SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #53: GORAN BREGOVIĆ „ARIZONA DREAM” - PAN WINYL

SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #53: GORAN BREGOVIĆ „ARIZONA DREAM”

Dwa tygodnie temu spotkaliśmy się po raz pierwszy w tym roku i rozpoczęliśmy karnawał z tańcami, które zafundowali nam The Human League i ich przebojowy album „Dare”.

A dzisiaj zapraszam na kolejną w SLPKWM ścieżkę dźwiękową do filmu. Tym razem „Arizona Dream”, wspaniała muzyka napisana przez Gorana Bregovića. „Arizona Dream” to pierwszy film Emira Kusturicy, który widziałam, i chociaż byłam bardzo młoda to ta psychodeliczna i pokręcona opowieść o miłości, marzeniach, życiu, śmierci i halibucie wciągnęła mnie bez reszty. Oprócz obrazów bardzo mocno wbiła mi się w pamięć muzyka, bez której zapewne nie udałoby się oddać pełnego klimatu, który jest sednem filmu. Teraz, przed pisaniem, obejrzałam go po latach. Ciekawe jest to, jak zmienia się perspektywa, bo teraz zbliżam się do ilości wiosen Elaine, kobiety, która gdy oglądałam „Arizonę” po raz pierwszy, była mniej więcej w wieku mojej mamy.

Bregović, striptiz i gitara

Goran Bregović to kompozytor urodzony w Sarajewie. Uczęszczał do szkoły muzycznej, w której dowiedział się , że nie ma talentu, więc ją rzucił. Gdy dostał od matki gitarę zrozumiał jednak swoje powołanie. Pierwsze „występy” przed publicznością odbywały się, gdy miał 17 lat. Grał wtedy w klubie ze striptizem.

Studiował filozofię. Na ostatnim roku nagrał swoją debiutancką płytę. Stał się sławny dzięki jugosłowiańskiemu zespołowi Bjielo Dugme, w którym to grał na gitarze.

Jednak najbardziej znany jest ze swojej solowej kariery i z muzyki filmowej.

Gdy wybuchła wojna w Jugosławii był akurat w Paryżu, dzięki temu nie został wcielony do armii. Najwięcej czasu spędza właśnie w Paryżu, gdzie mieszka jego żona i trzy córki. Gdy pisze muzykę wyjeżdża do Belgradu, bo jak mówi, tylko tam znajduje inspiracje i poszukuje natchnienia.

Muzyka do filmów

Bregović napisał soundtracki do „Underground”, „Czasu Cyganów”, „Królowej Margot” czy dzisiejszego tematu mojego wpisu „Arizona Dream”. Goran nie uważa się za dobrego kompozytora muzyki filmowej. Nie lubi, gdy się mu coś narzuca. Jego współpraca z reżyserami udała się tylko dlatego, że mu zaufali, pozwolili zrobić wszystko po swojemu i przychodzili dopiero po gotowy, ukończony album.

Moim zdaniem najpiękniejszą erą w muzyce Bregovića jest koniec lat 80. i lata 90.

Mój przyjacielu i inne Prawy do lewego

W Polsce Goran Bregović jest znany przede wszystkim dzięki płycie z Kayah, a poźniej z Krawczykiem. Niestety w większości są to przerobione, stare utwory, które moim zdaniem niesamowicie straciły na wartości przez ponowne ich nagranie. I chociaż wiem, że narażę się wielu osobom, to płyty z Kayah nie lubię i nigdy nie lubiłam ani jednej piosenki z tego albumu. Znając już wcześniej choćby „Ederlezi”, który zawsze wywołuje we mnie ogromne emocje, „Nie ma, nie ma Ciebie” dla mnie jest jego słabiutką imitacją.

Bregovića widziałam na żywo raz, w sali kongresowej. Oczywiście bez Kayah czy Krawczyka, za to ze swoim zespołem Weselno-pogrzebowym. I to była bałkańska magia!

Gypsy sh*t

Soundrack do „Arizona Dream” powstawał przy udziale Bobana Markovića i jego zespołu, Chóru Radia Belgrad, i wielu innych. W jednym z utworów słowa wypowiada Johnny Depp, ale najważniejszą postacią tutaj jest Iggy Pop. Ojciec chrzestny punka, któremu spodobał się „Czas Cyganów” i stwierdził, że będzie współpracował z Kusturicą i Bregovićem, bo

„to wszystko jest całkiem fajne, zwłaszcza to cygańskie g**no”

I tak powstały utwory, które można spokojnie okrzyknąć hitami muzyki filmowej.

Recenzja

Inuita i jego psi zaprzęg wracają do domu z udanego połowu, na saniach przywiązana jest wielka ryba. Potężne mrozy i śnieg utrudniają powrót do rodziny, nagle po drodze lód się załamuje, lecz mężczyźnie udaje się przeżyć. Gdy zmarznięty Inuita próbuje się rozgrzać podchodzi do niego wilk, mężczyzna wyciąga broń, próbuje strzelić, ale upada nieprzytomny. Wilk zaciąga go na sanie, zaprzęg rusza i psy zaprowadzają ich do domu. Dzięki opiece i staraniom kobiety udaje jej się odratować zamarzniętego męża, który wkrótce zdejmuje z sań rybę, wyciąga z niej prawdopodobnie pęcherz pławny i robi synkowi z niego balon, natomiast resztę zdobyczy piecze na ogniu…

Tak właśnie zaczyna się „Arizona Dream”, film który już od pierwszych sekund czaruje muzyką.

Kolejność utworów na ścieżce dźwiękowej jest inna niż w filmie.

Utwór „Death” i bliźniaczy mu „7/8 & 11/8”są motywami przewodnimi, pojawiają się na początku i w najważniejszych momentach filmu. Absolutnie wspaniały, czasem spokojny, innym razem podniosły a jeszcze kiedy indziej budzący niepokój. Dla mnie to najmocniejszy i najbardziej wbijający się gdzieś głęboko wewnątrz utwór.

„To film o człowieku i rybie (…) Ryba nie myśli, bo wie już wszystko”

Utwory popularne, z Iggym Popem są wykorzystane w filmie jako tło. Na przykład „Get the Money” (mój częsty poprawiacz humoru) i „TV Screen” użyte są jako muzyka w knajpie, w której siedzą Axel i Paul.

„TV Screen” to moja ulubiona piosenka z wokalem na tej ścieżce dźwiękowej. Z jednej strony może wydawać się normalnym rockowym kawałkiem, o prostej budowie, jednak przemycona w nim bałkańska dusza wynosi ten utwór na wiele wyższy poziom. Dodanie chórów, naładowanie emocjami i dążenie powolne do kulminacyjnego punktu, sprawia, że w tym utworze dochodzi do swoistego katharsis, po którym wszystko wraca na wcześniej obrane tory. Ta niesamowita konstrukcja, melodia, głosy i instrumenty całkowicie skradły moje serce wiele, wiele lat temu.

Bregović prowadzi nas też takimi utworami jak spokojny „Dreams”, niepokojący „Gunpowder” i wesoły, skoczny „Gypsy Reggae”.

W „American Dreamers – Old Home Movie” główna postać, Axel, grany przez Johnny’ego Deppa opowiada o swoim życiu i przeszłości. Świetna scena, gdy wraz z wujkiem oglądają stare taśmy filmowe okraszona jest gitarą, dźwiękami jak z dziecięcej pozytywki, fletnią i innymi spokojnymi nutami, które dochodzą po drodze.

I oczywiście, nie mogę nie przytoczyć tu chyba najbardziej znanej piosenki „In the Deathcar”.

Romans Bałkanów z USA

Gdy Emir Kusturica przyjechał do Nowego Jorku, żeby nauczać na Uniwersytecie Columbia wcale nie planował robić tam filmu. Ale czy ktoś planuje romans? To chyba jednak dzieje się samo i wychodzi naturalnie. Tak samo tutaj, Emir zainspirowany scenariuszem swojego ucznia Davida Atkinsa, postanawia rozwinąć temat i tak powstaje „Arizona Dream”. Film, w którym Emir przenosi swój tragikomiczny i bardzo charakterystyczny styl z byłej Jugosławii do Stanów Zjednoczonych.

Dokładnie tak samo jest z muzyką do tego filmu. Rockowe gitary, dobrze znany głos Iggy’ego Popa są rewelacyjnie zestawione z trąbkami, romansują z bałkańskimi chórami, waltornią i akordeonem. Dla mnie przy tej muzyce można odpłynąć całkowicie i marzyć, by ten amerykański sen w wydaniu bałkańskim trwał i trwał. Tę płytę po prostu warto mieć!

Informacje kolekcjonerskie dotyczące wydania:

Wydawnictwo:  Mercury
Numer katalogowy:   LP 538 171-9
Format: Vinyl, Album
Kraj: Europa
Rok wydania: 2018
Gatunek: Muzyka filmowa
Ceny albumu wahają się między 30 EUR a 76 EUR w zależności od stanu.

Pozdrawiam

Agnieszka Protas


Jeśli podoba Ci się to co robię, to możesz postawić mi kawę.


Komentarze: 2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *