PYTAM THE PARTY IS OVER – ODPOWIADAJĄ: DARIA RYCZEK-ZAJĄC I MICHAŁ WAJDZIK-RADZIEJOWSKI
The Party Is Over to zespół grający śląską odmianę elektroniki. Składa się z dwóch osób i czterech nazwisk. Na moje pytania odpowiadają Daria Ryczek-Zając (wokal i teksty) i Michał Wajdzik-Radziejowski (klawisze, gitara).
Pan Winyl: Oboje jesteście obojga nazwisk – umówiliście się tak?
Daria Ryczek-Zając: Myślę, że Michał ma dużo ciekawszą historię związaną z nazwiskiem, albo po prostu bardziej nietypową. U mnie stało się to zwyczajnie, naturalnie poślubnie.
Michał Wajdzik – Radziejowski: Chodziło o równowagę, partnerstwo. Tradycyjnie przyjęcie przez kobietę nazwiska męża oznacza podporządkowanie się. Ja sam zaproponowałem mojej partnerce, że fajniej na start ustalić sobie, że oboje wnosimy coś do wspólnego życia. Co ciekawe, wśród ludzi zazwyczaj słyszę od kobiet, że to super pomysł, a faceci mają z tym jednak większy problem.

Pan Winyl: Kto jest bardziej Party a kto Is Over?
Daria Ryczek-Zając: Na koncertach jestem oczywiście bardziej Party . Nie raz ludzie pytają mnie czy nie jestem przypadkiem pod wpływem. Daję się ponieść i tańczę jak opętana. A potem jest dość szybko Over. Łatwo się męczę po tych taneczno-scenicznych historiach. Po występie najchętniej bym się położyła i zjadła coś dobrego. Starzeje się (śmiech) dlatego często mam ze sobą prowiant.
Michał Wajdzik – Radziejowski: Zależy, o której godzinie gramy koncert. Im później tym bardziej jestem Party niż Over. Generalnie ja lubię pracować nad muzyką w nocy.
Pan Winyl: W jednej z naszych rozmów Daria określiła muzykę, którą gracie mianem: #carbonelectro. Czy myślicie, że taki gatunek mógłby powstać na kanwie tego co robicie? Czym by się charakteryzował?
Daria Ryczek-Zając: #Carbonelektro to po prostu elektronika ze Śląska. Mamy tu trochę ciekawych składów: The Dumplings, Coals (węgielki). Carbon to węgiel, co naturalnie kojarzy się z miejscem, w którym mieszkamy. Kopalina to miejscem pracy mojego taty. Hybryda węgla i electro charakteryzować będzie się zatem brudem, ciemnym brzmieniem połączonym z trip-hopem. Już lubię jego mroczne rejony i wycofane tempo. Michał dorzuci pewnie połamaną rytmikę. Myślę, że #carbonelectro doskonale słychać w naszych wczesnych piosenkach, gdzie opowiadamy własne gorzkie historie, gdzie mówimy też o naszych pragnieniach.
Michał Wajdzik – Radziejowski: Charakterystyczne jest duże spalanie w czasie koncertu (śmiech). Industrial, który chyba na Śląsku już bardziej nas denerwuje, niż inspiruje. Ma jednak na nas wpływ i #carbonelectro musiałby być duszny, ciężki i grany w starych halach. Tak sobie go wyobrażam.
Pan Winyl: Jakie są Wasze związki z sceną bristolską? Z czego obecnie najbardziej czerpiecie?
Daria Ryczek-Zając: To miejsce, z którym kojarzony jest trip-hop. Zdecydowanie nasze muzyczne rejony. Początki sięgają roku 1987 i Massive Attack, które czerpie z wpływów acidowych, jazzowych i klubowych. W naszych kompozycjach nie spotkacie jazzu, ale na pewno poprzez moje soulowe korzenie usłyszycie (szczególnie na pierwszych numerach) bujające flow. Oczywiście nie możemy zapomnieć o znakomitym Portishead i płycie Dummy, która Michał kazał mi jakiś czas temu kupić w pewnym dyskoncie na winylu. To świetny album, minimalistyczny i psychodeliczny. Oniryczne, chropowate wokale, uzależniają. Dlatego zaczęłam obserwować Beth Gibbsons. Pozwalało mi myśleć o sobie, jako o artystce, dużo odważniej. Trip-hop jest pewnym odnośnikiem dla nas, a nie dominującym stylem w naszej twórczości. Wybieramy z niego dla siebie to, co uważamy za najbardziej intrygujące.
Michał Wajdzik – Radziejowski: To była wielka inspiracja w początkowej fazie tworzenia, czasy studiów. W tej chwili to raczej taki fundament, kamień węgielny, na którym dalej buduję. Myślę, że Portishead zaszczepiło we mnie pewną wrażliwość i estetykę, teraz jednak wpływ na mnie mają inne rzeczy. To część ewolucji, jeden z ważniejszych elementów. Z zasady też, jak tworzę muzykę staram się nie słuchać nowych rzeczy, więc mam takie dziury w poznawaniu. Najważniejsze elementy które zostały, to wolniejsze tempo, dążenie do selektywności brzmienia i zostawianie brudu w śladach. Nie znoszę zbyt dopieszczonej muzyki, sterylności w nagraniach – w szczególności w czasie cyfrowej obróbki dźwięku – to coś czego unikam.
Pan Winyl: Nurtuje mnie tytuł Waszej nowej płyty. Słuchając jej, udało mi się złapać kilka wątków: kosmos, wykluczenie, szukanie pokoju. Zgadzacie się? A może coś jeszcze tam ukryliście?
Daria Ryczek-Zając: Wspinamy się po drabinie sukcesu zdobywając kolejne stopnie, nie czekamy na cud. A co, jeśli proces długoletniego wyścigu i sukcesywnego wzrastania, nie jest tak satysfakcjonujący jak nam się wydawało? Zaczynamy być coraz bardziej zmęczeni ideą więcej? O tym właśnie jest nasza płyta.
Chcieliśmy pokazać, że mniej też jest OK. Przepychanie się łokciami powoduje duże straty energii. W czasie tworzenia kolejnej płyty chciałam oddać głos różnorodności. Zarówno w kwestiach światopoglądowych jak i zwykłych, ludzkich. Razem z Michałem chcieliśmy postawić człowieka w centrum i to nie miasta, państwa czy świata a w środku kosmosu. Myślę, że świadomość tej perspektywy i wskazanie, jak mali jesteśmy pokazuje, że tak naprawdę, każdy z nas jest do siebie bardzo podobny. Tutaj tkwi rozwiązanie zagadki nazwy naszego albumu.
Ktoś mógłby powiedzieć co ma piernik do wiatraka, w tym przypadku Pluton do The Party Is Over. Okazuje się, że całkiem sporo. Jeszcze do 2006 roku Pluton był 9 planetą układu słonecznego. Jednak Międzynarodowa Unia Astronomiczna uznała, że jest tylko planetą karłowatą, czyli taką która nie oczyściła swojej orbity z innych ciał niebieskich. To znaczy, że nie jest dominująca grawitacyjnie więc, nie może konkurować z pozostałą ósemką. To wykluczenie było dla mnie zabawną, ale jasną inspiracją do tekstu Staje się planetą.
Chciałam pokazać, że takie sytuacje dzieją się też poza naszym światem. Dlatego znajdziecie w nim tekst: Nic się nie martw Panie Plutonie, bo nie jesteś sam na tym świecie, my często tez tak mamy. Kontynuacja kosmicznej idei była już naturalna: Hydra – pierwszy numer na płycie, oraz jeden z 3 księżyców Plutona.
Pluton jest taki wykluczony
Michał Wajdzik-Radziejowski
Pan Winyl: A co to za pomysł, żeby zrobić 2 x EP? Dlaczego nie zrobiliście po prostu albumu? W dodatku wykonaliście wydawniczą woltyżerkę. Najpierw w streamingu ukazała się pierwsza EP Pluton, potem obie ukazały się na CD Pluton Staje Się Planetą, a dopiero na jesień, w sieci pojawi się EP Staje Się Planetą? Kto to wyjaśni?
Michał Wajdzik – Radziejowski: Zaczęło się od rozważań na temat kształtu albumu, co byśmy właściwie chcieli powiedzieć? Na początku istniało tylko City i w krótszej wersji. W rozmowach pojawił się Kosmos. Zastanawialiśmy się też nad kwestią wykluczenia i ja zażartowałem wtedy, że Pluton jest taki wykluczony. Chwyciło.
Potem przypomnieliśmy sobie pomysł na to, że kiedyś chcieliśmy podzielić płytę na dwie części. Czarną i białą. Wtedy powstała idea płyta 2 x EP. Ja zacząłem pisać muzykę i tak powstawały Lata Świetlne, w pierwotnej wersji jeszcze bez gitary. Nad Morze: podesłałem Darii kilka pomysłów, wróciła z tekstami. Pasowały! Wpisywały się w to, co miałem na myśli w muzyce.
Potem zaproponowałem, żeby tytułowy utwór z EP 1 i EP 2 łączyły się, i żeby jeden był instrumentalem. Zaczęło to dalej lecieć. Pluton jest ostatni, wykluczony, mamy problem z jego tożsamością. Jest – ale mimo tego wszyscy chcą go określić – czym właściwie jest? Ludzie się kłócą o to, a on po prostu jest, tak jak był wcześniej. Nie neguje samego siebie, tylko dryfuje na krańcach Układu Słonecznego. Pisząc Plutona, myślałem właśnie o tym dryfowaniu. Bo on będzie dalej, jak już ludzie przestaną się kłócić, gdy już ich nie będzie – on dalej niezmiennie będzie sobie krążyć. Powstawały manifesty – Hydra to stary kawałek. Leżał u mnie od bardzo dawna i czekał na moment, który w końcu nadszedł. Daria zapięła całość wspaniałym tekstem. Pierwszy raz od a do z ogarnęliśmy to sami i jesteśmy z tego dumni!
Pan Winyl: Michał, podczas jednej z rozmów o Twoich koncertowych pomysłach na czas pandemiczny czy postpandemiczny, jest to, żeby połączyć gotowanie z graniem. Czy myślisz, że nastał czas nowych form koncertowych?
Michał Wajdzik – Radziejowski: Tak, mam taki niezrealizowany pomysł w moim solowym projekcie Rabbit On The Moon, ale chyba jeszcze nie chciałbym zdradzić szerzej jak miałoby to wyglądać. Natomiast co do samych koncertów, myślę, że wrócą do starej formy. Równolegle będą ewoluowały koncerty on line itp. Ciężko mi wyobrazić sobie zanikanie tradycyjnej formy. Rzeczy, które kochamy wiążą się z rytuałami. Kupno biletów, dojazd na koncert, spotkanie się ze znajomymi na tym koncercie, wypicie piwka, wspólne after party po koncercie, rozmowa z muzykami, pożegnanie się z przyjaciółmi, poznawanie nowych ludzi na koncertach, wspólny powrót i tak można wymieniać. Niestety – nie bardzo da się to odtworzyć w warunkach online. Oczywiście VR i inne możliwości na pewno są ciekawą koncepcją, jednak czymś co będzie rozwijać się równolegle.

Pan Winyl: A co z istotą muzyki? Z graniem dla fun’u? Dla spotkania z ludźmi? Może to właśnie nowa kontrkultura: bliskie relacje, powrót do źródła? Domowe koncertowanie z przyjaciółmi?
Daria Ryczek-Zając: Myślę, że spotkania z ludźmi to coś, co generuje największą energię i sprawia że chcę robić muzykę. Nie ma nic piękniejszego niż perspektywa obserwowania ze sceny bujających się w rytm głów słuchaczy i rozmowa z nimi zaraz po koncercie. Zawsze zwracaliśmy uwagę na bliskie relacje z odbiorcami mimo, naszego charakterystycznego wycofanego wizerunku scenicznego. Staramy się zachowywać pewne rytuały, które są obecne podczas każdego koncertu, np. pieczętowanie ludzi tatuażem z iksem.
Michał Wajdzik – Radziejowski: To już było. Na imprezach ludzie puszczają sobie z YT muzykę, często koncertowe nagrania. Jednak nie zmieniało to kwestii chodzenia na koncerty – dla mnie to, po prostu coś równoległego.
Pan Winyl: Wcześniej wspomniałem o gotowaniu, to zapytam o wege?Oboje nie jecie mięsa. Od dawna? Dlaczego uważacie, że to jest dobre?
Daria Ryczek-Zając: Początek mojej wegetariańskiej drogi rozpoczął się wraz z poznaniem Michała. On od dawna jest weganinem. Nigdy mnie do tego nie przekonywał ani indoktrynował. Po prostu obserwowałam, przesiąkłam atmosfera przyjaciół Michała, którzy gotowali roślinne pyszności. Później, zwyczajnie się tym zainteresowałam. Myślę że mój poziom wrażliwości w końcu dobił się skutecznie do świadomości. Zdecydowanie lepiej czułam się jedząc i gotując wege. Wierzę w codzienność bezmięsną. To ogromna szansa dla naszego świata. Zarówno w kwestiach ekologicznych jak i zdrowotnych.
Wierzę w codzienność bezmięsną.
Daria Ryczek-Zajac
Michał Wajdzik – Radziejowski: Ja na bezmięsnej diecie jestem od 17 lat, na wegańskiej około sześć. Staram się tego nie definiować i po prostu żyć tak, jak uważa za słuszne. Myślę, że to jest kwestia ochrony naszego miejsca życia, naszej planety. Jako ludzkość powoli dochodzimy do dość wydawałoby się oczywistej kwestii – nie damy rady tak żyć w dłuższej perspektywie – jeśli nie będziemy troszczyć się o nasz dom. Dieta to jedna z najprostszych rzeczy, które możemy zrobić. Ja dzięki temu nauczyłem się gotować (są ludzie, którzy twierdzą, że bardzo dobrze), dodatkowo w dzisiejszych czasach to naprawdę nie jest wielkie wyrzeczenie. Dziś często ludzie mówią, że nie podoba im się chów przemysłowy – mimo wszystko kupują te produkty. Ja w mojej głowie mam bardzo prostą konstrukcję, jeżeli z czymś się nie zgadzam, staram się nie przykładać do tego ręki. Jest bardzo ciekawe „wyzwanie” miesiąc na weganizmie, polecam. Można się przekonać, jak jest łatwo.
Dieta to jedna z najprostszych rzeczy, które możemy zrobić.
Michał Wajdzik- Radziejowski
Pan Winyl: Daria, piszesz kapitalne teksty: Chodź pogadać, nie popisać z Hydry, czy Droga taka piękna, kiedy prosta z TU oraz, moim zdaniem najładniej wyśpiewany wulgaryzm w polskiej piosence, są mocne, proste ale nie pozbawione poezji i metaforyki. Jak udaje Ci się wyważyć między komunikacją a poezja?
Daria Ryczek-Zając: Myślę, że jest kilka grup, stylów pisania jeśli nie więcej. Niemniej gdybym podjęła próbę zdecydowanego uproszczenia tego podziału to wymieniłabym dwa obozy: hiphopowym oraz poetycki.
Chodź pogadać, nie popisać i popisów też unikaj
The Party Is Over – Hydra
Pierwszy to historie opowiedziane niezwykle wprost. Od jakiegoś czasu jestem fanka tego typu opowiadania. Słucham dużo hip-hopu gdzie wszystko jest dla mnie jasne. Myślę że poetyka również znajdzie swoich odbiorców. Umiejętność łapania obrazów, metafor nadaje utworowi jakiejś plastyczności. Jeśli chodzi o moje pisanie myślę, że mogłabym przyznać remis ze wskazaniem na hip-hop jak w walce bokserskiej.
Technicznie, zawsze staram się łączyć dwa zupełnie przeciwstawne obrazy, sceny. Takie, które z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego. Na przykład jak powyższy remis ze wskazaniem (walka bokserska a pisanie tekstów) – uwielbiam gry słowne. Lub chodź pogadać nie popisać i popisów też unikaj. Czerpie z pozornie nie artystycznych światów, języka reklamy, mowy potocznej, instrukcji obsługi, filmów przyrodniczych itd. W moim przekonaniu, to jakiś bardziej lub mniej udany patchwork.
Pan Winyl: Na scenie jesteście małomówni, zdaje się skupieni na maksa na tym co robicie. Wasze występy uchodzą za wzorcowe. Dopięte na ostatni guzik, ale prywatnie jesteście mega wyluzowani, żarty sypią się Wam z rękawa. Jak wytłumaczycie ten dysonans? Jest szansa, na to, że na scenie oprócz “chłodnego” stylu wrzucicie trochę jajcarskich stand up’ów?
Daria Ryczek-Zając: Osobiście uwielbiam kiedy koncert składa się z wielu czynników. Chcę żeby człowiek, który przychodzi na nasz koncert mógł posłuchać, ale też zobaczyć i dotknąć. Dlatego mamy wizualizacje (robi je dla nas VJ Pricess Ana), które są przedłużeniem muzyki. Mamy kilka ruchomych elementów świetlnych, dbamy o kolorystykę, konsekwencje w estetyce, merchu. Myślę, że jako artyści powinniśmy mieć świadomość nas samych jako marki. Ludzie konsumują sztukę wieloma zmysłami. Dobrze jest o tym pamiętać, ludzie to doceniają, gdy się o nich dba.
Na co dzień nakręcamy się, uwielbiamy sarkazm, suche żarty, zabawę słowem. Jestem kobietą dygresją, słowa mnie prowokują i bardzo często nie umiem się powstrzymać żeby nawet w pozornie smutnej sytuacji wbić się w zdanie z jakimś sucharkiem. To jest moje flow. Myślę że mogłabym robić teksty reklamowe typu ostatnia lidlowa kampania.
Michał Wajdzik – Radziejowski: Wszystko przed nami, chyba doszliśmy do tego momentu. Osobiście, nie lubię śmieszności na scenie – mówię o tym stylu, w którym ktoś uważa, że jest śmieszny i ze sceny stara się to udowodnić. Mam na to uczulenie, Daria zresztą też. Nie chcieliśmy wykreować się na takie osoby. Teraz jest bardzo luźno, więc jest plan – będę mieć mikrofon na scenie, więc bójcie się. Nadszedł ten czas.
Pan Winyl: I na koniec pytanko: czy będziemy mogli Was gdzieś spotkać live w najbliższym czasie?
Michał Wajdzik – Radziejowski: Mysłowice, Siemia festiwal plus parę niespodzianek.
Pan Winyl: ps. A gdybyście mieli określić The Party Is Over za pomocą trzech rzeczy: rośliny, zwierzaka i piosenki to co by to było?
Daria Ryczek-Zając:
Rośliny: filodendron, nie wiem dlaczego ale mam go w głowie od dziecka i lubię jego brzmienie – pewnie mam już 300 historii w głowie jak je powykręcać.
Zwierzak: Gepardy i ogier – to w wolnym tłumaczeniu The Party Is Over, chyba też słyszycie jak blisko nam do gepardów. Piosenka – może Michał ma jakiś pomysł?
Michał Wajdzik – Radziejowski: Bluszcz (oplatanie wszystkiego plus ciężko się go pozbyć), Koala (eukaliptus), Krzysztof Krawczyk Chciałem być marynarzem, pierwsze co sobie pomyślałem, a marynarzem też zawsze chciałem być.
Dziękuję za rozmowę
Sociale The Party Is Over
Powiązane treści: