SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #18: MOLCHAT DOMA „ETAZHI”
Dwa tygodnie temu przemierzaliśmy Jedwabny Szlak śladami Celtów wraz z Loreeną McKennitt i jej wspaniałym albumem „An Ancient Muse”. Była to podróż długa, z wieloma dźwiękami, instrumentami i inspiracjami. Całość przepleciona historią i kulturą z dawnych czasów. Teraz będzie całkowicie inaczej, bo syntetycznie, lodowato i prosto z Białorusi. W dzisiejszym Subiektywnym Leksykonie Płyt, Które Warto Mieć – Molchat Doma i „Etazhi”.
Moj pierwszy kontakt z tym zespołem to rok 2019 i gdzieś przypadkowo w sieci trafiony Disneyowski filmik animowany z Myszką Mickey z 1929 roku „Haunted House”. Zarówno pod tę kreskówkę jak i pod „Skeleton Dance” często podkładane są różne, nazwijmy je „mroczne”, piosenki. Tak właśnie usłyszałam „Tancevat” i zaczęłam szukać co to takiego, czemu tego nie znam? Przecież to jest genialne! Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że Molchat Doma to młodzi panowie, a album z którego pochodzi ten kawałek został wydany w 2018 roku. Byłam pewna, że to coś z lat 80. Szukając dalej zobaczyłam informację, że 01.02.2020 w nieistniejącym już krakowskim klubie Zet Pe Te odbędzie się ich koncert. Bez zastanowienia kupiłam bilety.
Milczące Domy
Molchat Doma to zespół założony w 2017 r. wykonujący muzykę coldwave, post-punk i synth-pop, ale w stylu Europy Wschodniej lat 80. W skład zespołu wchodzą:
Jegor Szkutko – wokal, Roman Komogorcew – gitara, syntezator, automat perkusyjny i Pawel Kozlow – bas, syntezator. Jegor i Roman poznali się na studiach w 2010 roku i zaczęli tworzyć jako Molchat Doma z kolegą Aleksiejem, który przez nieporozumienia opuścił zespół. Przez MD przetoczyło się kilku basistów, aż pojawił się Pawel i został na stałe. Nazwa zespołu oznacza Milczące Domy, wzięła się ze zwykłego mińskiego widoku. Od szarych, betonowych i identycznych domów, blokowisk, których jest ogomna ilość, a w których nie chce się żyć.
Zespół przyznaje, że przede wszystkim wzoruje się na grupie Kino, w szczególności płycie „Gruppa Krovi” (pisałam o nim w pierwszym odcinku SLPKWM).
Ogólnie lubią muzykę, która się przewijała gdy byli mali. Podczas dorastania też woleli starsze dźwięki, wśród nich wymieniają Black Sabbath, Depeche Mode, New Order, Keaftwerk czy nawet Modern Talking. Z polskich zespołów zimnofalowych podoba im się Siekiera, Made In Poland i Wieże Fabryk. Słuchają też nowej muzyki jak Lebanon Hanover, She Past Away i Ploho.
Jak zapewniają w wielu wywiadach ich teksty nie są polityczne, nie jeden raz dodawali do tego słowa, że na Białorusi mogliby trafić za to do więzienia.
Nie planują pisania piosenek po angielsku. Samo pisanie utworów uważają za sprawę bardzo osobistą i nie chcą o tym za bardzo opowiadać. Lubią zarówno tworzyć jak i koncertować.
Ich muzyka zaczęła być słuchana również w Europie Zachodniej, o ile dla nas są to dźwięki znane, bo wszytko brzmi jak wyciągniete prosto z tej strony Żelaznej Kurtyny, z lat 80. Żaden inny coldwave nie może się z tym równać i nie można go z niczym pomylić, przy czym Molchat Doma dodali sporo taneczności do tego stylu tworząc swój własny. O tyle dla Zachodu jest to czymś kompletnie nieznanym, zarówno dźwiękowo jak i opowieści o budynkach z wielkiej płyty są dla nich tylko obrazkami z książek. Jedakże Zespół podróżuje po świecie, sprzedaje płyty i wyprzedaje koncerty. To wszystko jest zasługą Internetu.
Zauważeni
Po zamieszczeniu przez Molchat Doma materiału na portalu SoundCloud zainteresował się nimi Davide Lace, szef niezależnej wytwórni z Berlina pod nazwą Detriti Records. Zespół pod tym labelem wydał w 2018 roku winyl „Etazhi”, który wyprzedał się momentalnie. Współpracę kontynuowano, wytłoczono kolejne egzemplarze w 2019r. Wydanie nie zawiera ani koperty wewnętrznej ani wkładki. Na okładce albumu znajduje się grafika ze zdjęcia Hotelu Panorama na Słowacji, z tyłu zdjęcie Jegora Szkutko. Ostatecznym wyglądem i artworkiem zajął się sam Davide Lace. Wydania Detriti Records są bardzo ciężko dostępne i mają zakaz sprzedaży na Discogs. To już bardzo dziwna i skomplikowana sprawa. Moim zdaniem jak nie wiadomo do końca o chodzi, to musi chodzić o pieniądze. Płyta, którą prezentuję wydana została w Detriti Records i zakupiona na krakowskim koncercie.
W 2020 roku ukazało się wznowienie. Tym razem wydane przez dużą wytwórnię Sacred Bones Records. Okładka została zmieniona, chociaż nadal widnieje na niej zdjęcie tego samego budynku, a sam winyl wypuszczono w kilku kolorach. Tę wersję nadal bez problemu można kupić za około 120 zł.
Z TikToka do … każdego miejsca na Ziemi
TikToka nie posiadam. Przy okazji dowiedziałam się, że w związku z tym już nie jestem taka młoda. Ale jak zawsze, gdy o czymś piszę staram się sprawdzić przeczytane i znalezione wiadomości. Popularność zespołowi przyniosły krótkie filmiki, które młodzi ludzie nagrywali przy akompaniamencie piosenki „Sudno”. W przeważającej większości możemy zobaczyć przegląd garderoby danej osoby, czasem ktoś się wychyli i pokaże makijaż. Obejrzałam tego całkiem sporo i zaczęłam cieszyć się ze swojego wieku i tego, że takie bzdury mnie omijają. Nie rozumiem przebieranek do słów „życie jest ciężkie i nieprzyjemne, za to przyjemnie jest umierać „. Podejrzewam, że wiele z tych osób nawet nie zadało sobie trudu, by przetłumaczyć ten tekst.
Ale to takie tylko moje zdanie, najważniesze jest to, że Molchat Doma zyskali rozgłos w wielu zakątkach świata. I może właśnie dlatego „przeszli” do znanej wytwórni?
Recenzja
Album zaczyna się jednym z najlepszych utworów! „Na Dne” to świetny kawał niezależnej, mrocznej muzyki tanecznej. Już od samego początku czuć jak mocno Molchat Doma postawił na lata 80. Dźwięki są w stylu vintage, jeśli nie otrzymywane instrumentami z epoki to na takie stylizowane. Prosty taneczny bit, powtarzająca się melodia wpadająca w ucho i ten głos – niedoskonały, smutny, jakby z oddali. Mnie się ten kawałek kojarzy z podziemnym, alternatywnie tanecznym i zadymionym klubem gdzieś w ZSRR. Takie pląsy w ponurym, szarym i beznadziejnym świecie z wielkiej betonowej płyty. Rewelacja!
Fragment piosenki został wykorzystany w przedwiosennym spocie reklamowym Hugo Bossa z 2020 roku.
W drugim kawałku nadal pozostajemy w tanecznym nastroju. „Tancevat” to , jak już napisałam wyżej, pierwszy numer Molchat Doma, który usłyszałam. Dałam się na niego złapać jak ryba na haczyk. Ten fantastycznie lodowaty automat perkusyjny połączony ze świetną linią basu i tekst „nie umiem tańczyć” do rytmu, przy którym ciężko ustać w miejscu. W sieci wiele osób stara się interpretować tekst piosenki, jednak w jednym z wywiadów Molchat Doma tłumaczą, że nie ma tu ukrytych treści a „Tancevat” to w zamyśle miał być taneczny hit.
„Filmy” znów bardzo dobry utwór, tym razem o wiele spokojniejszy niż poprzednicy. Brzmi trochę jak muśnięty Zachodem.
Podobnie jest z utworem zamykającym stronę A czyli „Volny”. Pierwsze skojarzenie to mocna inspiracja Joy Division. Zaczynający się szumem i gitarą. Później dodany zostaje bas i automat perkusyjny, na koniec syntezatorowe dźwięki, wszystko zimne i ponure. A w teledysku miejsce o najbardziej milczących domach na świecie. Całość zagrała idealnie.
Stronę B otwiera „Toska”, za którym nie przepadam.
Kolejny to „Prognoz”, który brzmi jak wyjęty ze starej gry i radzieckiego popu.
Teraz pojawia się wcześniej wspomniany światowy internetowy hit „Sudno (Boris Ryzhy)”.
Bardzo dobry, króciutki, składający się z kilku niepowtarzających się części. Przechodzi od ponurego i smutnego przez bardziej żywy do czegoś na miarę komunistycznej potańcówki, oczywiście przy zachowanej stylistyce całego albumu.
„Kommersanty” to bardzo zimny kawałek na syntezatory, automat perkusyjny i wokal. Dla mnie ciekawy.
I na koniec „Kletka”, kolejny z moich najmocniejszych momentów. Chyba lepszego zakończenia tego albumu nie dało się wymyślić. To jeden z niewielu kawałków Molchat Doma, który stworzyli wszyscy razem. Piosenka powstała na próbach podczas pracy nad „Etazhi”. Muzykę na resztę płyty mieli napisaną już wcześniej, trzeba było tylko wymyślić słowa.
Może Molchat Doma nie są mistrzami tekściarstwa. Może nawet dla nas, ludzi z wschodniej strony Żelaznej Kurtyny, ich muzyka nie jest odkrywcza, bo wydaje się wydarta prosto z post-punka komunistycznych realiów lat 80. Z drugiej jednak strony to wszystko czasem budzi w nas melancholię, w czym mamy ogromną przewagę nad Zachodem. Jedno, czego nie można im odmówić to tego, że stworzyli swój własny styl i śpiewają wyłącznie po rosyjsku nie dając się modzie na piosenki anglojęzyczne. Po wysłuchaniu kilku utworów od razu będzie można ich rozpoznać w przyszłości. Jest to jeden niewielu nowych zimno-falowych zespołów, który tak mocno mi podszedł. Płytę „Etazhi” uważam za (do tej pory) ich najlepszą i warto ją mieć!
Informacje kolekcjonerskie dotyczące oryginalnego wydania:
Wydawnictwo: Detriti Records
Numer katalogowy: DR-004
Format: Vinyl, LP, Album,
Kraj: Niemcy
Rok wydania: 2018
Gatunek: electronic, rock Style: cold wave, synth-pop
Oryginalne wydanie jest bardzo ciężko dostępne