SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #31: GARY NUMAN „SAVAGE (SONGS FROM A BROKEN WORLD)”
Ostatni wpis o Yello „Touch” wzbudził bardzo duże zainteresowanie. Niestety kto nie kupił sobie tego albumu na winylu niedługo po jego pojawieniu się na rynku musi teraz poczekać na reedycję lub wydać sporo pieniędzy.
Na płytę, o której opowiem dziś nie będzie trzeba rozbijać świnki skarbonki. Jest tańsza. Wydaje mi się, że to ostatni dzwonek, żeby ją kupić w „normalnej” cenie, bo egzemplarzy na rynku jest coraz mniej. Zmienimy też rodzaj muzyki, nie będzie nastrojowo i spokojnie, momentami odpalimy naprawdę ciężko. Zapraszam na „Savage (Songs From a Broken World)”, czyli album Garego Numana.
Zarys
Gary Numan (właściwie Gary Anthony James Webb ur. w 1958r) to brytyjski wokalista i kompozytor wykonujący muzykę post-punk, synth-pop, rocka elektronicznego i inne odmiany muzyki elektronicznej, której to niejednokrotnie nazywany jest prekursorem.
Urodził się w 1958 roku w Londynie. Jego mama była krawcową, a ojciec kierowcą autobusu na lotnisku. To prawdopodobnie zapoczątkowało miłość Garego do lotnictwa. Przez jakiś czas należał do Air Training Corps (Korpusu Szkolenia Lotniczego) czyli młodzieżowej organizacji ochotniczo-wojskowej sponsorowanej przez brytyjskie Ministerstwo Obrony i Królewskie Siły Powietrzne. Był zwykłym chłopakiem z klasy robotniczej.
W wieku 15 lat dostał od ojca gitarę Gibsona (dokładnie Les Paul – marzenie Garego. Taką samą miał jego idol Marc Bolan) i niedługo po tym zaczął grać w lokalnych zespołach. Już w tamtym czasie zamiast nazwiska używał pseudonimu artystycznego, najpierw było to Valerian, później, ostatecznie wybrał Numan.
Pierwszy i zarazem ogromny sukces Gary Numan odniósł ze swoim, zespołem Tubaway Army. Ich drugi album „Replicas” dotarł na pierwsze miejsce brytyjskiej listy przebojów w 1979 roku wraz z wielkim przebojem „Are Friends Electric?”.
Androidy i inne katastrofy
Album opowiada o Machmenach (androidach z ludzką skórą), oraz innych maszynach, które w niedalekiej przyszłości mają gnębić ludzkość. Na okładce Numan jest przedstawiony jako właśnie Machmen. Teksty na płycie są oparte o literaturę science-fiction. Dokładniej o książkę, którą pisał, ale nigdy jej nie dokończył.
Dlaczego opowiadam o albumie, który nie jest tematem dzisiejszego Leksykonu?
Bo wraz z tą płytą Gary Numan znalazł pomysł na siebie. O tej pory cała jego twórczość kręci się wokół postmodernistycznych i apokaliptycznych wizji świata. Po za tym porzucił Tubaway Army, żeby kontynuować swoją karierę solo komponując muzykę elektroniczną.
I, jak sam mówi, jego twórczość ewoluowała z futurystycznego synth-popu w stronę industrialu przez upływający czas. Numan jest bardzo zaangażowany w ratowanie Ziemi i obawia się konsekwencji niszczenia naszej planety. Dawniej zastanawiał się co będzie w przyszłości. Teraz wie, że ta przyszłość jest już o wiele bliżej. katastrofa jest na wyciągnięcie naszych rąk.
Miłość do latania… i rodziny.
Teraz Gary Numan zajmuje się przede wszystkim muzyką, koncertowaniem oraz rodziną. Więzi rodzinne ceni bardzo wysoko, co widać w jego mediach społecznościowych. Ze względu na córki porzucił swoją drugą pasję obok muzyki, mianowicie lotnictwo. Przez wiele lat uczestniczył w pokazach. Był pilotem akrobacyjnym i latał na maszynach z drugiej wojny światowej.
Żona Garego to Gemma O’Neill, jego wieloletnia fanka, pomogła mu inaczej spojrzeć na swoją muzykę, gdy miał problemy z tworzeniem, utratą fanów i złymi recenzjami. Ona tez ostatecznie zdiagnozowała u niego zespół Aspergera, czyli zaburzenia mieszczącego się w spektrum autyzmu. To tłumaczy jego problemy z nawiązywaniem kontaktów, lęki czy napady paniki. Jednocześnie osoby z zespołem Aspergera mają bardzo bogate słownictwo, rewelacyjną pamięć i umiejętność przyswajania informacji na interesujące ich tematy. Stąd też zapewne ogromna wiedza Garego Numana w dziedzinach związanych ze zmianami klimatu i możliwymi konsekwencjami niszczenia planety.
Piosenki ze złamanego świata
„Savage (Songs from a Broken World)” został wydany w 2017 roku i jest albumem koncepcyjnym. Ukazuje niedaleką przyszłość i zniszczenia, które zostały spowodowane ociepleniem klimatu. Świat zostaje wyludniony, brakuje jedzenia, a ludzie są gotowi robić straszne rzeczy, żeby przetrwać. To płyta, na której miesza się Zachód ze Wschodem. Arabskie dźwięki, a nawet ubiór Garego na okładce, teledysku oraz na koncertach promujących „Savage (…)” nie pozostawia złudzeń, że Bliski Wschód stał się ogromną inspiracją dla tego albumu. Miałam przyjemność być na koncercie w tamtym czasie. Gary Numan się nie oszczędza, ruchy, dźwięki, wszystko jest opracowane i przemyślane. To było fantastyczne doświadczenie.
Recenzja
Strona A
Już od pierwszych dźwięków „Ghost Nation” wiemy, że wchodzimy w świat zagłady i trwogi. Przez cały utwór ciężkie elektroniczne riffy mieszają się z gitarą, gdzieniegdzie wyłaniają się dźwięki prosto z Arabii. Najwięcej melodii ma jednak tu refren i charakterystyczny głos Garego, który na tle industrialnego i ciężkiego brzmienia potrafi przyprawić o ciarki. Pięknie ponury i niepokojący początek albumu
Kolejny to „Bed of Thorns” w którym elektronika poznaje orientalny, kobiecy głos.
Zaraz po nim pojawia się ”My Name is Riun” największa petarda na całym albumie i zarazem singiel promujący „Savage (…)”. Uwielbiam tę piosenkę. Od pierwszego przesłuchania sprawiła, że dreszcz wstrząsnął moim ciałem. Niejednokrotnie to się powtarzało i nadal powtarza. Oprócz swojej siły i kopnięcia, które słuchane w odpowiedniej głośności potrafi zmieść słuchacza z powierzchni Ziemi i ma w sobie pierwiastek delikatny, chociaż bardzo złowieszczy. Mianowicie kobiecą wokalizę w arabskim stylu oraz obecność tego samego głosu w chórkach.. Tak pięknie śpiewa córka Garego Numana, Persia, która podczas nagrywania albumu miała zaledwie 12 lat.
Do piosenki nakręcono świetny teledysk ukazujący wizję Numana, która przewodzi całemu albumowi. To fantastyczny temat do rozwinięcia i stworzenia post-apokaliptycznego filmu, gdzie świat jawi się jako pustynne pustkowie.
Strona B
Numan prowadzi nas dalej przez smutne krajobrazy. W „The End of Things”, najpierw mam wrażenie, że słucham kołysanki. Potem muzyki filmowej. Wszystko przez chóralne i orkiestrowe (chociaż nadal elektroniczne) dźwięki. Natomiast refren mógłby spokojnie sprawdzić się na posępnej dyskotece gdzieś pośrodku niczego w prawie całkowicie unicestwionym świecie.
I znów fantastyczny utwór. Chociaż teraz Gary Numan nas raczy piękną, romantyczną i podniosłą balladą. „And it All Began With You” to jeden z tych momentów na albumie, który daje nadzieję. A ta nadzieja jest w drugiej osobie.
(…)Wszystko zaczęło się od Ciebie
Urodziłem się w dniu, w którym do mnie przyszłaś (…)
Wszystko czym jesteśmy
To więcej niż kiedykolwiek marzyłem (…)
Lecz, jak przystało na Garego piosenka jest też pełna strachu, że druga osoba kiedyś odejdzie. Chociaż zapewnia, że jeśli trzeba będzie stanąć przed Bogiem to on będzie obok.
Mnie wzrusza. Bardzo.
Pierwszą płytę kończy „When the World Comes Apart”, bardzo mocny, rytmiczny kawał muzyki. Nawet można go nazwać przebojowym i tanecznym! Tak, dobrze napisałam.
Strona C
Pierwszym na stronie C jest „Mercy”, który do mnie nie trafia.
Kolejny to genialny, ciężki, chropowaty „What God Intended”. Monumentalna ballada o dość prostej budowie, co przy dźwiękach, które do prostych nie należą, daje kontrast i sprawia, że ten napompowany, podniosły utwór staje się dla słuchacza bardziej dostępny.
Po nim pojawia się „If I Said”, którego nie ma w większości wersji tego albumu, natomiast został umieszczony na winylu. Ten utwór bardzo mocno kojarzy się muzyką do filmu. Nakłada się tu wiele instrumentów, momentami gitara brzmi inaczej niż na reszcie albumu. Słychać smyczki. Spokojny, bardzo ciekawy, z wplecionym orientem. Szczerze mówiąc nie znałam tego albumu w innym wydaniu niż na winylu, dlatego brak tak dobrego utworu był dla mnie zaskoczeniem.
Strona D
„Pray for the Pain You Serve” zaczyna się marszem, który przypomina, że cały czas wokół dzieje się coś złego, a Gary już w pierwszym zdaniu śpiewa
„Należę do tego miejsca, gdzie kończy się świat”
I tymi słowami prowadzi nas przez industrialno-rockowy kawałek.
Kolejny to „Broken”, w którym ja słyszę echa „The End of Things”. Bardzo rozbudowany, pokazujący, że Numan powinien kiedyś spróbować swoich sił w napisaniu soundtrucku. Oczywiście tylko i wyłącznie w tematyce futurystyczno-apokaliptycznej.
Płytę (na winylu, bo to kolejny utwór, którego próżno szukać gdzieś inaczej) zamyka „Cold”.
Elektroniczny koniec świata
„Savage (Songs From a Brokem World)” od początku do końca, chociaż z lekkimi przebłyskami, trzyma nas w ponurym świecie pustynnej przyszłości. Gdy zdamy sobie sprawę, że ta przyszłość wcale nie jest taka odległa pozostaje nam tylko jedno pytanie:
Czy jest już za późno?
Gdy zamknie się oczy to prawie można poczuć pustą przestrzeń, i smak piasku na ustach. I wcale to nie będzie przyjemne doznanie. Będzie pełne niepokoju, czasem melancholii. Należałoby wybrać się na taką futurystyczną wycieczkę do złamanego świata. Jeśli jednak ktoś nie zna języka lub nie interesuje go przesłanie to ten podwójny krążek jest rewelacyjnym, porządnym industrialno-elektroniczno- rockowym albumem. Moim zdaniem najlepszym w karierze Garego Numana.
Po prostu tę płytę warto mieć!
Informacje kolekcjonerskie dotyczące oryginalnego wydania:
Wydawnictwo: BMG
Numer katalogowy: 538307451
Format: 2 x Vinyl, Album
Kraj: EU
Rok wydania: 2017
Gatunek: Electronic, Style: electronic rosc, industrial
Ceny albumu wahają się między 30 EUR do 50 EUR w zależności od stanu.