Z Krzysztofem Stęplowskim założycielem Nowamuzyka.pl rozmawiamy o sound designie, przyszłości muzyki, hotelarstwie i oczywiście winylach. Zapraszam do rozmowy:
Pan Winyl: Zacznijmy od tego, od czego zaczęła się nasza rozmowa na fejsie. Jak doszło do tego, że Twój utwór znalazł się na składance, która niedawno wyszła na winylu na… anytpodach?
Krzysztof Stęplowski: To dość prosta historia. Składanka wydana została przez nowozelandzkiego producenta instrumentu o nazwie Synthstrom Deluge. Ideą była promocja tego sprzętu za pomocą utworów skomponowanych przy jego użyciu. Jako, że jestem wielkim fanem Deluge, zgłosiłem swój kawałek. Podczas ubiegłorocznych wakacji dowiedziałem się o „wygranej”, niemal rok później dostałem swoją kopię płyty. Naczekałem się.
Pan Winyl: Możesz coś więcej powiedzieć o tym projekcie?
Krzysztof Stęplowski: Może nie o projekcie, co o samym instrumencie, bo jest bardzo ciekawy: to taka mała skrzynka na baterie, za pomocą której – siedząc np. na kanapie lub nad jeziorem – możesz stworzyć od podstaw cały kawałek. Jest to więc sampler, syntezator, sekwencer i aranżer w jednym. Dodatkowo może „dyrygować” kilkunastoma zewnętrznymi instrumentami.
Pan Winyl: Jesteś fascynatem płyt winylowych?
Krzysztof Stęplowski: Nie nazwałbym tego fascynacją, bo nie kupuję ich wiele. Winyle działają na mnie sentymentalnie, a ja bardzo lubię to uczucie. Konsekwentnie kolekcjonuję swój własny „kanon” ulubionych albumów – takich, które kształtowały (lub kształtują) mój gust. Jest tam m.in. płyta, którą uważam za najlepszą ever – „Polydistortion” GusGus.
Pan Winyl: Czy myślisz, że winyl ma „unikalne” brzmienie?
Krzysztof Stęplowski: Myślę, że o unikalnym brzmieniu winyli częściej mówimy, niż je faktycznie słyszymy. Jestem w stanie przyjąć, że obcowanie z czarnymi płytami ma coś z pozytywnego snobizmu połączonego ze wspomnianym sentymentalizmem. To wystarczy, aby całe doświadczenie było dla nas czymś unikalnym. W moim przypadku tak właśnie to działa. Nie liczy się samo brzmienie – chodzi bardziej o cały proces – oczekiwanie na przesyłkę, dotyk okładki, potem radość z odsłuchu. Muzyka przestaje być tylko tłem.
Pan Winyl: Gdy zapytałem Cię o Twój dorobek powiedziałeś, że teraz zajmujesz się sound designem?
Krzysztof Stęplowski: Tak. Dwa lata temu połknąłem bakcyla związanego z różnymi zabawkami do generowania elektronicznych brzmień. Zacząłem się ich uczyć, robić pierwsze kawałki. Z czasem więcej satysfakcji sprawiało mi jednak tworzenie nie tyle utworów, co samych brzmień. Zacząłem zgłębiać ten temat – okazał się fascynujący.
Pan Winyl: Jaka jest różnica między muzyką ilustracyjną, soundtrackiem a sound designem? Jeśli jest jakaś?
Krzysztof Stęplowski: Sound design nie jest gatunkiem muzycznym. To raczej sztuka tworzenia brzmień dla gatunków muzycznych. A więc – umiejętność takiego programowania np. syntezatorów, aby można było uzyskać określone barwy wykorzystywane potem m.in. w muzyce ilustracyjnej, soundtrackach i innych gatunkach. Jest to więc rodzaj bardzo kreatywnej „usługi” dla muzyków, którzy kupują zestawy gotowych brzmień do swoich instrumentów. I za pomocą tych brzmień tworzą utwory.
Mnie osobiście sound design rozwija twórczo. Brzmienia staram się prezentować w formie gotowych motywów i melodii, od niedawna łączę je również z fragmentami video. Moja ostatnia „reklama” na YouTube trwa ponad 50 minut.
Pan Winyl: Czy myślisz, że sound design będzie rosnącą gałęzią nowego przemysłu muzycznego, który – nie ma co ukrywać – mocno przenosi się do sieci?
Krzysztof Stęplowski: Myślę, że rosnącą gałęzią, z której korzysta sound design, jest moda na domowe studia muzyczne i tzw. hardware jamy (inaczej dawless jamy), czyli amatorskie improwizacje bez użycia komputera. Wiele osób tworzy muzykę w ramach hobby, już po pracy. Nie chcą siedzieć kolejnych godzin przed ekranem, dlatego inwestują w instrumenty. Na YouTube znaleźć można tysiące takich właśnie sesji. To dynamicznie rosnący trend.
Pan Winyl: Od 2003 roku tworzysz portal nowamuzyka.pl – aż ciężko uwierzyć, że wtedy istniały serwisy muzyczne, co Cię skłoniło, żeby podjąć taką inicjatywę?
Krzysztof Stęplowski: Faktycznie internet był wówczas zupełnie inny. Nie było Facebooka i Spotify, aby stworzyć stronę należało nauczyć się języka HTML, bo nie było gotowych szablonów. Niezwykle popularna była tzw. blogosfera, czaty oraz fora dyskusyjne – w tym muzyczne. Ja chciałem po prostu podzielić się tym, czego wówczas słuchałem – były to głównie skandynawskie nowe brzmienia (ha, dziś te „nowe” brzmienia dobijają dwudziestki). Jesienią 2002 roku siedziałem po nocach ucząc się HTML, w styczniu 2003 strona była gotowa. Umieszczałem na niej swoje recenzje, potem dołączyły kolejne osoby. Powstała redakcja, forum itp. W roku 2006 w Katowicach powstał organizowany przez świetnych ludzi Festiwal Nowa Muzyka, który nazwę zaczerpnął właśnie z serwisu.
Pan Winyl: Nowamuzyka.pl to portal skierowany do kogo?
Krzysztof Stęplowski: Do osób, które chcą poznawać ambitną muzykę z pogranicza elektroniki, muzyki ambient, eksperymentu. A więc do wszystkich otwartych muzycznych umysłów.
Pan Winyl: Ostatnio strona przeszła modernizację, zamontowaliście FLASHBACK’a, który losowo podrzuca recenzje a archiwum. Skąd pomysł na taki zabieg, skoro dziennie publikuje się tyle newsów?
Krzysztof Stęplowski: W pewnym momencie przestaliśmy być serwisem typowo newsowym, skupiliśmy się na recenzjach i opisach płyt, również na wywiadach. Samych recenzji w serwisie mamy już ponad 4600. Tworząc nową wersję NM chciałem sięgnąć do 17-letniego archiwum – tam jest mnóstwo muzycznych pereł. Flashback losowo wybiera z archiwum jedną płytę. To coś w rodzaju inspiracji dla tych, którzy nie wiedzą czego aktualnie sobie posłuchać. Bo jak wiemy – im większy wybór, tym większy dylemat.
Pan Winyl: Jak Ty to wszystko łączysz? Bo do tego prowadzisz też firmę Marketing Dla Hotelu? Czy twórczość pomaga Ci w biznesie?
Krzysztof Stęplowski: Tak, Nowamuzyka.pl to hobby, nie biznes. Piszemy tam z pasji, tego typu strony w Polsce bardzo rzadko mają szansę na zarobek, niestety. Marketing Hotelu to po prostu mój zawód – wspieram hotele marketingowo, głównie w sieci. Twórczość pomogła mi w biznesie na pewno raz – w 2009 roku dostałem swoją pierwszą pracę w hotelarstwie m.in. dlatego, że mój przyszły przełożony bardzo cenił…elektronikę i Festiwal Nowa Muzyka. Przez jakiś czas wspierałem tę imprezę promocyjnie i PR. Na rozmowie kwalifikacyjnej ten element bardzo się spodobał. Nauczyło mnie to jednego – jeśli masz na coś zajawkę: poświęć się temu, inwestuj swój czas. Pracuj nad tym i to rozwijaj, nawet jeśli na początku niewiele osób o tym wie. Możesz być zdziwiony ile się może wydarzyć właśnie dlatego, że w danym momencie byłeś aktywny i ci się chciało. Bardzo możliwe, iż to, że pracuję obecnie dla hoteli, jest zasługą tych nocy z HTML w 2002 roku, jeszcze na studiach.
Pan Winyl: Czy znasz innych przedsiębiorców „parających” muzyką lub inną działalnością artystyczną?
Krzysztof Stęplowski: Myślę, że wielu wśród wspomnianych „domowych muzyków” to ludzie, którzy na co dzień ciężko pracują. Muzyka jest dla nich relaksem, rodzajem medytacji – przynajmniej tak to wygląda w moim przypadku. Robiąc to czuję, że realizuję się nie tylko na polu zawodowym. Ten balans jest dla mnie bardzo ważny.
Pan Winyl: Dziękuję za rozmowę.
Krzysztof Stęplowski: Dziękuję.
Odwiedź sociale i strony Krzyśka:
Polecane treści: