fbpx
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #21: TWIN SHADOW „FORGET” - PAN WINYL

SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #21: TWIN SHADOW „FORGET”

Dzisiaj rozpoczynam kolejną dziesiątkę krążków, które moim zdaniem warto mieć. Pojawiła się mała zmiana, bo po raz pierwszy spotykamy się w niedzielę i tak już zostanie.

W ostatnim wpisie opowiadałam o „The Hurting” Tears For Fears. Debiutanckiej płycie z lat 80. Tym razem też o debiucie i latach 80., a raczej o wzrowaniu się na nich, bo album „Forget” Twin Shadow został wydany w 2010 roku.

Twin Shadow czyli George William Lewis Jr to piosenkarz, autor zarówno tekstów jak i muzyki, klawiszowiec, gitarzysta, basista, a nawet aktor. Urodził się 30 marca 1983 roku na Dominikanie, wychował się w Venice na Florydzie, dlatego też nie czuje się związany z Republiką Dominikańską. Jego ojciec jest Amerykańskim Żydem, a matka Dominikanką. W domu bardzo często puszczana była bachata, czyli muzyka oraz piosenki z wiejskich terenów Dominikany. Niektórzy mówią, że czuć to w gitarze Twin Shadow’a.

Sam George na początku był zakręcony na punkcie The Fugees, Boyz II Men, 2 Live Crew , Tupaca i kalifornijskiego gangsterskiego rapu. Siostra wciskała mu na siłę rocka w postaci Nirvany czy Pearl Jam, co doprowadziło go do nauki gry na gitarze. Sam zaczął się interesować m. in The Cure czy Morriseyem. W wieku około 20 lat poznał Sex Pistols i zakochał się w punk rocku, założył nawet zespół grający ten rodzaj muzyki Mad Man Films. W tym czasie pomieszkiwał w Danii , Niemczech, Szwecji i Bostonie. Nagrywał muzykę do filmów i dla teatrów.

Masz wiadomość

Pewnego dnia, niespodziewanie, dostał maila od menagera Eddiego Bezalela, który usłyszał nagrania Lewisa w Internecie, z pytaniem czy ma może jakieś piosenki i nie wie co z nimi zrobić? W tym momencie George postanowił porzucić punkrockową muzykę i zamieszkał w Nowym Jorku. Tam zaczął tworzyć już jako Twin Shadow.

Oprócz muzyki Lewis interesuje się motoryzacją. Najpierw sporo czasu spędzał na motorze Triumph Bonneville z 1972 roku. Później postanowił zostać majsterkowiczem i pracował nad swoim Datsunem 28OZ rocznik 78. Ten samochód na tyle go porwał, że postanowił kupić kombinezony mechaników samochodowych i zatrudnił prywatnego mechanika, z którym mieszkał przez dwa tygodnie. Opowiada, że to był jedyny moment, gdy nie myślał o muzyce, przyznaje otwarcie, że ambicja nie pozwala mu robić przerw od tworzenia.

SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #21: TWIN SHADOW "FORGET"

Debiutancka płyta „Forget” została wydana w 2010 roku najpierw w USA przez Chrisa Taylora i jego wytwórnię Terrible Records i bardzo szybko zainteresowało się nią legendarne 4AD, pod którym to szyldem album rozszedł się po świecie.

Album w większości tekstów zawiera uczucia, jakie targały Georgem w tamtym okresie. Był zakochany i mieszkał na Brooklynie, a jego miłość w Danii. Odległość ich dzieląca i związane z nią ograniczenia w kontakcie bardzo go poruszyły. Reszta to historie opisane z obserwacji miłości u innych osób.

Kumulacja treści w stylu Bergmana

Proces i swój sposób tworzenia Twin Shadow porównuje do pracy Ingmara Bergmana nad filmem „Siódma Pieczęć”. Było to wtedy dla niego najważniejsze z dzieł kinematografii i zagłębił się w jego historię od strony reżysera. Zafascynowany tym jak Bergman skrócił scenariusz do wersji finalnej, (szczególnie tutaj powołuje się na scenę tańca śmierci, która zrobiła na nim piorunujące wrażenie) postanowił w swoich tekstach również skupić się na tym, co najlepsze. Zapisywał słowa i pomysły, później wybierał fragmenty, które mają największą moc, a resztę zostawiał dla siebie. Uważa, że na świecie jest tak wiele słabych, śmieciowych rzeczy, że dokładanie od siebie kolejnego stosu bzdur jest grzechem.

SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #21: TWIN SHADOW "FORGET"

Recenzja

Strona A

Już sam początek płyty zapowiada coś ciekawego, jakby sprzed 35 lat, a jednak brzmi świeżo. Sample, syntezatory, spokojny głos i czasem pojawiająca się gitara. Jakby w oddali. Z każdą chwilą utwór „Tyrant Destroyed” rozkręca się coraz bardziej, przy czym do końca pozostaje jednak spokojną balladą, o prawdziwej miłości i obawach. Świetny!

W „When We’re Dancing” Twin Shadow pokazuje, że potrafi śpiewać całkiem innym głosem. Do tego melodia z kontrolowanym fałszem i użycie wielu instrumentów na raz w niektórych momentach sprawia, że niestety do mnie ta piosenka nie przemawia.

Przy singlowym „Slow” znów wracamy na wcześniej obrane tory. Tym razem trochę bardziej tanecznie, ale klimat lat nowej fali lat 80 czuć tutaj bardzo mocno. Przy tym utworze często pada porównanie śpiewu Twin Shadowa do Morriseya. Może faktycznie coś w tym jest. Kawałek na pewno jest wart uwagi.

„Shootin Holes” jest wesołą ciekawostką na albumie. Fantastycznie melodyjny, z przebijającym się funky i disco. Do tego rewelacyjny refren, w którym spokojny dźwięk pianina nie raz przyprawiał mnie o ciarki. Bardzo lubię te wszystkie tańczące tam smyczki, gitary i klawisze. To jeden z tych momentów, gdy można się do muzyki po prostu uśmiechnąć.

Kolejny to również żywy „At My Heels” z lekkim i melodyjnym refrenem.

Po nim, jako ostatni na stronie, pojawia się „Yellow Balloon”. Wiele razy spotkałam się nad zachwytami nad tym utworem, ale ja za żółtym balonem nie podążam.

Strona B

I to jest ten moment, który kocham w tej płycie najbardziej. Nie dość, że jeden po drugim następują po sobie dwa najwspanialsze numery na albumie, to jest się świeżo po zmianie strony. Co oznacza, że można znów rozsiąść się wygodnie z tą cudowną pewnością, że na pewno nikt i niczym tych dwóch utworów nie rozdzieli.

Pierwszy „Tether Beat”, z niskimi, zbasowanymi nutami, pełny pogłosów, dopracowany w każdej sekundzie. Bardzo pochmurny, czasem wprowadzający zamęt i niepokój, by za chwilę znów ukoić w niskich syntetycznych dźwiękach. Zakończony odwróconym wstępem. Genialny. I gdy tak Twin Shadow pyta w tekście „Does your heart still beat?” (Czy twoje serce nadal bije?) to z całą pewnością mogę odpowiedzieć, że przy tym utworze wiem, że tak.

Drugi z najlepszych to „Castles in the Snow”, pierwszy kawałek Twin Shadow, który usłyszałam i od razu w nim utonęłam. Wstęp słuchany z odpowiednią głośnością sprawia, że drży nie tylko pokój, ale i cała klatka piersiowa. I wtedy pojawiają się te słowa „You’re favourite daydream” (jesteś moim ulubionym snem na jawie), które zapraszają w tęskną miłosną podróż.

Fantastyczny, nostalgiczny z cudownie rzężącym syntezatorem i gitarą. Z tamburynem przechodzącym po kanałach lewym i prawym, z klaśnięciami, i całym tym połączeniem żywych dźwięków z syntetycznymi. Tak pięknie sobie można go rozkładać w głowie na części pierwsze. Tylko dlaczego trwa niespełna 3 minuty?!

Następna piosenka to „For Now”, przyjemny, trzymający się klimatu.

„I Can’t Wait” to chyba taka najbardziej delikatna propozycja na albumie, złożony bardzo prosto, grany na podstawowych instrumentach. Z moim gustem się rozmija.

A na zakończenie tytułowy „Forget”, spokojny i bujający. W nim znów użyto kontrolowanie fałszujących dźwięków klawiszy. Za to gitara z różnymi efektami brzmi tutaj niezmiernie ciekawie. Album kończy się wręcz sennie.

Muzyka gdzieś pomiędzy…

„Forget” to album nostalgiczny, w którym z łatwością można odnaleźć dawną nową falę, synth-pop, elementy new romantic. Z drugiej jednak strony słyszymy tu wpływ indie rocka czy ogólnie szeroko rozumianego rocka alternatywnego. Dla tych, którzy lubią brzmienie z lat 80 „Forget” będzie miłą wycieczką zahaczającą często jednoznacznie o tamte czasy. Jednak nie jest to kopia czy całkowite odwzorowanie brzmienia sprzed czterdziestu lat, za to słychać tutaj inspirację. Twin Shadow wychwycił pewien specyficzny rodzaj emocji i wrażliwości, które towarzyszyły tamtemu okresowi i natchnął nimi swoją muzykę. I chociaż jest to debiut to przemyślany, widać, że George wie co robi oraz, że nie zajmuje się muzyką od dziś.

Dla całego nastroju tego albumu, ale ze szczególnym wskazaniem na dwa moje ukochane utwory uważam, że tę płytę warto mieć!

SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #21: TWIN SHADOW "FORGET"

Informacje kolekcjonerskie dotyczące oryginalnego wydania:

Wydawnictwo:  4AD, Terrible Records
Numer katalogowy:   CAD3X48
Format: Vinyl, Album
Kraj: USA/Europe
Rok wydania: 2010
Gatunek: Rock,electronic , Style: Synth-pop, New wave
Ceny albumu wahają się między 43 GBP a 70 EUR w zależności od stanu

Pozdrawiam

Agnieszka Protas


Jeśli podoba Ci się to co robię, to możesz postawić mi kawę.


Komentarze: 3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *