fbpx
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #13: DEINE LAKAIEN „INDICATOR” - PAN WINYL

SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #13: DEINE LAKAIEN „INDICATOR”

Przed przerwą wakacyjną pisałam o albumie zespołu Beirut „The Flying Club Cup”, płyta ta świetnie się wpisuje w klimat urlopowy.

Nowy sezon zaczynam trzynastym odcinkiem Subiektywnego Leksykonu Płyt, Które Warto Mieć i krążkiem z gatunku muzycznego, w którym chyba odnajduję się najlepiej, czyli darkwave. Dziś Deine Lakaien i „Indicator” z 2010 roku.

Zespół znany mi był od wielu lat. Raz było mi z nimi po drodze bardziej, innym razem mniej. Po zobaczeniu teledysku „Gone” i później „One Night” z „Indicatora” wiedziałam , że chcę ten album mieć. A może te utwory pojawiły się odwrotnie? Już nie pamiętam dokładnie, wydarzyły się w moim życiu w jednym czasie, a ja się nimi zachłysnęłam.

Radość sięgnęła zenitu, gdy okazało się, że album jest dostępny na winylu. Trzeba było się po niego wybrać do Niemiec i tak też się stało. Dziś jest bez trudu do dostania w Polsce, na przykład na znanym portalu aukcyjnym, a i z przesyłkami nie ma takiego problemu. W 2018 roku na rynek wypuszczono wznowienie.

Deine Lakaien

to duet założony w 1985 roku. Składa się z macedońskiego wokalisty i autora tekstów Alexandra Veljanova i niemieckiego (bawarskiego) kompozytora, dyrygenta, pianisty i perkusisty Ernsta Horna. Alexander ze swoim charakterystycznym głosem i oryginalną fryzurą zgłosił się w odpowiedzi na ogłoszenie prasowe, tak panowie nawiązali współpracę. Nazwa zespołu została zainspirowana piosenką Einstürzende Neubauten „Die genaue Zeit”.

Deine Lakaien wykonują muzykę elektroniczną, łącząc z nią wiele innych gatunków. Czerpią z doświadczeń orkiestrowych Horna i teatralnych umiejętności Veljanowa.

Są pierwszym elektronicznym zespołem, który zagrał koncert akustyczny jeszcze przed erą MTV Unplugged.

Jak sami Veljanov i Horn przyznają, najważniejszymi cechami w ich duecie są profesjonalizm oraz zaufanie i przyjażń między nimi. Duszą Deine Lakaien jest melancholia, wściekłość, tęsknota i rezygnacja, a to wszystko spina wspaniałe show. Zawsze podkreślają, że wszystko co robią jest opracowywane z myślą o publiczności. Skupiają się na zagraniu jak najlepszego koncertu, po nim mają czas już tylko na odpoczynek i sen. Następnie jadą w nowe miejsce, próba dźwięku i kolejny show, który nie może być gorszy od poprzedniego.

Wskaźnik

Album „Indicator” został wydany w 2010 roku przez wydawnictwo Chrom. Jest to niezależna niemiecka wytwórnia płytowa specjalizująca się w awangardowej muzyce elektronicznej, wspłóczesnej klasycznej oraz eksperymentalnym darkwave.

Krążek dostał techniczny tytuł przy bardzo emocjonalnej treści. Zarówno w języku angielskim jak i niemieckim słowo indicator ma kilka znaczeń. W tym przypadku chodzi o zorientowanie co się zrobiło do tego momentu, oraz gdzie się dojdzie obraną przez siebie ścieżką. Duet bał się wpadnięcia w rutynę, powielania i powtarzania wcześniejszych pomysłów.

„Indicator” wyznaczył im nowe tory. Mimo pięcioletniej przerwy udało się skomponować 20 utwórów, wykorzystano 16, często odbiegających od tego, do czego nas Deine Lakaien przyzwyczaili. Każdy kawałek jest osobną historią. Duetowi nie zależało na napisaniu prostych i gotowych, podanych jak na tacy, piosenek. Płyta jest rzuceniem wyzwania słuchaczowi.

Wydana jest pięknie i skromnie, na dwóch czarnych krążkach. Dla mnie jest jedną z najlepiej wyprodukowanych i nagranych płyt w tej części elektronicznej muzyki, czym zajął się Ernst Horn osobiście.

Recenzja

Utwór otwierający jest również jednym z singli promujących album. „One Night” przy którym już na samym początku płyty nie jestem do końca w stanie stwierdzić w jakim gatunku muzycznym (i w jakich czasach!) się poruszam. Smyki przeplatające się z elektroniką, słowa o współczuciu dla ludzi milczących, beznadziejnych próbach i marzeniach, które w końcu się spełnią. Wszystko kumulujące się w refrenie. Ja w ten utwór, nazwany przez Veljanova „erotyczną balladą”, wpadłam od początku.

Kolejny to „Who’ll Save Your World” żywszy, skoczniejszy, zaryzykuję stwierdzeniem, że na tle reszty albumu jest mroczno-dyskotekowy.

Po nim pojawia się drugi singiel „Gone”, którego refren to tej pory wywiera na mnie ogromne wrażenie, a solo na instrumentach smyczkowych przyprawia o gęsią skórkę.

Ostatnim utworem na stronie A jest „Immigrant”, piosenka o ludziach walczących o przetrwanie i umierających z powodu głodu, chorób czy wojny. Mocny przekaz z mocnymi dźwiękami idącymi w stronę industrialu. Jednak ten kawałek do mnie nie przemawia.

„Blue Heart” utwór o rozczarowaniach, na których trzeba się uczyć, o zapomnieniu o złych doświadczeniach, by móc wziąć z życia coś lepszego. Według Veljanova przy pisaniu utworu dumny rytm zwrotek ogarnął go niczym „zaklęcie, które stało się snem”. W wielu wywiadach redaktorzy wypowiadali się o „Blue Heart” jako o jednym ze swoich ulubionych utworów. Niestety ja się z nimi nie zgodzę, dla mnie jest jednym ze słabszych.

Za to w tym momencie pojawia się moja najmocniejsza pozycja na płycie.

„Europe” rozpoczynający się odwróconym nagraniem. W części utworu Alexander śpiewa po francusku, w drugiej po angielsku. Tłem są tu genialne ciepłe elektroniczne dźwięki, szeptane słowa „Klik-klak”, klaskanie, sample, a to wszystko by dojść po powolnym i mozolnym narastaniu do wspaniałego punktu kulminacyjnego z miękkim bitem i nakładającymi się liniami językowymi tego jednego z najsmutniejszych głosów świata. Wszystko zamykają odwrócone dźwięki znane już z początku utworu. Doskonały!

„Along Our Roud” to ballada i chwila uspokojenia z przepięknym momentem w samym jej środku.

Po nim przechodzimy do „Without Your Worlds”, który na początku od razu kojarzy się z rewelacyjną trasą akustyczną, którą Deine Lakaien zagrali przed wydaniem „Indicatora”, już po chwili zostaje dołączona elektronika. Ja go kupuję.

I teraz nadszedł moment, by zmienić płytę.

Stronę C rozpoczyna mocny, industrialny kawał muzyki z bardzo emocjonalnym przesłaniem. W jednym ze źródeł jest informacja, jakoby cały utwór był krzykiem przeciw wykorzystywaniu kobiet i dzieci w imię religii, ekonomii czy społeczeństwa. Lubię bardzo, potrafi budzić lepiej niż kawa o tej „Six O’clock”.

I znów mój jeden z ulubieńców na płycie czyli „Go Away Bad Dreams” z melodią, która miała odrobinę przypominać muzykę celtycką czy irlandzką. To wspaniały pokaz umiejętności do tworzenia dźwięków i sampli. Ernst nigdy nie pracuje na „gotowcach”, każda nuta wszelkiej barwy i odcienia wychodzi wprost od niego, od podstaw. Całość jest absolutnie niesamowita, przepełniona ogromem często niemożliwych do określenia dźwięków. Sama nie wiem czy ten utwór na wzbudzać większy niepokój ukazując koszmary senne, których nie możemy się pozbyć? A może jednak ma odganiać złe urojenia?

Kolejna dobra piosenka „On Your Stage Again”, którą od reszty odróżnia wykorzystanie w tle kobiecego głosu.

„The Old Man Is Dead” to następna wyśmienita kompozycja, nad którą warto się zatrzymać na dłużej. Po raz kolejny w uszy wlewa nam się wiele różnych dźwięków, często słyszanych dopiero po trzecim lub kolejnym odsłuchu.

Od kapiącej wody, trzasków winyla, czegoś co mi przypomina defiladę wojskową, aż po tłukące się szkło i być może skrzypiący śnieg pod stopami. Pięknie jest przy tym zamknąć oczy, najlepiej w nocy.

Tu też pojawia się fraza w języku niemieckim, który tak lubię, szkoda, że tylko jedna. I szkoda, że po czterech minutach następuje cisza, stanowczo za szybko.

Ostatnia strona jest dodatkiem. Cztery zarejestrowane na niej piosenki można znaleźć tylko na winylu i wersji DeLuxe albumu. Są to ” Kraken”, „Young 2010”, „Spring Will Come”oraz „Alabama”.

Pamiętam jak po pierwszych przesłuchaniach płyty miałam nieodparte wrażenie, że elektronika spotkała XVIII wiek. Dziś odbieram ją nieco inaczej, chociaż i takie momenty w niej wyczuwam. Gdybym miała w dwóch słowach opisać przeplatanie analogowych dźwięków, sampli i bitów Horna ze smyczkami, szczególnym głosem Veljanova, melancholią, mrokiem, ale i chwilami nadziei i zabawy, jaką mi daje „Indicator” nazwałabym ten album elektronicznym teatrem. Deine Lakaien kiedyś powiedzieli, że ich muzyka jest niewygodna. Wiem, że dla wielu osób właśnie taka będzie, ale uważam, że tę płytę warto mieć!

Informacje kolekcjonerskie dotyczące oryginalnego wydania:

Wydawnictwo: Chrom Records
Numer katalogowy:  5052498182213
Format: 2 x Vinyl, LP, Album,
Kraj: Niemcy
Rok wydania: 2010
Gatunek: electronic , Style: darkwave
Ceny albumu wahają się między 20 EUR a 25 EUR w zależności od stanu

Playlista SLPKWM – tu znajdziesz wszystkie najciekawsze numery z Subiektywnego Leksykonu Płyt, Które Warto Mieć:

Pozdrawiam

Agnieszka Protas


Jeśli podoba Ci się to co robię, to możesz postawić mi kawę.


Polecane treści:

Komentarze: 3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *