SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #25: THE FERAL TREES „THE FERAL TREES”
Po ostatnim GUSGUS roztańczonym zarówno w #SLPKWM jak i na koncercie, postanowiłam uspokoić atmosferę. Zamiast elektroniki dziś będą żywe instrumenty. Zastanawialiście się co może wyjść z połączenia Kolorado z Puławami? Właśnie: The Feral Trees!.
Często zdarza się tak, że mój mąż przynosi do domu nowinki muzyczne ze stwierdzeniem, że to mi się spodoba. Tak też było w tym przypadku. Przy pierwszym przesłuchaniu nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że słucham czegoś, co mogłoby być wypadkową The Cranberries i albumu Roberta Planta z Alisson Krauss. To połączenie ciężkich gitar, wspaniałego głosu i wpływów oraz instrumentów wprost z amerykańskiego folku jest wyjątkowe. I tu okazuje się, że oni – The Feral Trees – są z Polski, ale z amerykańskim akcentem w postaci wokalistki zza oceanu.
Na pierwszy w okolicy koncert, jaki odbywał się po poznaniu albumu niestety nie mogłam się wybrać, jako, że pod sercem nosiłam pierwszego syna. Do rozwiązania zostało około 1,5 miesiąca i wizyta w ciasnym krakowskim Pięknym Psie na tym etapie byłaby, przynajmniej, nierozsądna. Ale był tam mój mąż i na pocieszenie przyniósł mi koszulkę ze zdjęcia.
Nawiasem mówiąc, stan zwany błogosławionym wcale mi nie przeszkadzał w chodzeniu na koncerty, jeśli tylko miejsce było odpowiednie.
Moje pierwsze spotkanie z The Feral Trees nastąpiło niespełna rok później na OFFie. I dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że tego samego dnia na tym festiwalu również wystąpili GUSGUS, o których pisałam dwa tygodnie temu.
Zespół The Feral Trees powstał w 2014 roku. Jak sami o sobie mówią tworzą muzykę dark folk.
Skład zespołu to:
Moriah Woods – wokalistka, autorka tekstów, grająca na gitarze akustycznej i bango,
Grzegorz Napora – gitara,
Mariusz Antas – bas,
Dawid Ryski – perkusja oraz fantastyczna oprawa graficzna.
We współpracy z Marcinem Klimczakiem (instrumenty klawiszowe, chórki) oraz Małgorzatą Krasowską (altówka).
Jak Kolorado poznało Puławy
Moriah Woods pochodzi z Kolorado, USA, gdzie pracowała przy zbieraniu chmielu. W wolnych chwilach zajmowała się graniem akustycznego folku. Właściciel plantacji, na której była zatrudniona, miał problemy zdrowotne i musiał się poddać operacji. Okazało się, że najlepsi specjaliści są w Polsce. Dobrze się złożyło, bo i tak chciał odwiedzić województwo lubelskie znane ze swojego chmielu i zakupić tam maszyny rolnicze. W związku z tym poprosił, żeby w podróży towarzyszyła mu Moriah, koniecznie ze swoim banjo. Rekonwalescencja po operacji trwała miesiąc. W tym czasie Moriah wraz z szefem jeździli po restauracjach i knajpach na Lubelszczyźnie i gdzie tylko była taka możliwość Woods występowała na scenie.
Tak oto w puławskim klubie Oskar zauważył ją Mariusz Antas, basista, jeden z członków punkowo hardcore’rowego zespołu Hidden World.
Na początku miała to być jednorazowa współpraca, tylko dla piosenki „Take it to the Grave”, jednak okazało się, że świetnie ze sobą współgrają mimo tak odmiennych światów. Wszystko wyszło bardzo naturalnie. W taki sposób narodził się zespół The Feral Trees.
Drugim ich występem na żywo był udział w festiwalu Spring Break. To właśnie dzięki temu koncertowi i świetnym opiniom jakie tam zebrali zostali wysłani na Sziget, czyli jeden z największych europejskich festiwali w Europie.
Swój debiutancki album wydali w polskiej niezależnej wytwórni Antena Krzyku.
Recenzja
Płyta jest bardzo spójna. Słuchając jej z winyla wydaje się jakby miała tylko dwie piosenki. Jedną na stronie A, drugą na B. A jednak wcale tak nie jest.
Strona A
Pierwszym, co słyszymy włączając album są dźwięki dzwoneczków poruszanych przez dmący wiatr. Chwilę później wyłania się mroczna gitara, bas, perkusja i ten głos Moriah przyprawiający o ciarki. Tak otwiera płytę króciutki „For Tommorow”.
W „The Traveler” już czuć pełny potencjał i pomysł The Feral Trees, do poznanych wcześniej dźwięków dodane zostało tu banjo i gdzieś w tle czasem majaczące pianino. Utwór bardzo blusujący, równy, zadymiony.
Dalej muzycy pokazują nam całe swoje instrumentarium, a Moriah bawi się głosem w „Rustic Bones”.
„The Desert” to kolejny utwór z bluesowym zacięciem, wspaniała folkowo rockowa ballada, w której czuć klimat amerykańskiego klubu. Zawsze mam takie wrażenie, że dzięki użyciu takiej barwy klawiszy całość dotknięta jest latami 70. Fantastyczny, wydaje mi się, że najlepszy na albumie.
Strona B
„Somehow” zaczyna się tak pięknie, oszczędnie, samym głosem i spokojną gitarą. Pozwala to na całkowite skupienie się na możliwościach wokalnych Moriah, by potem dodać resztę instrumentów i wspaniałą altówkę. Melodia i tęskny tekst tego utworu są całkowicie hipnotyzujące.
A teraz utwór od którego wszystko się zaczęło czyli „Take It To the Grave”. Piosenka, która na płycie jest najbardziej przebojowa, jeśli można oczywiście użyć takiego słowa to tego rodzaju muzyki. Ale tak, powinien być przebojem i to nie tylko w Polsce.
„Old Growth” to najżywsza propozycja na płycie, połączony ze spokojniejszym „Dead Lies” zamykają debiutancką płytę The Feral Trees.
Album The Feral Trees jest niesamowicie harmonijny, bardzo poukładany i przemyślany. Jego melancholia, spokój i wywarzenie pozwalają znaleźć się myślami gdzieś miedzy niebem a ziemią. Brudne gitary z płynącym głosem otulają słuchacza jak ciężki aksamitny materiał gdzieś pośrodku mrocznych i wietrznych gór Kolorado. I czy to z chmielem z Lubelszczyzny, czy z Ameryki, czy może jeszcze z czymś innym zachęcam by udać się z nimi w muzyczną podróż. I dla tych magicznych ponad 30 minut uważam, że tę płytę warto mieć!
Informacje kolekcjonerskie dotyczące oryginalnego wydania:
Wydawnictwo: Antena Krzyku
Numer katalogowy: brak
Format: Vinyl, Album
Kraj: Polska
Rok wydania: 2015
Gatunek: Rock, folk , Style: Dark folk
Cena albumu to 50 zł