość wpłacając hajsik na zespołowe konta.
Czekam na ten zapach chleba, który mnie uwiedzie. Czekam na historię, opowiadaną przez zespół czy artystę, która mnie zaprowadzi do słodkiej krainy muzyki. Bo jak mawiał poeta: ważna jest droga do Itaki, bo sama Itaka może rozczarować.
Posłucha audycji:
Playlista KAWA Z PANEM WINYLEM: #4 ILE WARTA JEST MUZYKA?
Pozdrawiam
Powiązane artykuły: