REZONANS RADIOGŁOWY: 10 ALBUMÓW NA JESIEŃ - PAN WINYL

REZONANS RADIOGŁOWY: 10 ALBUMÓW NA JESIEŃ

Kolejny Rezonans Radiogłowy przed Wami: 10 albumów na jesień Wam polecam!

Brzmienie jesieni

Każdą porę roku utożsamiam z określonym gatunkiem muzycznym, zespołem, artystą. Na wiosnę słucham najwięcej Pink Floyd i mnóstwo innych kapel dumnie reprezentujących rocka progresywnego. W lato najczęściej powracam do Grunge’u i brytyjskiego popu nagranego w latach 80. Czasem jest sporo zaskoczenia, ale od kilku lat tworzy się u mnie pewna muzyczna powtarzalność. Jednak żadna pora roku nie sprzyja tak konsumowaniu dźwięków, jak jesień.
To właśnie wtedy sposób odbierania przeze mnie dźwięków, przeżywania ich jest na najwyższym poziomie. Ale myślę, że nie jestem w tym sam.
Dużo melancholii, refleksji i takiej przyjemnej nostalgii, która pojawia się przy słuchaniu danej muzyki. Chciałbym zaprezentować swoją “złotą” dziesiątkę najlepszych płyt na jesień.
Oczywiście, mam świadomość, że mogłaby powstać dwudziestka, trzydziestka i tak dalej.
Postawiłem sobie jednak ten trud i wyselekcjonowałem dziesięć płyt.

1. Myslovitz – Korvova Milky Bar ( 2002 )

REZONANS RADIOGŁOWY: 10 ALBUMÓW NA JESIEŃ
Okładka CD z 2002 roku

Najbardziej depresyjna płyta w dorobku grupy ze Śląska. Myslovitz przedstawiło swoje jeszcze dojrzalsze oblicze w porównaniu do poprzedniego krążka “Miłość w Czasach Popkultury”. Wszystkie teksty na płycie to zasługa duetu Myszor/Powaga. Artur Rojek nie brał udziału w tworzeniu lirycznej strony albumu, ponieważ w tamtym okresie był sfokusowany na swoim pobocznym projekcie Lenny Valentino.
Cały koncept “Korova Milky Bar” dotyczył trudności związanymi z ciągłą presją społeczeństwa, brakiem jakiejkolwiek empatii, oraz ukrywaniem własnych uczuć. Po ponad dwudziestu latach od premiery tego wydawnictwa uważam, że nikt jeszcze na polskim rynku tak pięknie i dosadnie nie napisał o sprawach o których niektórzy boja się nawet pomyśleć.
Brzmieniowo jest to płyta, którą najwyżej cenie w całym dorobku Myslovitz. Sądzę, że jest to zasługa brzmienia instrumentów klawiszowych Przemka Myszora, który w tamtym momencie nałogowo skupywał różne instrumenty tego typu, aby eksperymentować z formą. Ale muzyka to nie tylko klawisze.
Tutaj po prostu wszystko jest na swoim miejscu. Mój ulubiony utwór, czyli otwierający “Sprzedawcy Marzeń” to przykład polskiego wykonawcy brzmiącego, jak zachodnia gwiazda rocka alternatywnego. Wpadająca w ucho kompozycja Jacka Kuderskiego, tekst Wojtka Powagi, który jednocześnie zagrał jedną ze swoich najbardziej znanych solówek gitarowych.
“Korova Milky Bar” to idealna pozycja na długie jesiennego wieczory przy zapalonej świeczce w pokoju.

2. Radiohead – Kid A

REZONANS RADIOGŁOWY: 10 ALBUMÓW NA JESIEŃ
Okładka oryginalnej płyty z 2000 r.

Zastanawiałem się, którą z pozycji w dorobku Radiohead umieścić w tym zestawieniu. Po długim zastanowieniu doszedłem do wniosku, że nic lepiej nie zdefiniuje “jesiennej muzyki” od “Kid A”.
Po wielkim sukcesie “Ok Computer” zespół na czele z Thomem Yorkiem i Jonny Greenwood stworzył dzieło, które do dziś uważam za największego “pechowca” w dyskografii Radiohead.
Poziom artystyczny, jak i sam koncept przewyższa wcześniejsze płyty “Pablo Honey” i “The Bends”, które dzięki swoim przebojowym singlom bronią się bardzo dobrymi liczbami. Poprzez brak przebojowych kompozycji ( na “Ok Computer” było chociażby “No Surprises”, “Karma Police” ) w powszechnej opinii wydaje mi się, że “Kid A” jest mocno spychane na boczny tor. Zapomniane.
Gdybym miał określić, która kompozycja jest najbardziej reprezentatywna dla całego albumu wskazałbym na “How to Dissapear Completly”.
Dzieło, które zostało stworzone przez połączenie dwóch pomysłów – songwriterskiego szkicu Yorke’a,  oraz Greenwoodowskiej aranżacji orkiestrowej przepełnionej inspiracjami twórczością Krzysztofa Pendereckiego.
Krążek to również najśmielszy wówczas romans Anglików z muzyką elektroniczną, czego dowodem są utwory takie, jak “Everything In Its Right Place”, “Idioteque”, oraz “Morning Bell”.
Nie zapomnieli jednocześnie o swojej skłonności do smutnych ballad, których pierwiastki można usłyszeć na całym krążku. Nawet w tych najbardziej “zwariowanych” i elektronicznych momentach.


3. Jeff Buckley – Grace

REZONANS RADIOGŁOWY: 10 ALBUMÓW NA JESIEŃ
Okładka płyty winylowej, wyd. europejskie z 1994, wg. Discogs w USA album ten miał premierę na winylu dopiero w 1999 roku.

Im jestem starszy tym bardziej sobie uświadamiam, że odejście Jeffa Buckleya w 1997 roku to największa strata dla popkultury XXI wieku. Jego album “Grace” to nie tylko przewodnik po trudnych chwilach, po emocjonalnych zapaściach. To dla mnie przede wszystkim objawienie się wybitnie zdolnego i kreatywnego gitarzysty, oraz wokalisty.
Buckley w swoich utworach przemycał mnóstwo dźwięków i rozwiązań technicznych, których nigdy, lub bardzo rzadko używano. Sam Jimmy Page nazwał album najlepszym wydawnictwem ostatniej dekady XX wieku, a David Bowie w jednym z wywiadów przyznał, że jest to katalog muzyczny, który zabrałby na bezludną wyspę.
Warto również podkreślić, że to ożywiona wersja Jeffa utworu “Hallelujah” oryginalnie napisanego i nagranego przez Leonarda Cohena stała się znana na całym Świecie. Analogiczna sytuacja miała miejsce w latach 60, gdy Jimi Hendrix nagrał utwór Boba Dylana “All Along The Watchtower”. Później autor sam wykonywał na koncertach wersję mocno inspirowaną Hendrixem.
Śmierć Buckleya zakończyła kariera, który w drugiej połowie lat 90 miała większy potencjał, niż Radiohead i Blur razem wzięci. “Grace” to płyta pod każdym względem kompletna.

4. Pink Floyd – Wish You Were Here

REZONANS RADIOGŁOWY: 10 ALBUMÓW NA JESIEŃ
Okładka oryginalnej płyty winylowej z 1975 r.

Po wielkim sukcesie “Dark Side Of The Moon” wielu nie wiedziało w którą stronę zmierzy Pink Floyd. Na czele z samymi muzykami. Oprócz Rogera Watersa, który stopniowo zaczął przejmować kontrolę nad zespołem nikt nie interesował się na poważnie wykonaniem kolejnego kroku w przód.
W 1974 roku Floydzi stworzyli trzy utwory – “Shine On You Crazy Diamond”, “Sheep”, “You’ve Gotta Be Crazy” ( wczesna wersja “Dogs” ). David Gilmour, który w tamtym czasie, jako jedyny mógł rywalizować z coraz bardziej apodyktycznym Watersem zaproponował, aby umieścić trzy nowe kompozycje na nowym krążku i porzucić wizję albumów konceptualnych. Na całe szczęście dla grupy, jak i fanów Roger nie przystał na pomysł gitarzysty.
Zespół rozpoczął od zera pracę nad nowym materiałem z wyjątkiem “Shine On You Crazy Diamond”, które zostało podzielone na kilka części. Wszystkie teksty na “Wish You Were Here” napisał Roger.
Tematem przewodnik krążka była nieobecność. Wszystkie kompozycje były przepełnione tęsknotą, brakiem bliskiej osoby. Większość fanów i krytyków domyśliło się, że panowie tworzą album o swoim byłym liderze i przyjacielu Sydzie Barrecie.
Akurat w trakcie pracy nad “Wish You Were Here” w studiu Abbey Road pojawił się był frontman Floydów. Gilmour, Waters, Wright i Mason nie poznali swojego dawnego kompana. Barrett wyraźnie przytył i miał ogoloną głowę. Taki wygląd przeraził zespół, czego najlepszym dowodem jest reakcja Davida i Rogera, którzy się popłakali.
Sam album naznaczony smutkiem i melancholią, która jest niespotykana na żadnym wcześniejszym, jak i późniejszym wydawnictwie Pink Floyd. Wisienką na torcie jest tytułowa kompozycja akustyczna autorstwa Gilmoura i Watersa, którą uważam za najpiękniejszą balladę rockową w historii.


5. Coldplay – Parachutes

REZONANS RADIOGŁOWY: 10 ALBUMÓW NA JESIEŃ
Oryginalna okładka winyla z 2000 r. – wydanie europejskie.

„Parachutes” w każdym momencie życia zachwyca mnie tak samo. Wydaje mi się, że z czasem nawet coraz bardziej. Teksty Chrisa Martina tak bardzo intymne, refleksyjne. Często opisujące najmroczniejsze „zakątki” uczuciowe każdego z nas. Przy pierwszych odsłuchach kilka lat temu najbardziej urzekła mnie gitara Jonny’ego Bucklanda. Zdefiniowanie jej brzmienia i określenie wpływu na ostateczną aranżację zajęło mi sporo czasu. Tak naprawdę do dziś chyba nie jestem w pełni świadomy, jak wielkim walorem tego krążka jest gra Bucklanda. W muzyce, przekazie gołym uchem była wyczuwalna inspiracja Radiohead.

Mniej, lub bardziej bezpośrednio. Szczególnie jeśli zwrócimy uwagę na poruszane tematy przez Martina. Dużo tam zwątpienia, depresji, podążeniem za miłością idealną. Wiadomo, typowy zespół alternatywnego rocka w młodym wieku. Poza tym sposób konstruowania kompozycji, Piosenkowość. To wszystko sprawia, że słuchacz ma do czynienia z albumem, który pod wieloma względami może przypominać twórczość „radiogłowych” z okresu albumu „The Bends”. Ale nie jest to na szczęście puste małpowanie. Bez kreatywności. Pomysłu. To tylko ( i aż! ) inspiracja, która sprawia, że i tak słuchamy dźwięków bardzo oryginalnych. Jedynych w swoim rodzaju. A jak inspirować się to od najlepszych.


6. Krzysztof Krawczyk – …bo marzę i śnię

REZONANS RADIOGŁOWY: 10 ALBUMÓW NA JESIEŃ
Oryginalna okładka CD z 2002 r. Album nigdy nie ukazał się na winylu.

To chyba najmniej oczywista pozycja z całego zestawienia.
Ten album miał odświeżyć nieco archaiczny wizerunek Krzysztofa Krawczyka. Paweł Jóźwicki wpadł na pomysł, aby stworzyć katalog z piosenkami, który spowoduje, że młodsze grono słuchaczy przychylniejszym okiem spojrzy na postać Krzysztofa. Do tego zadania został wyznaczony Andrzej Smolik, który w tamtym czasie nagrał z Wilkami płytę “4”, oraz udanie zadebiutował, jako artysta solowy. Oprócz Smolika, który został producentem i współkompozytorem całego materiału do pisania utworów dla Krawczyka zostali zaangażowani koledzy Smolika, czołowi muzycy sceny alternatywnej na czele z Roberem Gawlińskim, Maciejem Maleńczukiem, Muńkiem Staszczykiem, Przemkiem Myszorem i Mikisem Cupasem.
Najbardziej znane z płyty są utwory  “Chciałem być”, oraz “Bo jesteś ty”. W obu kompozycjach słychać muzyczną rękę Andrzeja Smolika. Akordeon i charakterystyczne harmonie automatycznie prowadzą do płyt Gawlińskiego i Smolika, które wydawali w drugiej połowie lat 90.
Szczególnie drugi utwór do którego tekst napisał Myszor jest bardzo obrazowym przykładem na jak wysokim poziomie stała polska muzyka. Melodia, która przyśniła się Przemkowi została uzupełniona wcześniej wspomnianym akordeonem Smolika, który pomógł stworzyć z utworu małe arcydzieło.
Bezapelacyjnie najlepsza i jedna z najważniejszych płyt w dorobku Krawczyka.


7. Republika – Republika Marzeń

REZONANS RADIOGŁOWY: 10 ALBUMÓW NA JESIEŃ
Okłada reedycji z 2012 roku, kolejna reedycja pojawiła się w 2020, a płyta pochodzi z 1995 r.

Ten album powstał w burzliwym okresie życia Grzegorza Ciechowskiego. Odejście od Małgorzaty Potockiej i związanie się z Anną Wędrowską walnie przyczyniły się do tekstów i narracji, jaką można usłyszeć na “Republice Marzeń”. Już na dwa lata wcześniej wydanej “Siódmej Pieczęci” można było odnieść wrażenie, że Ciechowski stał się o wiele bardziej poetycki.
Na płycie są momenty, które w jakimś stopniu przypominają dokonania Republiki z latach 80 na czele z utworem “Józef K.”. Przeważają piękne ballady, jak “W końcu”, “Mantra ma” i obłędny przedstawiciel krążka, czyli “Zapytaj mnie czy Cię kocham”.
Wsród wielu słuchaczy album nie jest tak wysoko ceniony, jak “Nowe Sytuacje”, czy “Masakra”. Osobiście uważam, że Ciechowski wszedł wtedy na poziom publicznego obnażenia emocjonalnego, którego nie serwował nigdy wcześniej.
Z perspektywy czasu zauważyłem również, że niemały wpływ na zmienienie oblicza zespołu miało dołączenie do zespołu Leszka Biolika. Co prawda objawił się Światu już wcześniej, jako basista i wokalista wspierający w projekcie Obywatela G.C., ale w Republice stał się również współtwórcą kilku kompozycji. Na “Republice Marzeń” to “Józef K.”, “Jestem poławiaczem pereł”, “Mantra ma”, “Rak miłości”.
Uwielbiam do tego wydawnictwa wracać szczególnie jesienią. Ładunek emocjonalny, który ze sobą niesie jest trudny do opisania.


8. Robert Gawliński – Solo

REZONANS RADIOGŁOWY: 10 ALBUMÓW NA JESIEŃ
Okładka reedycji płyty z 2017, później była jeszcze wznawiana w 2022 r., album z 1995 roku.

Album „Solo” ukazał się od razu po zawieszeniu działalności grupy Wilki. Przez prawie  trzy lata zespół spędzał każdą chwilę ze sobą w trasie, co spowodowało, że w w kapeli narodziły się napięcia i znudzenie. Krążek ukazał się w dniu trzydziestych drugich urodziny artysty, czyli 31 sierpnia 1995 roku. Największym przebojem okazał się utwór otwierający, czyli ” O Sobie Samym” z tekstem pełnym refleksji i dywagacji, które powstawały w głowie Gawlińskiego, gdy widział rozpadające się związki swoich przyjaciół. Kompozycja pozwoliła zaistnieć wokaliście, jako artysta solowy i udowodnić publice i na pewno po części sobie, że jest życie po Wilkach.

W następnych utworach mamy intrygującą paletę zróżnicowanych dźwięków. Od mrocznej „Armii Armagedon” z gotyckim brzmieniem, melancholijną „Szybę między nami”, po ostre, riffowe granie, jakie Gawliński zaprezentował na „Jasnej Ulicy. „Szaman”, jak nikt na polskim rynku potrafi pięknie pisać o samotności. Całe „Solo” porusza tematy osamotnienia, izolacji, niezrozumienia, czego bezpośrednią inspiracją po części były wielkie koncert Wilków w których publiczność ( głównie nastoletnie dziewczyny ) robiły wszystko, aby nie słuchać tego, co panowie z Wilków mają do powiedzenia. I zaśpiewania. Sytuacja analogiczna do tej, którą Stonesi i Beatlesi przeżywali na swoich występach w pierwszej połowie lat 60.
Warto wspomnieć klimatyczne teledyski, które powstały, aby promować to wydawnictwo. Najbardziej w pamięci utkwił mi animowany „War and Love” z bardzo mrocznym tekstem o miłości i chwytliwym riffem gitarowym oraz utwory „Dokąd zmierzamy?” i „Ogień i wiartr”.W pracy nad muzyką pomagało mu wielu cenionych muzyków jak Andrzej Smolik ( wykonał olbrzymią pracę przy aranżacjach), Leszek Biolik czy Marek Surzyn.

Płyta, która prawie dwie dekady temu wprowadziła mnie do Świata muzyki.

9. Blur – 13

REZONANS RADIOGŁOWY: 10 ALBUMÓW NA JESIEŃ
Oryginalna okładka winyla z 1999 r.

Wielki sukces komercyjny płyty “Blur” i utworu “Song 2” z 1997 roku zmotywował zespół Blur do stworzenia po dwóch latach najbardziej ambitnego dzieła w ich dorobku – krążka”13″. Album, któremu powinienem poświęcić osobny artkuł. Obok zjawiskowego „Tender” najjaśniejszym i najbardziej znanym przystankiem na krążku jest utwór „Coffee and TV” zaśpiewany i napisany w całości przez Grahama Coxona. Z pozoru spokojna ballada z przewodnim riffem gitarowym, okazuje się kompozycją bardzo transową z psychodelicznym wydźwiękiem.
Tekstowo album jest znacznie mroczniejszy, niż poprzednie wydawnictwa. Inspiracją było rozstanie Damona Albarna z wieloletnią dziewczyną Justine Frischmann z Brit popwego zespołu Elastica.
“13” zarysowało coraz większą różnicę między Albarnem i Coxonem, a Jamesem i Rowntree. O ile słowo w znacznej części album jest dziełem Damona Albarna, to muzycznie kązek jest dzieckiem Graham Coxona, który również stworzył całą oprawę graficzną. Pozostała dwójka mogła poczuć się momentami, jak muzycy sesyjni.
“Coffe and TV”  towarzyszył bardzo zapadający w pamięć teledysk z wędrującym kartonem mleka.

Wszystko, co piękne kiedyś się kończy. Po trasie koncertowej promującej „13” zaczęły pojawiać się pierwsze poważne zgrzyty w zespole. Szczególnie na linii dwóch liderujących muzyków – Grahama i Damona. Zmęczenie coraz bardziej doskwierało Albarnowi, a Coxon pogłębiał swój alkoholizm spowodowany załamaniem nerwowym.
To wszystko spowodowało, że przed nagrywaniem materiału na siódmy album “Think Tank” Coxon opuścił kapelę.
Wydawnictwa “Blur” i “13” to opus magnum w twórczości brytyjskiego zespołu. Kompozycje, brzmienia, teksty zawarte na tych płytach śmiało można nazwać angielskimi dobrami narodowymi.

10. Nick Drake – Pink A Moon

REZONANS RADIOGŁOWY: 10 ALBUMÓW NA JESIEŃ
Okładka oryginalnej płyty z 1975 roku, prawdziwy skarb w kolekcji, dziś na rynku ten album kosztuje nawet 1000 funtów!

Płyta będąca definicją muzycznej wrażliwości.

Nick Drake stworzył krążek, który od wielu lat pobudza we mnie najgłębiej zachowane emocje. Jest wiele wydawnictw, które poruszają. Szczególnie tych artystów mi najbliższych – z Radiohead na czele. Tutaj te emocje są trudniejsze do zdefiniowania.  Pierwsze dwa albumy Nicka Drake’a wydane dla Island Records, “Five Leaves Left “ i “Bryter Layter” sprzedawały się słabo.W połączeniu z niechęcią Drake’a do występów na żywo lub angażowania się w promocję albumu, wytwórnia Island nie była pewna kolejnego albumu Nicka. Ponadto muzyk odizolował się w swoim londyńskim mieszkaniu i cierpiał na depresję. W 1971 roku zgłosił się do psychiatry i przepisano mu leki przeciwdepresyjne, których nie chciał brać ze względu na piętno związane z depresją i obawy dotyczące interakcji leku z regularnie paloną marihuaną.
Powrócę do muzyki i pozostawię życie prywatne twórcy na boku. Podziwiałem konstrukcję utworów, która na pierwszy rzut ucha wydawała się prosta. Inne strojenie, użycie kapodastera i praktycznie wszystko zagrane na gitarze akustycznej. Wyglądało na to, że Drake przed nagraniem trzeciego albumu podjął decyzję, że będzie on tak surowy w brzmieniu, jak to tylko możliwe i wolny od licznych muzyków sesyjnych. W swojej autobiografii Joe Boyd – producent dwóch pierwszych albumów Drake’a, wspomina, że kiedy kończyli nagrywanie partii Brytera Laytera, Drake powiedział mu, że chce sam nagrać swoją następną płytę. Wyszło to zdecydowanie na dobre.

Na koniec

Każda płyta to inna historia. Miałem wielki problem, aby wyselekcjonować do zestawienia dziesięć ppozycji. Towarzyszy mi uczucie nie bycia “fair” wobec takich wydawnictw, jak “Dirt” od Alice in Chains, “Echosystem” autorstwa Hey, czy “LA Woman” Doorsów. Albumy również według mnie wpisują się w “jesienne” granie i są muzyką, która bardzo często w tej porze roku mi towarzyszyła.
Koledzy i koleżanki raczej nie powinni się złościć, ponieważ, jak nie w tym, to na pewno uwzględnię ich w innym zestawieniu.
Ale to już temat na następną historię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *