REDAKTOR OKTAWIAN PRZEDSTAWIA: BOB DYLAN „PAT GARRETT AND BILLY THE KID” ROK 1973.
W zeszłym tygodniu miałem przyjemność recenzować debiut zespołu, o którym wiedziałem niewiele. Album Pierwszy Lot Ptaka dał mi poznać wcześniej nieznane rejony muzyczne. A dziś zapraszam na Dziki Zachód, zabierze nas tam płyta Boba Dylana „Pat Garrett And Billy The Kid”, czyli kolejna część z serii Redaktor Oktawian Przedstawia.
Nieznana płyta znanego artysty.
Ścieżka dźwiękowa, którą chcę przedstawić towarzyszy mi od kilkudziesięciu lat. Artysta też jest znany szerokiej rzeszy słuchaczy. Ten album to moje pierwsze zetknięcie z muzyką Boba Dylana.
Status legendy w rodzinnym domu.
Były wczesne lata dziewięćdziesiąte i nie miałem w zasięgu żadnych nagrań Bob’a Dylan’a, choć o istnieniu tego artysty wiedziałem. Internet nie był jeszcze wtedy narzędziem powszechnym, także istniały dwie możliwości przesłuchania albumu. Jednym z nich było pożyczenie nośnika od znajomego. Drugą opcją było kupno w lokalnym sklepie muzycznym. Ówcześnie były one wyposażone raczej ubogo, także wiele płyt znałem jedynie z rodzinnych podań. Tato wielokrotnie opowiadał mi o płycie „Patt Garrent and Billy the Kid”. Pamiętam, jak w każdym sklepie muzycznym pytał o tę pozycję i po wielu latach udało się ją w końcu nabyć! Była to płyta CD z serii Nice Price. Era czarnych krążków się „kończyła” i większość postępowych słuchaczy muzyki przerzucała się na tzw. kompakty.
Album bez słów.
Nie pamiętam dokładnie moich wrażeń z pierwszego odsłuchu. W zasadzie przed wysłuchaniem pierwszych dźwięków album ten stał się w mojej głowie dziełem legendarnym. Z pewnością nie wypadało, żebym cokolwiek złego o nim nawet pomyślał. Dziwne było dla mnie jedynie to, że po wysłuchaniu pierwszych kilku utworów nie usłyszałem ani jednego słowa! Wydało mi się to niezwykle osobliwe, jako że we wszystkich utworach prym wiedzie linia wokalna, a tutaj jej brak… W trzecim utworze „Billy 1” pojawia się śpiew i to pierwsze moje spotkanie z głosem pana Dylana. Niektórzy opisują go, jako skrzeczący i nieprzyjemny. Dla mnie jest on pełen emocji i dynamiki.
Tło do westernu.
Wypadałoby też wspomnieć o samym filmie, jako że album jest ścieżką dźwiękową. Produkcja jest swego rodzaju analizą psychologiczną dwóch przestępców. Byli oni przyjaciółmi i wspólnikami. Jeden z nich zdecydował o zmianie swojego życia i wkroczeniu w drogę prawa. Okazuje się jednak, że to przestępca prezentuje ludzką twarz, a stróż prawa zaczyna tracić w oczach widza. Nie spojlerując za wiele zachęcam do obejrzenia tego klasycznego westernu, gdzie obok ciekawej historii usłyszymy niezwykle klimatyczną muzykę.
Pierwsze dźwięki po przebudzeniu.
W świeżo zakupionej wieży miałem opcję puszczania konkretnej płyty (bądź kasety) o wybranej przeze mnie porze. Przez kilka lat ta płyta budziła mnie ze snu, a że mam bardzo miłe wspomnienia z dzieciństwa, to jeszcze lepiej te dźwięki mi się kojarzą.
Cudem upolowany egzemplarz.
Wydanie, które udało mi się zdobyć jakiś czas temu to pierwsze angielskie tłoczenie CBS z roku 1973. W lewym górnym rogu widnieje wyraźne STEREO, a pod nim zapewnienie, że krążek może być słuchany również na sprzęcie mono. Dzisiaj takie informacje zdają się nie prezentować szczególnej wartości, ale ten element przypomina, że muzyka nie zawsze była rejestrowana stereofonicznie.
Posiadany przeze mnie egzemplarz jest w stanie… średnim. Pierwsza strona jest uszkodzona i przez pierwsze trzy utwory pojawia się wyraźny trzask z każdym obrotem. Czyściłem ją przy użyciu profesjonalnej myjki – niestety nie pomogło. Natomiast, druga strona jest czysta i brzmi dobrze, a tam właśnie znajduje się Knockin’ on Heaven’s Door – utwór, bez którego muzyka nie wyglądałaby tak samo. Pamiętam, jak bardzo irytowało mnie, gdy moi rówieśnicy w latach dziewięćdziesiątych kojarzyli ten utwór z Guns ‘N Roses. Przez pewien czas znajomość muzyki moich rówieśników oceniałem prostym pytaniem: „kto jest autorem Knockin’ on Heaven’s Door?”. Z czasem nabierałem błędnego przekonania, że tylko ja „tak naprawdę” się na niej znam.
Wariacja wydań.
Według mojej najlepszej wiedzy pierwszym wydaniem był amerykański press (Columbia). W tym samym roku pojawiło się wiele wersji na całym świecie. Na uwagę zasługuje wydanie japońskie, bo oprócz zalet natury jakościowej, występuje tu inna wersja okładki z kadrami z filmu, gdzie jedną z ról gra sam Bob Dylan! Prawdziwa gratka dla kolekcjonerów.
W roku 2019 pojawiło się również wydanie Original Master Recording, które chwalone jest za wybitną jakość – trudno mi się wypowiedzieć, jako że nigdy nie miałem okazji przesłuchać tej wersji, ale wypadało o niej wspomnieć.
Album doczekał się również wydania polskiego w 1984 – niestety tylko na kasecie magnetofonowej.
Kult wydania UK.
Dlaczego wydanie brytyjskie jest tak niezwykłe i warte uwagi?
Powodów jest co najmniej kilka:
Jest to pierwsze wydanie brytyjskie, a jak wiadomo, są one jednymi z najlepiej smakujących. Poza walorami kolekcjonerskimi postrzegam to, jako doskonałą długoterminową lokatę kapitału – tych wydań nie będzie już więcej, a wręcz przeciwnie. Szczególnie, jak uda nam się upolować egzemplarz w dobrym stanie. Oczywiście nie jestem doradcą inwestycyjnym, więc należy to traktować jedynie, jako uwagę pasjonata amatora.
Po drugie, jest to album w mojej ocenie bardzo niedoceniony i stąd też jego ceny na rynku wtórnym nie są wygórowane. Pierwszy press brytyjski udało mi się kupić za stosunkowo niewiele, co przy pierwszych tłoczeniach z Wysp jest sytuacją raczej rzadko spotykaną. Oczywiście zniżka, którą otrzymałem przy zakupie, była wynikiem defektu na pierwszej stronie. Płyta co prawda nie przeskakuje i jedyne, co się pojawia to wyraźny trzask, co w uszach niektórych może się okazać jedynie dodatkowym atutem.
Legenda muzyki i nie tylko.
Bob Dylan stał się legendą już za życia. Nagrał kilkadziesiąt płyt. Zagrał w kilkunastu filmach. Zdobył wiele nagród – w tym Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Ścieżka dźwiękowa z filmu „Pat Garret and Billy the Kid” nie jest może w czołówce pod względem popularności, ale stąd też warto się nią zainteresować. Może się okazać, że odkryjemy zupełnie nową i równie fascynującą stronę jednego z najważniejszych artystów w historii muzyki.
Nieidealny album nieidealnego artysty.
Zdaję sobie sprawę, że Bob Dylan potrafi budzić skrajne emocje. Niektórzy go uwielbiają, inni twierdzą, że jest to artysta przereklamowany. Mnie urzeka w nim szorstka szczerość. Szczególnie dzisiaj, gdy jesteśmy rozpieszczani doszlifowanym miksem, nienaganną produkcją, idealnie dobranymi dźwiękami. Wszystko zdaje się być bez skazy. W muzyce Dylana słychać niedoskonałości – to prawda. Ale czy to źle? Album tworzy klimat westernu, a w jego dźwiękach słyszę brud miasteczka na Dzikim Zachodzie. Słyszę szum wyschłej trawy spalonej słońcem. Piach leci mi do oczu. Muzyka jest niedoskonała, tak jak czasy, w których toczy się akcja filmu. Czuję surowy klimat ziemi, która wciąż jest zraszana krwią plemion indiańskich. Jest brud – jest autentyczność – jest album, który pozwala usłyszeć dźwięki podboju nowego kontynentu. Bob Dylan zaprasza nas w niezwykłą podróż. Sięgnij po ten album, a poczujesz czasy, które już nigdy nie powrócą!
Informacje kolekcjonerskie dotyczące oryginalnego angielskiego wydania:
Wydawnictwo: CBS
Numer katalogowy: 69042
Format: LP, 12″
Kraj: UK
Rok wydania: 1973
Gatunek: Folk Rock, Country Rock, Soundrack
Ceny albumu wahają się między 2 EUR a 20 EUR w zależności od stanu.
Pozdrawiam
Zobacz najnowszy odcinek: 33 Obroty Na Minutę Oktawiana i jego taty: