fbpx
LEKCJA MUZYKI #6: DIABOLICZNE WCIELENIE ZBIGNIEWA WODECKIEGO - PAN WINYL

LEKCJA MUZYKI #6: DIABOLICZNE WCIELENIE ZBIGNIEWA WODECKIEGO

Wstęp

W ostatnim tegorocznym odcinku cyklu „Lekcja muzyki” zapraszam na mniej znane oblicze Zbigniewa Wodeckiego. Ten znakomity wokalista i multiinstrumentalista najsilniej kojarzony był z nobliwymi, emocjonalnymi balladami, takimi jak „Lubię wracać tam, gdzie byłem”, „Z Tobą chcę oglądać świat”, czy „Izolda”. W dorobku owego uniwersalnego twórcy można jednak znaleźć bardziej ekspresyjne piosenki, a moja dzisiejsza propozycja, zatytułowana „Diabeł siedzi w nas”, ma w sobie wyraźny, rockowy pierwiastek.

Wodecki


Unikatowa i z miejsca platynowa

Płyta, na której ukazała się zaanonsowana kompozycja, pochodzi z 2010 roku i niestety w momencie premiery przeszła niezauważona. Można winić za to jej niepozorny tytuł – „Platynowa”. Sugeruje on bowiem, że mamy do czynienia ze składanką, zawierającą największe przeboje Zbigniewa Wodeckiego. Nic bardziej mylnego, to album z premierowym materiałem, na którym teksty autorstwa Jana Wołka rozprawiają się z egzystencjalnymi bolączkami każdego z nas. Nie brakuje politycznych manifestów, takich jak piosenki „Rodacy” oraz „Trwoga”, a przesiąkniętą słowiańskim liryzmem kompozycję „To będzie raj” zdobi niewesoła konkluzja: „heroiczne: „za co ginąć?” zmieniliśmy w: „za co żyć?”. Unikatowy album „Platynowa” po dziś dzień osiąga wysokie ceny na aukcjach internetowych, gdyż w masowej dystrybucji jest niedostępny. Niszowa, nieistniejąca już wytwórnia Fonografika może zatem poszczycić się prawdziwym, platynowym klejnotem w swym katalogu.

Posępny mrok ze szczyptą nadziei

Słowa utworu „Diabeł siedzi w nas” napawają grozą. Jan Wołek zwraca się tutaj bezpośrednio do zagubionego człowieka: „świat ci się w piekło obrócił”. Przedstawia nierówną walkę ze złymi mocami: „i już cię czarny spowija dym, już jesteś nim”. Nie wszystko jednak stracone, ponieważ końcowa zwrotka każe z optymizmem patrzeć w przyszłość. Głosi bowiem: „ty słonym szeptem błagaj w pokorze: „w Tobie nadzieja ostatnia, Ojcze nasz – Dyrektorze”. Nie można jednak wykluczyć tego, że zacytowane przed momentem, puentujące utwór słowa cechuje lekko ironiczne zabarwienie. Warto też odnotować, iż końcowe wersy ostatniej zwrotki zostały zaprezentowane w pierwszej osobie: „bo już mnie czarny spowija dym”. Wzmożoną potęgę piekielnych sił niewątpliwie wzmaga przesiąknięta dramatyzmem oprawa muzyczna, o której napiszę w kolejnych podrozdziałach.

Demoniczna ekspresja zwrotek

Subtelny wstęp instrumentalny początkowo nie zwiastuje groźnej aury. Na tle perkusyjnych szmerów słychać klawiszowe motywy, wsparte marzycielskimi dźwiękami basu. Sielankowy nastrój przerywa jednak tubalny grzmot, po którym dochodzi do głosu opadający, basowy motyw. Kiedy perkusyjne uderzenia definitywnie zagarniają piosenkową przestrzeń, nadchodzi pierwsza zwrotka. Zbigniew Wodecki śpiewa mocnym, klarownym, choć przybrudzonym szorstką chrypką głosem. W żadnym innym jego utworze nie słyszałam takiej zadziornej potęgi brzmienia wokalu. Linię melodyczną spowijają niewielkie odległości pomiędzy dźwiękami. Wytworną śpiewność determinują motoryczne salwy repetowanych dźwięków, przesiąknięte niepokojem półtony oraz melancholijne tercje. Wszystkich pięć zwrotek wieńczy fragment z kunsztownie dośpiewanym przez wokalistę drugim głosem od słów: „i już cię czarny spowija dym”. Następnie dopełnia go wznoszący motyw, słyszalny w wersie: „już jesteś nim”. Wówczas precyzją wykonawczą zachwyca ostatni, finezyjnie wydłużony dźwięk, wzmocniony chrapliwymi salwami półtonów w wysokim rejestrze. Zostały one zagrane na gitarze elektrycznej przez wybitnego muzyka – Zbigniewa Stelmasiaka. To do niego należą również podniosłe, rozłożone akordy, gromko wtórujące głównej melodii.

Krótko, zwięźle i na temat, czyli przebojowy refren

Następujące po pierwszej, drugiej i czwartej zwrotce refreny są lapidarne. Ich dłuższe wersje domykają trzecią i piątą zwrotkę. Podczas ostatecznego zwieńczenia utworu, refren zdaje się wręcz nie mieć końca. W skład opisywanego fragmentu wchodzą dwa przystępne, opadające motywy, oba zawsze repetowane odrobinę ciszej, na zasadzie wyrazistego, chóralnego echa. Pierwszy z nich oplata słowo „diabeł”, rozjaśniając je lirycznym ozdobnikiem. Drugi otacza natomiast wyrazy tytułowe, strącając je powoli w odmęty niskich rejestrów. Oprócz wszechobecnych pejzaży gitary, akompaniament instrumentalny ubarwiają dostojne dźwięki sekcji dętej blaszanej.

Wielowarstwowe, wręcz metalowe solo gitarowe

Tuż po trzeciej zwrotce oraz rozbudowanym wykonaniu odpowiadającego jej refrenu, przyszedł czas na wirtuozowski, gitarowy popis Zbigniewa Stelmasiaka. Wykreowane przez niego chropowate, gęste, niemal symfoniczne przestrzenie to rozległe improwizacje na kanwie dobrze znanych, zwrotkowo-refrenowych akordów. Całość rozpościera się od 2’30’’ do 3’43’’ nagrania. Można tu wyodrębnić cztery wyraźne cząstki, z czego nieparzyste są rozbudowane, a parzyste (będące reliktem refrenu) wybrzmiewają o wiele krócej. Pierwsza, osadzona w harmonicznych ramach zwrotki, zachwyca najpierw kanonadami rozłożonych akordów. Z czasem przeradzają się one w zwięzłe, symetryczne motywy. Gdzieniegdzie swą obecność dyskretnie zaznaczy bajecznie falujący, półtonowy ornament, ale największą siłę rażenia mają dla mnie rozedrgane, długie dźwięki, przypieczętowujące zakończenia fraz. Drugi odcinek brzmi szorstko i przenikliwie. Nie brakuje tu charakterystycznego dla muzyki bluesowej podciągania strun. Z lekka spłaszczone dźwięki układają się w efektowny, zamaszysty rozgardiasz motywiczny. Trzeci fragment najsilniej oddziałuje na moje emocje. Już początkowy, czterodźwiękowy motyw w kierunku wznoszącym urzeka rozmarzonym charakterem. Od razu po nim objawia się mocny, długi dźwięk, przyprawiony tajemniczymi szmerami. Od 3’17’’ nagrania kunsztowne improwizacje bazują na mrocznych, niskich dźwiękach, jednak zakończenie tej części gwałtownie prowadzi nas ku skrajnie wysokim rejestrom (3’36’’). Ostatni, lapidarny odcinek opisywanej solówki tworzą leniwie rozlewające się, półtonowe ornamenty, a samo zakończenie bajkowo unosi w przestworza dzięki krystalicznie czystym, wysokim rejestrom. Warto jeszcze odnotować, że definitywne zwieńczenie całej kompozycji to chrapliwy, pompatyczny grzmot, o wiele wyraźniejszy niż ten, który dyskretnie przedzierał się przez początkowe płaszczyzny introdukcji instrumentalnej. Ów odgłos stereofonicznie rozprzestrzenia się po kanałach, a jego echo jeszcze przez kilka sekund zatrzymuje w naszych uszach ten symptomatyczny dźwięk, kojarzący mi się z grozą piekielnych czeluści.

Wnioski

Utwór „Diabeł siedzi w nas” Zbigniewa Wodeckiego wyróżnia przesiąknięty strachem nastrój. Jest on zasługą nie tylko mocnego, zachrypniętego, potrafiącego odnaleźć się w każdej stylistyce głosu wokalisty, lecz także na wskroś rockowego akompaniamentu instrumentalnego. Kluczową rolę odgrywa w nim błyskotliwa partia gitary elektrycznej Zbigniewa Stelmasiaka, pełna nakładających się na siebie, siarczystych improwizacji. Czteroczęściowe solo natomiast z powodzeniem mogłoby okrasić awangardowe, metalowe dzieło. Poetyckie strofy Jana Wołka jednoznacznie podkreślają, iż demon często nas obezwładnia, dlatego należy nieustannie go zwalczać. Pozostawiam Was więc z życzeniem wystrzegania się diabelskich mocy, a ponieważ to mój ostatni wpis w tym roku kalendarzowym, życzę Wam mnóstwa muzycznych inspiracji na 2025 rok. Mam nadzieję, że od stycznia z nowymi siłami powrócę do prezentowania Wam kolejnych odcinków cyklu „Lekcja muzyki”.

Pozdrawiam, Agata Zakrzewska, Muzyczne Widzimisię

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *