Paul McCartney powiedział o tym albumie w jednym z wywiadów: ” To była dobra zabawa. Chodziło bardziej o zrobienie muzyki dla siebie niż wykonanie jakieś pracy. Po prostu zrobiłem muzykę, która mi się podoba. Nie miałem pojęcia, że skończy się to albumem„. Sir Paul ma już swoje lata, zatem rzecz jest o starości i o tym, co wieku 80 lat można zdziałać w muzyce.
Wczoraj moja żona przytoczyła mi słowa pewnej wiekowej już amerykańskiej artystki. Nie pamiętam dokładnie jej wypowiedzi, zatem przytoczę tylko sens: jak się ma 20 lat, co chce się zawojować świat sobą, robi się te wszystkie cyrki, żeby być sławnym, zauważonym, jak się ma 40 lat, zaczynasz podejrzewasz, że to co robisz nie interesuje ludzi, po 70tce już wiesz, że ludzie interesują się tylko sobą i nikt poza nimi samymi ich nie interesuje.
Starość ma swoje przywileje
Zdaje się Paul McCartney do tego się też zastosował. Jego album III ma kilka fajnych numerów. Mnie osobiście w każdym się coś podoba. Ja nie jestem wielkim fanem solowych dokonań The Bealtes. Może za mało je znam. Sugerowaliście mi żebym zapoznał się z „Egypt Station” czy „Tug Of War„.
Gdy prowadziłem mój sklep z winylami w UK, to płyty McCartneya, Lennona, Starra czy Harrisona często wpadały mi w łapki, ale nie często zachwycały.
Przyznajm jednak, że album III Sir Paula mocno mi przypadł muzycznie do gustu. Może mniej porwały mnie teksty, bo tak poprawdzie zerknąłem tylko na nie, ale jakoś nie zachęciły do głębszej analizy.
Muzyka na płycie
Na chwilę obecną jaram się muzyką. No i brzmienie jest naprawdę wycyzelowane. Przepiękne przestrzenie i wyraźna selekcja każdego instrumentu. Pan McCartney album zarejestrował w całości sam, nagrał wszystkie instrumenty, a także odpowiadał za produkcję. Taki DIY w pandemicznym wykonaniu. Bardzo mi się podoba ten album pod tym względem. Każdy instrument osobno jest zaznaczony i pięknie wyodrębnione, częstotliwości się „nie zjadają”, szczególnie basowe. Trochę mi przypomina mi to bar sałatkowy, gdzie wszystko jest oddzielnie i zachwyca obfitością.
Płyta jest kontynuacją McCartney i McCartney II. Też ich nie znam, ale już jestem zajarany ich poznaniem. Czasami tak się zdarza, że odkrywa się coś bardzo późno, a potem okazuje się, że jest się tym szczęśliwecem, który będzie słuchał kapitalnych płyt po raz pierwszy, mimo, że mają 20, 30 czy 40 lat.
Płytę oczywiście mam od www.chodzasluchy.com!
Pozdrawiam
Polecane treści: