SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #51: BALKAN ELECTRIQUE
W ostatnim odcinku świętowałam i celebrowałam pięćdziesiątą już odsłonę SLPKWM, którego tematem był „Master of Reality” Black Sabbath.
Dziś całkowicie zmieniam rodzaj muzyki, przenosimy się też w końcówkę lat 80. i początek 90. do Polski, gdzie działo się wiele dobrego, bo znów można było poczuć wolność. Tym razem zapraszam na nadal niebanalnie brzmiący duet Balkan Electrique i ich pierwszy album.
Fiolka i Sławek
Balkan Electrique to duet tworzący muzykę synthpopową z elementami folku. Zespół składa się z dwójki barwnych i dla niektórych kontrowersyjnych osób, jakimi są Fiolka Najdenowicz i Sławomir Starosta.
Pochodzenie Fiolki jest w połowie bułgarskie, jako dziecko tam też mieszkała. Przesiąknięta ich niesamowitą muzyką przyjechała do Polski. Uczyła się w polskiej podstawówce, szkołę średnią skończyła w Bułgarii. Po maturze znów wróciła do Polski i zajmowała się wieloma rzeczami – pracowała w biurze podróży, w budce z kasetami itp. Ale dopiero praca w radiowej Trójce otworzyła jej drzwi do muzycznego świata. Pseudonim Fiolka nadał jej Marek Niedźwiedzki, u boku którego działała w radiostacji. Jej prawdziwe imię to Violetta.
Pewnego dnia na koncercie Voo Voo Fiolka poznała zespół, któremu zaprezentowała swój głos. Od razu została przyjęta w ich szeregi i ruszyła z nimi w trasę koncertową, która obejmowała też występy poza granicami naszego kraju. Niestety w związku z tym miała bardzo mało czasu i nie mogła już pracować w Trójce.
Gdy zaprzyjaźnili się ze Sławkiem on był jeszcze studentem na Uniwerytecie Warszawskim. Studiów jednak nie ukończył. Grał w takich zespołach jak Kosmetyki Mrs Pinky i Wańka Wstańka. Jednak najważniejsze w jego życiorysie jest to, że już wtedy działał w ruchu gejowskim, co słychać w wielu utworach Balkan Electrique. Był on też chyba pierwszym polskim artystą nie kryjącym się ze swoją orientacją.
„Brama” a może wanna?
Ciekawą rzecz można wyczytać z archiwalnego numeru magazynu „Brum” .Według artykułu Fiolka i Sławek poznali się na zakrapianej imprezie u pewnej Szkotki, siedzieli we dwoje w wannie i w tym miejscu miał pojawić się pomysł na wspólny projekt.
Jednak zarówno Fiolka jak i Sławek zgodnie mówią, że poznali się w galerii „Brama”. Tam spotykali się w tamtym czasie artyści. Fiolce Sławek bardzo się spodobał. Był świetnie ubranym, długowłosym blondynem. Fiolki, dzięki jej perlistemu śmiechowi, ciężko było nie zauważyć. To był 1986-87 rok.
Postanowili połączyć bardzo syntetyczne i minimalistyczne kompozycje Sławka z w połowie bałkańskim sercem i nieprzeciętnym głosem Fiolki w jedną całość. Pierwszym, co zrobili wspólnie, była muzyka do wystawy Kaina Maya. Wyszło im to świetnie, dlatego postanowili pójść dalej wspólną muzyczną drogą.
Bardzo często porównywani są do połączenia Depeche Mode z Dead Can Dance. I coś w tym jest. Jestem pewna, że gdyby tworzyli na przykład w Wielkiej Brytanii to 4AD chętnie przyjęłoby ich w swoje szeregi. Podobno ludzie z angielskiej filii Elektra Records ich zauważyli, ale przez problemy, jakie generowała komunistyczna Polska nic z tego nie wyszło. A szkoda, wielka szkoda!
Recenzja
Pierwsza płyta Balkan Electrique pojawiła się w 1991 roku. Jej surowe, minimalistyczne brzmienie dopełnione tradycyjnymi melodiami i tekstami bałkańskimi, ale i mocnymi przesłaniami zrobiło niemałe zamieszanie na rynku muzycznym tamtego czasu. To było coś innego i do tej pory ta muzyka robi ogromne wrażenie.
Chociaż publiczność z Jarocina nie zgadzała się, że Balkan Electrique to coś dobrego. Oni jako pierwsi używali samplerów, co dla zgromadzonych tam osób było uważane za playback. W stronę zespołu poleciały różne przedmioty i nieprzyjemne słowa, jednak ostatecznie, dzięki uporowi Fiolki i Sławka, że zagrają do końca, tłum zaczął tańczyć.
„Ya Me Poday” to jeden z utworów, który skradł nie tylko moje serce, ale i bardzo spodobał się słuchaczom Programu Trzeciego Polskiego Radia . Użyłam tu pisowni z okładki, często pojawia się jako „Ye Me Poday”. To wspaniałe folkowo-elektroniczne dźwięki, które ciężko spotkać gdziekolwiek indziej. Talent i piękno głosu Fiolki poznajemy już w pierwszym utworze. Nie inaczej jest z możliwościami i pomysłami Sławka. Fiolka przyznaje, że nagrała ten utwór na potwornym kacu.
Kolejną ciekawą i bardzo ważną pozycją na albumie jest „Smalltown Boy”. Czyli interpretacja gejowskiego hymnu z repertuaru Bronsky Beat, o którym pisałam TU. To pierwsze i bardzo dosadne odniesienie do orientacji oraz walki na rzecz osób homoseksualnych, w którą tak bardzo zaangażowany jest Sławek Starosta. Świetna electropopowa wersja, tutaj też pierwszy raz możemy usłyszeć wokal Starosty. Fenomenalny zresztą.
Przechodząc przez piosenkę, która bardzo przywołuje mi na myśl motywy z Yello, „Wojtek for President” (z dopiskiem „z wyrazami szacunku dla pana Prezydenta”) dochodzimy do „No Longer With You”. Fantastyczny, melodyjny, roztańczony numer, w którym, jak głosi legenda, zarejestrowano autentyczną kłótnię między duetem zaczynającą się słowami:
„…O proszę, gwiazda się zjawiła, trzy i pół godziny spoźniona…”
a dalej już poszło.
Akcja informacyjna „Kochaj, nie zabijaj”
I teraz dochodzimy do części płyty, która rozeszła się mocnym echem, część osób zszokowała, inni uważają ją za bardzo potrzebną. Piosenka „Kochaj (Sexmix)” to pierwsza tak otwarta kampania przeciw AIDS w Polsce. Bardzo prostymi słowami jest zaznaczone w jaki sposób można się zakazić oraz jak tego uniknąć. Utwory pojawiły się też w formie maxisingla, do którego dołączona była prezerwatywa. Fundusze na akcję nazwaną tytułem piosenki „Kochaj, nie zabijaj” zostały przyznane dzięki pani Marszałek Zofii Kuratowskiej. Oprócz tego na odwrocie są naklejki z numerami telefonów gdzie szukać pomocy. O ile muzycznie to nie moje klimaty to uważam, że taka akcja była potrzebna wtedy, takie informacje potrzebne są teraz i będą potrzebne w przyszłości. Bardzo wartościowy i ponadczasowy przekaz.
Kolejnym rewelacyjnym utworem na płycie jest „Hijackers’ Party”. Wyważony, syntetyczny, z saksofonem Mateusza Pospieszalskiego i oczywiście z Fiolkowym zaśpiewem jest chyba najmocniejszą pozycją na albumie.
Następnie przechodzimy przez bardzo dobry, bałkański „Rano Ya Donka”, później przez „Kalino Lyo” dochodzimy do ostatniego syntetycznego „Somewhere on the Moon”.
Jedyny taki duet w Polsce
Pierwszy album Balkan Electrique raz nazywany po prostu nazwą zespołu, innym razem „Kochaj, nie zabijaj” to fantastycznie wykorzystany pomysł na połączenie syntezatorów, użycie sampli i inspiracji ludową muzyką Bułgarii. To płyta, która chociaż na krótko i trochę późno, wniosła w końcu na nasze polskie podwórko elektropop, synthpop tak dobrze nam znany z wysp brytyjskich. Ta dwójka bardzo zdolnych i tak różniących się od siebie ludzi stworzyła utwory, które raz zasłyszane zostaną zapamiętane. A ja widzę często w Internecie, że ten zespół nie został zapomniany. Co bardzo mnie cieszy. Tę płytę po prostu warto mieć!
Informacje kolekcjonerskie dotyczące oryginalnego wydania:
Wydawnictwo: Arston
Numer katalogowy: ALP – 058
Format: Vinyl, LP, Album
Kraj: PL
Rok wydania: 1991
Gatunek: electronic, Style: synth-pop
Ceny albumu wahają się między 80 EUR a 150 EUR w zależności od stanu