RECORD SCANNER – NOWOCZESNA APLIKACJA DLA OSÓB KOLEKCJONUJĄCYCH WINYLE [WYWIAD Z ARTUREM DRÓŻDŻEM]
“Książki o winylach” mojego autorstwa, która odkrywa najgłębsze tajemnice tego nośnika i analogowego stylu życia! Dla początkujących i zaawansowanych maniaków/maniaczek winyli i muzyki! Książkę kupisz KLIKAJĄC TEN LINK: https://ksiazka.panwinyl.pl/ – w książce znajduje się wywiad z Arturem w wersji rozszerzonej!
Aplikację załadowałem sobie już jakiś czas temu. Zeskanowałem parę okładek i odłożyłem temat „na później”. Przy mojej ilości zajęć, to normalne, że muszę sobie wyznaczać specjalny czas na zrobienie papierów, naukę nowego narzędzia czy aplikacji. A nauka Record Scannera, to czysta przyjemność! Dziś mam dopiero 60 zeskanowanych albumów, jednak, to jest kolejny wspaniały powód by zabawiać się ze swoją kolekcją!
Record Scanner jest partnerem wydania „Książki o Winylach„!
Artura Dróżdża, pomysłodawcę Record Scannera poznałem dzięki DJ Flex’owi. O DJ Flex’ie już niebawem dowiecie się więcej i to też w odniesieniu do nowych technologii. Napisałem e-mail do Artura i tak od słowa do słowa zakumplowaliśmy się. Bo nie tylko blockchain i tokeny wdzierają się do świata muzyki, winyl i kolekcjonerstwa, również sztuczna inteligencja, uczenie maszynowe i widzenie komputerowe. O tym ostatnim trochę Artur opowie w poniższym wywiadzie! Zapraszam do przeczytania naszej rozmowy:
Pan Winyl: Jak powstawał Record Scanner?
Artur Dróżdż: Można powiedzieć, że projekt jest wypadkową zebranych doświadczeń, własnych potrzeb i ambicji. Zawsze chciałem mieć coś swojego, stworzyć coś co będzie miało wpływ, dotrze do jakiejś grupy odbiorców. Chyba nie będzie niespodzianką jak napiszę, że prób było wiele, prawie wszystkie zakończone niepowodzeniem – najczęściej przez prokrastynację bądź nietrafione pomysły. W końcu jednak udało mi się wziąć udział w przedsięwzięciu, które “załapało” i miało ogromny potencjał. Wreszcie poczułem, że to jest coś, na to czekałem. Robimy coś co ma wpływ, ludzie tego chcą. Żeby było jasne – to jeszcze nie był Record Scanner. Mniej więcej w tym samy czasie podczas próby skatalogowania mojej kolekcji płyt winylowych zastanawiałem się, jakim cudem nie ma jeszcze aplikacji, która rozpoznaje płyty z okładek. Podobno jest już aplikacja na wszystko! Pomyślałem, że w sumie jestem w stanie coś takiego stworzyć. Zmontowałem więc prototyp, nazwałem go Digital Digger i nauczony doświadczeniem żeby pomysły szybko walidować nagrałem krótkie wideo przedstawiające koncept. Bierzesz płytę, skanujesz jej okładkę – i cyk, masz wszystkie informacje na jej temat. Wideo te wrzuciłem na różne grupy tematyczne. Odzew był niesamowity!
Bardzo wielu ludzi wyraziło zainteresowanie projektem, pamiętam nawet komentarze ludzi mających autorytet w polskim winylowym świecie, na przykład od Pani Kierowniczki, z którą jest wywiad w “Książce o Winylach”. Było też sporo komentarzy od ludzi mówiących. że są gotowi za takie rozwiązanie płacić. Mocno mnie ten odzew podbudował i zmotywował do dalszego działania. Jednak napisanie komentarza pod postem to jedno, a rzeczywiste płacenie za coś to drugie. W praktyce są to zdarzenia bardzo odległe. Stwierdziłem więc, że odpalę kampanię typu Kickstarter i spróbuję sfinansować tworzenie projektu z pomocą społeczności – to też pozwoli sprawdzić czy mój pomysł jest rzeczywiście taki super jak mi się wydaje. W przygotowanie kampanii włożyłem mnóstwo pracy, zależało mi na tym aby wyglądała profesjonalnie. Moja partnerka Dagmara bardzo mi przy tym pomogła. Mój serdeczny przyjaciel Michał użyczył mi dobry mikrofon aby dźwięk był wysokiej jakości. Pamiętam jak przymocowaliśmy kamerę do zabawki naszej córki aby uzyskać efekt dolly-zoom. Nawet spoko to wyszło!
Wreszcie nadszedł wielki dzień odpalenia kampanii. To była katastrofa… Wpłata była jedna – ode mnie, pięć dolców żeby sprawdzić czy to w ogóle działa. Kampania zakończyła się niepowodzeniem. Ja mimo to dociągnąłem projekt do stadium, w którym mogłem go upublicznić. I tak też zrobiłem. Appka wisiała jakby w próżni. Czasem ktoś ją pobrał ale szału nie było. Zostawiłem to tak i skupiłem się na wspomnianym wcześniej projekcie, który miał w ogóle jakiś potencjał. Tam jednak zaczęły się pojawiać pierwsze zgrzyty. I tak moja satysfakcja z pracy nad projektem malała, wydaje mi się, że przez brak chemii w zespole. Później byłem już mocno sfrustrowany i stwierdziłem, że muszę odbić. Podjąłem wtedy decyzję, która, jak się później okazało, będzie miała daleko idące konsekwencje. Choćby to, że teraz piszę ten tekst. Zdecydowałem, że Record Scanner dostaje ostatnią szansę – przez kolejne 6 miesięcy będę się skupiał tylko nad tym projektem i spróbuję go rozbujać. Przyciągnąłem trochę więcej ludzi. Pojawiła się pierwsza opinia. Za nią kolejne oraz dobre sugestie. Pierwszy klient. Trend zaczął rosnąć. Udało się.
Z tego okresu pamiętam jednego bardzo aktywnego użytkownika – młody człowiek z Azji. Skanował swoje rysunki Teletubisiów i sprawdzał co mu appka wyrzuci, potrafił to robić godzinami. Te jego malunki były bardzo urokliwe ale szybko zaczął generować nam koszty, musiałem zaimplementować zabezpieczenia i limity. Okazało się, że warto było to zrobić – na popularnym forum internetowym znalazłem wątek na temat poszukiwań zhackowej wersji Record Scanner-a. Było kilku zainteresowanych.
Pan Winyl: Właściwie do czego ona służy?
Artur Dróżdż: Record Scanner pozwala w łatwy sposób zrobić i utrzymywać wirtualną kopię kolekcji nagrań liczonych nawet w tysiącach pozycji. Można powiedzieć, że za pomocą technologii wykraczamy poza możliwości naszego mózgu aby ogarnąć zbiór tworzony latami. W świecie produktowym mawia się, że rozwiązanie ma sens dopiero wtedy, gdy rozwiązuje jakiś problem (choć słyszałem też o takich, które najpierw problem tworzą). Nasi użytkownicy często wspominają o sytuacjach, w których entuzjazm związany z zakupem nowej płyty szybko opada gdy po powrocie do domu okazuje się, że jedna kopia już na półce jest. Record Scanner rozwiązuje im ten problem. W sklepie robisz szybki skan płyty i od razu wiesz czy już ją masz.
Czy nie jest ironią, że nie pamiętamy czy daną płytę już mamy, a jak ją weźmiemy do ręki to lecimy wszystkie teksty z pamięci? Rodzi to też filozoficzne pytanie czy zawsze mówimy prawdę gdy rzucamy kultowe “mam to na winylu”. No ale wracając do tematu – potęga elastyczności urządzeń mobilnych pozwala zeskanować okładkę płyty z ekranu komputera gdy kupujesz online, to działa! Wisienką na torcie jest to, że Record Scanner podaje przybliżoną cenę rynkową płyty, więc można sprawdzić czy polujemy na okazję, czy może przepłacamy. Więc poza tym, że aplikacja daje więcej satysfakcji ze zdobywania nowych skarbów w jakiś sposób też dba o nasz budżet.
W Record Scanner podchodzimy też innowacyjnie do prezentacji samej kolekcji. Płyty w domach przechowujemy podobnie – w szafkach podzielonych na półki. To jest standard a wielu z nas pamięta jeszcze czasy gdy Kallax nazywał się Expedit. Podczas gdy w innych aplikacjach można pogrupować płyty tworząc jakby foldery i nadając i nazwy w Record Scanner można odwzorować swoją szafkę 1:1.
Plusem takiego rozwiązania jest łatwiejsze lokalizowanie płyt – możemy zobaczyć na której konkretnie półce to czego szukamy jest i czy na jej początku, środku czy może na końcu. Nasze dzieci grają w gry, w których Pokemony nałożone są na świat rzeczywisty więc i nam się chyba należy jakaś digitalizacja tego co nas kręci (i się kręci).
Poza tym Record Scanner ma jeszcze kilka innych funkcjonalności: udostępnianie kolekcji, lista życzeń, otwieranie albumów w Spotify, itd.
Pan Winyl: Jak działa?
Artur Dróżdż: Duży nacisk kładziemy na łatwość obsługi, i to się nam chyba udaje – często jest to wspominane w recenzjach aplikacji w sklepach. Ważne jest też aby aplikacja działała płynnie i stabilnie – to definiuje dobre oprogramowanie i od samego początku Record Scanner ma tu dobre wyniki.
Z czasem wypracowaliśmy skuteczny sposób agregowania danych i prezentowania ich w przejrzystej i łatwiej w rozumieniu formie. Jak wiemy jeden album potrafi mieć mnóstwo różnych wersji. Samej muzyki też jest niemało – zapewne w trakcie czytania tego tekstu zostało podpisane kilka kontraktów płytowych. Odnalezienie konkretnej płyty w całym tym szumie może być absorbujące, a płyt przeciętny kolekcjoner ma kilkaset. Record Scanner upraszcza ten proces i czyni go przyjemnym. Czy pamiętasz ten moment gdy jako dziecko brałeś zabawkę i cały świat nagle przestawał istnieć? Naukowcy określają to mianem flow a my staramy się, żebyś to właśnie czuł skanując swoje płyty. Tylko nie prasuj wcześniej.
Pan Winyl: Skąd czerpie dane?
Artur Dróżdż: Na chwilę obecną głównym źródłem danych jest otwarta baza danych Discogs tworzona przez społeczność. Powoli jednak od tego odchodzimy aby zbudować niezależność i stabilność systemu w długiej perspektywie. Dla wielu to jest pasja na całe życie, mamy użytkowników którzy zaczęli swoją przygodę z kolekcjonowaniem we wczesnych latach sześćdziesiątych poprzedniego stulecia (co oni mają za płyty!). Minimalizujemy ryzyko, że Record Scanner przestanie działać bo jakiś dostawca ma problem.
Informacji na temat rynkowych cen płyt nie pobieramy z Discogs – jest to niezgodne z ich warunkami. Pilnują tych danych i w sumie nie ma się co dziwić – są one wartościowe. Widzimy, że inne aplikacje mimo to te dane ciągną, ale my nie chcemy tak ryzykować skoro ludzie nam ufają. Mamy własny, autorski mechanizm do wyceniania płyt – dość złożony i trzymany w tajemnicy więc nie mogę zbyt wiele powiedzieć. Zdradzę tylko, że jest to mechanizm, który z czasem się uczy więc będzie działać tylko lepiej, bardziej precyzyjnie. Jest to zgodne z naszą ideologią aby dostarczać co raz lepsze rozwiązania.
Przy okazji warto wspomnieć co my robimy z danymi. Bardzo szanujemy prywatność naszych użytkowników i danych na ich temat zbieramy możliwie najmniej. Chcesz podać nick – fajnie. Nie chcesz? Też luz. Zbieramy absolutne minimum abyś mógł z aplikacji korzystać. Tak jest lepiej dla obu stron, szczególnie w dobie aplikacji, które śledzą każdy nasz ruch. Mówi się, że dane to nowa ropa. My nawet nie pytamy o hasło – jak się rejestrujesz to podajesz adres email, a my wysyłamy Ci kod, który przepisujesz w aplikacji aby się autoryzować. Dzięki temu zamiast zużywać pamięć na kolejne hasło możesz zapamiętać więcej tekstów piosenek. Nie jest to jednak wszystko takie łatwe – były na przykład sytuacje, w których ktoś zmieniał telefon a kolekcja zostawała na starym. Dziś sugerujemy użytkownikom aby zakładali konta w celu zabezpieczenia wykonanej pracy.
Pan Winyl: To właściwie czym różni się od app Discoga?
Artur Dróżdż: Z pozoru może wydawać się, że nie ma różnicy ale tak naprawdę jest ona dość spora. W Record Scanner mocno skupiamy się na jednej z wielu funkcjonalności, którą dostarcza Discogs – budowanie i zarządzanie kolekcją. Discogs sporo pracy wkłada w marketplace – bo tam jest głównie ich biznes. Inne funkcjonalności mogą być dla nich drugorzędne.
Record Scanner jest też znacznie młodszy. Te 22 lata temu kiedy powstawał Discogs o magicznych małych prostokątach, które zmieszczą się w kiszeni spodni i zrobią dla nas tak wiele (i nie mówię tu o kartach kredytowych) mogliśmy sobie fantazjować. Naturalnie więc Discogs został stworzony na dominującą platformę w tamtych czasach, czyli tzw. web (aplikacje przeglądarkowe). Wersja mobilna powstała później i siłą rzeczy coś z poprzedniej platformy mogła odziedziczyć.
Record Scanner od początku tworzony jest jako aplikacja mobilna, zgodnie z kunsztem i z wszystkimi niuansami, które się z tym wiążą – poprawna obsługa gestów, pełne wykorzystanie potencjału funkcji dostępnych w telefonie (jak na przykład kamera), i jeszcze wiele. Kładziemy duży nacisk na łatwość obsługi aby z aplikacją poradził sobie zarówno ktoś biegły w nowych technologiach jak i na przykład osoba, której oczy w jakimś stopniu przez dekady pracy już się wysłużyły. To załatwiamy przez odpowiednio duże i skontrastowane elementy interfejsu. A to tylko w sumie dość prosty przykład z obszernego know-how, które zbieramy latami.
Na koniec taka ciekawostka – jest jedna rzecz, którą Discogs i Record Scanner się nie różnią – polskie korzenie.
Pan Winyl: Nad czym jeszcze pracujecie? Co czeka nas w przyszłości?
Artur Dróżdż: Oczywiście systematycznie ulepszamy istniejące funkcjonalności. Sam skaner z czasem jest co raz szybszy i bardziej precyzyjny. Nasz cel to skanowanie płyt w czasie rzeczywistym i możliwe, że uda się to wdrożyć jeszcze w tym roku – to będzie spory skok technologiczny. Mocno opieramy się o sugestie samych użytkowników aplikacji, przeprowadzamy też ankiety aby ustalić dalszy kierunek rozwoju. Zgłaszają się do nas ludzie, którzy chcieliby wykorzystać Record Scanner do bardziej przemysłowych zastosowań – w muzeach bądź sklepach z płytami. Planujemy wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom. W aplikacji będziemy pokazywać więcej informacji na temat zebranych kolekcji – ciekawe i przydatne dane na ich temat.
Kuku Greene, designer odpowiadający za warstwę wizualną, odświeża wygląd aplikacji i definiuje brand. To co do tej przygotował jest na światowym poziomie. Gdy pokazuję szkice znajomym to nie chcą uwierzyć, że to nasz projekt. Że to prędzej spinoff jakiegoś giganta typu Spotify. My po prostu chcemy dostarczyć ludziom, którzy są z nami, oprogramowanie najlepszego sortu.
Sami mamy też mnóstwo pomysłów i ciągle pojawiają się nowe. Podczas pisania tego bloga wymyśliłem następującą funkcjonalność: generator dobrych piosenek, w których słowa to używane hasła oraz daty urodzin najbliższych – rzeczy które powinniśmy pamiętać. Przyjemne z pożytecznym – słuchamy dobrej muzyki i utrwalamy ważne informacje. Już za jakiś czas w Record Scanner!
Rozpoczęliśmy też już proces powielania i udostępniania wypracowanego mechanizmu kolekcjonerom innych dóbr, jak na przykład książek, znaczków, komiksów, plakatów, monet, itd. Drogi Czytelniku, jeśli więc zbierasz nie tylko płyty to możliwe, że nasze drogi za jakiś czas się znowu przetną.
Pan Winyl: Bardzo dziękuję za rozmowę. Dla wszystkich osób, których aplikacja zaintersowała mamy małą niespodziankę!
Aplikację możesz pobrać na IOS tu, a na Apple tu!
Artur Dróżdż: Dziękuję i zapraszam do korzystania z Record Scannera! A więcej info znajdziecie na naszej stronie: https://recordscanner.com/