To już drugi odcinek [Nucę przy goleniu], pierwszy o „Purple Rain” Prince’a przypadł Wam do gustu. Zapraszam na część drugą. „Delicate sound of thunder” to moja ulubiona płyta Pink Floyd. Rzadko się do tego przyznaję, ale tak jest – czasami słucham „kamandiry pinka flojda”. Dlaczego „Delicate sound of thunder„? I dlaczego „Money„?
Moja historia jest bardzo prosta i po części ma to związek ze zmianami ustrojowymi w Polsce po 1989 roku.
To musiał być jakiś 1991-92 rok. Miałem 13-14 lat. „Upadek komuny” dla mnie, chłopca z maleńkiego miasteczka na zachodzie Polski, oznaczał tylko tyle: tata wyjechał za granicę. Chyba jako pierwszy w rodzinie (nie licząc kolonii sióstr w DDR). Możliwe że tak to było. A jak tata wyjechał do „rajchu” to nasza sytuacja majątkowa się poprawiła.
W domu pojawił się prawdziwy „zagraniczny” gramofon – Telefunken. Nie pamiętam modelu, ale to był taki ogromny kombajn. Drewniana obudowa, dotykowe (WOW!) przyciski podświetlane na zielono, podświetlana skala radia, odtwarzacz kaset i gramofon. Nawet było miejsce na kilka kaset.
Do tego były głośniki. I tak naprawdę, to dopiero od tego momentu, gdy położyłem płytę „Delicate sound of thunder” na talerzu i odpaliłem, mogę szczerze wyznać, pokochałem muzykę.
W kolekcji sióstr była wersja radziecka tego wydania, ale i tak brzmiała lepiej niż wszystko co do tej pory słyszałem (przeważnie z magnetofonu wilga).
Słuchałem tej płyty na okrągło. Miałem też jakieś słuchawki, dziś powiedzielibyśmy vintegowe, ale wtedy to były „zwykłe słuchawki”. Gdy je zakładałem przenosiłem się do zupełnie innego świata.
Bawienie się potencjometrami, dodawanie basu, sopranu i sprawdzanie, co zawiera kanał prawy i lewy było czymś niesamowitym. Siedziałem po ciemku z tym „potworem” oświetlającym pokój na zielono.
Właśnie z takim kolorem kojarzy mi się ten album – świetlisto-zielonym. Gdy słuchałem płyty, to zawsze moją uwagę przyciągał numer „Money”, bardzo podobało mi się wkomponowanie odgłosu kas na początku i klasyczne wejście basu. I gdy Gilmour krzyczy „MONEY!” i ten chórek „uuuu…”. Od razu byłem kupiony!
Niby nic specjalnego, ale do dziś to wszystko pamiętam! Dla mnie to było wielkie przeżycie. Jak sobie wrzucam dziś ten numer, to jak wehikułem czasu przenoszę się do tamtych lat!
O piosence „Money”
O ironio! Piosenka jest o złych rzeczach jakie wyrządzają pieniądze, a przyczyniła się do popularności albumu „Dark Side Of The Moon„, który sprzedał się w ponad 45 milionach egzemplarzy. Jak się łatwo domyślić, zarobił mnóstwo tych okropnych pieniędzy!
Część fanów mylnie interpretowała „Money”. Uznawali ten numer za hołd dla pieniędzy, tłumacząc sobie to tym fragmentem „Money it’s a gas” (pieniądze to „paliwo”). Uznali, że zespół śpiewa o pożytecznych rzeczach.
„Money” to też numer, który w USA w 1973 roku, dzięki amerykańskiemu wydawcy Capitol Records wrzucił „Dark Side Of The Moon” na 46 miejsce listy przebojów Billboard 200 i to w dwa miesiące od premiery. Zważywszy, że w Stanach Pink Floyd tylko raz, do tej pory, zagościło na amerykańskiej liście, to był to nie lada wyczyn. Wcześniej tylko jeden album Floydów znalazła się na tej liście i był to „Obscured by Clouds” soundtrack do francuskiego filmu.
Singiel „Money” osiągnął szczyt TOP20 w USA w lipcu 1973 roku.
Wpływ Booker T and The MG „Green Onions” może wydać się wątpliwy, ale jak przyznaje sam Gilomur na pewno tam jest – powiedział w wywiadzie dla magazynu Rolling Stone w 2003 roku. Więc nie ma się co kłócić, prawda?
W drugiej zwrotce padają słowa „Money, so they say, Is the root of all evil today” (pieniądze, tak mówią, to źródło wszelkiego zła”, co jest parafrazą Biblijnego wersetu z Pierwszego Listu do Tymoteusza 6:10: „Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy„.
Swoją drogą, rozumiem ten tekst, ale nie zgadzam się z tym, że pieniądze są „źródłem wszelkiego zła”, to zależy w czyich rękach się znajdą! Tak samo jak każde inne narzędzie! Pieniądze nie mają mocy same w sobie.
Pan Winyl
Produkcja i technikalia
„Money” wyprodukował w słynnym Abbey Road Studio, nie kto inny jak sam Alan Parsons (pewnie kojarzycie go z jego własnego projektu The Alan Parsons Project). To on wcześniej współpracował z The Beatles przy nagraniu albumów „Abbey Road” (1969) i „Let It Be” (1970).
Głównym wokalistą w utworze jest David Gilmour, on również odpowiada za główne solo gitarowe w utworze.
Za „money loop” czyli zapętlone dźwięki związane z pieniędzmi i kasami jest odpowiedzialny Roger Waters, który własnoręcznie pociął taśmy w taki sposób, żeby dźwięki rytmicznie pasowały do całości kompozycji. Loop leci w tle przez cały utwór.
Mam nadzieję, że i ten odcinek Wam się spodobał. Po [Nucę przy goleniu #1] dostałem kilka fajnych zwrotek, które motywują mnie do dalszej, wytężonej pracy poszukiwawczo-badawczej.
Tak jak w poprzednim odcinku liczę na Wasze reakcje. Jeśli macie swoje historie związane z konkretnymi piosenkami, a także chcecie przedstawić ich historie, to możecie do mnie napisać na kontakt@pixelsonfire.dev.
Jeśli macie coś ciekawego do powiedzenia, to zapraszam na występy gościnne na łamach bloga! Kto wie, może zostaniesz kolejnym redaktorem/redaktorką?
Tytuły z artykułu możecie oczywiście nabyć w sklepie Chodzą Słuchy Store, którego jestem managerem!
Pozdrawiam
Polecane treści: