Cześć!
Jak większość z Was wie, mam ciągoty filozoficzne i często, a nawet bardzo często, to co dzieje się w sieci w temacie płyt winylowych porusza mnie i zadziwia niejednokrotnie.
Czegokolwiek nie napiszę, nie powiem, nie zrobię w sieci wpłynie na osobę, która to przeczyta, usłyszy czy zobaczy. Nie da się w social mediach nie napotkać na reakcję na to co się robi. I utopią jest wierzyć, że to znajdziemy 100% zrozumienia naszych intencji.
Nie jestem naukowcem, badaczem, nie umiem korzystać z takich rzeczy, które mógłby w tym przypadku, być pomocne i bronić mojego stanowiska, tego co chciałbym powiedzieć.
Zatem to co mam dziś do powiedzenia musi obronić się samo.
Kilka dni temu na naszych stronach na FB i Insta upubliczniłem taki text:
Co miałem na myśli? W moim przekonaniu, bardzo jasno się wyraziłem. Jako nośnik wybieram winyle a nie mp3. Jak to zostało odebrane? No i tutaj zaczynają się schody. Dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy: np. że korzystanie z internetu to już jest formatowanie cyfrowe (w odniesieniu do moich filmów na Winylowo.TV), że winyl jest OK, ale nie da się go słuchać w autobusie, że jest OK, ale cenowo nie tak tani jak formaty cyfrowe.
Sporo rożnych reakcji, zabawnych, mniej zabawnych, pouczających, krytycznych. A ja tylko napisałem, że wybieram winyl zamiast MP3. I z tym trzeba się liczyć. Ludzie różnie reagują na to co jest napisane, wypowiedziane w sieci. Skąd te różnice?
To jest bardzo ciekawy wątek. Można by się pokusić od jakieś społeczno-psychologiczne analizy, i pewnie takie są, ale mnie nie o taki kierunek rozważań chodzi. Bo nie ma w tych odpowiedziach nic złego. Każdy chciał dołączyć się do rozmowy, powiedzieć, coś od siebie, dać głos w sprawie, która jakoś go dotyczy. I naprawdę chwalę sobie fanów mojej działalności, za to, że odnoszą się do publikowanych przez nas treści w taki sposób, kulturalny, dowcipny, zabawny, czasami z nutą ironii. Social Media mają to do siebie, że nie widzimy tej drugiej osoby, która kryje się za nickiem czy avatarem, nie wiemy kim jest. Nie wiemy, co przeżyła, co przeżywa, po reakcjach możemy tylko poznać, co nosi w sercu.
Często zapominamy, że to jak reagujemy na sytuacje, czy to w życiu realnym, czy w życiu internetowym, obnaża intencje naszego serca.
Nie dalej jak wczoraj na Grupie Winylowej Ogłoszenia kolega pasjonat dodał ogłoszenie o sprzedaży unikatowego wydania Róże Europy albumu „Poganie, Kochaj i obrażaj”. Cena 2500 zł. Kolega napisał, że płyta jest w stanie wspaniałym i cena ustalona po „konsultacjach społecznych”. Są takie płyty na świecie, które potrafią tyle kosztować. Czy jednak to, że na coś nas nie stać, czy po prostu uważamy to za przesadę płacić tyle za album winylowy, pozwala nam, na to aby się rzucać wściekle na osobę, która takową płytę posiada.
Już nie raz to widziałem, samemu sprzedając onegdaj rarytasy, za podobne sumy, bywałem obiektem ataku. Zbierała się całkiem spora grupa hejterów, którzy koniecznie, chciała dać upust swoim frustracjom. Czy mnie to dotykało? A pewnie, że tak. Mimo głosów uspokajających, obelgi czy kpina pod moim adresem bolało.
Bycie w sieci, nie tylko w sferze winylowej, wystawia nas na takie sytuacje.
Publikowanie powyższej treści dostarczyło mi nowych emocji. Okazało się, że do wszystkiego co się publikuje powinienem dodawać adnotacje dupęchroniące, że to metafora, przenośnia itd. Powinienem napisać poemat, co przez to rozumiem, że chodzi mi o pewną sytuację, w której nie poddaje się zupełnemu ześwirowaniu na punkcie cyfryzacji, dlatego, czytam książki i słucham winyli, a zdjęcia najchętniej bym robił analogowe, gdybym fascynował się fotografią. Jeździł konno na koniu, a nie na plejce.
Wiele można się nauczyć wyrażając się w sieci. Wiele można się nauczyć o sobie i o ludziach, którzy nas otaczają.
Nie znamy się, odsłaniamy się w sieci, tylko skrawkiem swojego życia, ale zdarza się, że uzurpujemy sobie prawo do tego, by wyrazić swoją opinię na każdy temat, nawet jeśli nas nie dotyczy.
Bo w przypadku tego ogłoszenia o sprzedaży winyla Róże Europy za 2500 zł, najgłośniej krzyczeli Ci, którzy w ogóle nie chcieli kupić płyty. To tak jakbym podszedł do salonu mercedesa i wykrzyczał, że są za drogie. Wyszedłby do mnie Pan z obsługi i zapytał, co może dla mnie w tej kwestii zrobić? Ja bym mu odpowiedział: Nic, nie chcę waszego auta, chcę tu stać i krzyczeć, że są za drogie, żeby wszyscy słyszeli, że to auta moim zdaniem są za drogie!!!
Czy to nie kuriozalne? ? ? ?
Po co to wszystko piszę?
Bo mam pewne wnioski.
Publikując w sieci, trzeba rozumieć, że są ludzie, których dotknie to co robisz. Dotknie negatywnie. Są ludzie, którzy mają w sobie tyle frustracji, że krzyczą na bułkę z masłem, że jest z masłem. Szukają ujścia dla swoich frustracji i wydaje im się, że mają do tego prawo, że mogą wszystkich połajać za to.
Całe szczęście, możemy to zupełnie ignorować. Często zapominamy, o tym, że nie musimy się odnosić do niegrzecznych i niekulturalnych wypowiedzi. Po prostu, taka jest etykieta prowadzenia konwersacji, a to, że nie widzimy naszego adwersarza nie zmienia faktu, że prowadzimy rozmowę.
Nie jest naszym problemem to jak ktoś reaguje na nasze działania w sieci, ale jak my reagujemy na tę reakcję. To my decydujemy, czy podlejemy oliwy do ognia, czy zlejemy to i pozwolimy wygasnąć.
To niby takie truizmy, ale moim zdaniem, zapominamy o tym, na tyle poważnie, że nawet nam się nie zapala lampka alarmowa gdy wdajemy się w kolejną „gównoburzę”.
I to na tyle ?
Zanim coś napiszesz, zanim coś opublikujesz, zanim na coś zareagujesz, weź głęboki oddech i odpowiedz sobie na trzy ważne pytania:
1) czy to co piszę jest na temat?
2) Czy wnosi coś wartościowego do tematu?
3) Czy jest to dobre i pożyteczne?
4) Czy nie obraża nikogo?
5) Czy odnosi się do tematu, czy do osoby, która temat założyła?
No to dziękuję i do zobaczenia w sieci ?
ps. i jeszcze jedno: to co piszesz świadczy o Tobie a nie o tym, do kogo piszesz ?
Pozdrawiam
Pan Winyl