SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #55: ALICE IN CHAINS „JAR OF FLIES” - PAN WINYL

SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #55: ALICE IN CHAINS „JAR OF FLIES”

W ostatnim odcinku Subiektywnego Leksykonu Płyt, Które Warto Mieć opowiadałam o singlu z okazji walentynek, ale przewrotnie. Tematem było „This is not a Love Song” zespołu Public Image LTD.

Tym razem lecimy do USA w lata 90. Jeszcze nigdy w SLPKWM nie zdarzyło się, żebym napisała o jakimś albumie za czyjąś namową. Do dziś! Po ostatnim poście Pana Winyla na temat Alice in Chains i ich EPki „Jar of Flies”, która to obchodziła w styczniu swoje 30-lecie. Także namówiliście mnie! Nie ukrywam, że nie bez przyjemności zarysuję tę płytę.

Powinnam zacząć od tego, że nigdy nie wpisywałam się w nurt, jakim jest grunge. Owszem, miałam swój epizod z Nirvaną (ale kto go nie miał), jednak moimi faworytami były i nadal są zespoły, przy których nie do końca zgadzam się z przypisywaniem ich to tego gatunku. Z Polski jest to Hey, a z USA Soundgarden. Jednak w całym tym temacie nie można pominąć Alice In Chains, zespołu, który w wywiadach podkreśla, że woli był łączony z heavy metalem.

Grunge to nie tylko muzyka

Grunge to rodzaj muzyki rockowej skupiający się na brudnym brzmieniu gitar, czerpiący z lat wcześniejszych, jednak ostrzejszy i bardziej niedbały, niż jego (niekiedy aż pedantyczni) poprzednicy. Gatunek ten wywodzi się z USA, przede wszystkim z Seattle i powstał w latach 80. , jednak jego największa popularność przypada na lata 90. Grunge to też charakterystyczny styl ubierania się – trampki, martensy, spodnie z dziurami, za duże swetry oraz koszule w kratę. Najciekawsze jest to, że wygląd zespołów, jak i ich fanów, zazwyczaj był dobrze przemyślany. Części garderoby specjalnie miały wydawać się niechlujne. Tak naprawdę większość ubrań była markowa, a co za tym szło – droga. Mało kto mógł sobie pozwolić na przykład na kultowe trampki Converse’a czy jeansy Levi’s. Dobrze pamiętam swoje 501, które mojej mamie udało się jakimś cudem upolować w sklepie z odzieżą używaną. To była radość!

Rozpędzeni dzięki MTV

Zespół Alice in Chains to jeden z najważniejszych przedstawicieli gatunku.

AiC założono w 1987 roku. Pierwszy skład zespołu to Sean Kinney (perkusja), Jerry Cantrell (gitara, wokal), Mike Starr (bas) oraz Layne Staley (wokal). Na początku, jak każdy raczkujący zespół, koncertowali w małych klubach. Na jednym z takich wydarzeń zauważył ich Randy Hauser, lokalny łowca talentów. Dzięki niemu powstało demo, które trafiło do Columbia Records, co zaowocowało podpisaniem kontraktu z tą wytwórnią w 1989 roku.

Pierwszym wydawnictwem zespołu była EPka „We Die Young” w 1990 r. W tym samym roku pojawiła się też ich płyta „Facelift”. Kluczowym momentem dla zespołu było wypuszczenie w styczniu 91 singla z tego albumu. „Man in the Box”, bo taki miał tytuł, wraz ze swoim teledyskiem granym w MTV sprawił, że machina AiC ruszyła a ich pierwszy album pokrył się w USA złotem. Była to pierwsza płyta grunge’owa, która sprzedała się w tak dużej ilości egzemplarzy.

Większa popularność to większe problemy

Następnie nagrali EP-kę „Sap”, a we wrześniu 1992 swój najbardziej znany album „Dirt”. Płyta była ogromnym sukcesem. Takie piosenki jak „Would?” czy „Rooster” już można nazywać klasykami. To utwory, które znają chyba wszyscy, którzy kiedykolwiek interesowali się muzyką rockową, nie tylko grunge’owcy. To właśnie ten album jest najlepiej sprzedającym się wydawnictwem zespołu. W 2022 roku pokrył się w USA platyną po raz piąty.

Niestety wraz ze wzrostem popularności, jak i zarobków proporcjonalnie rosły problemy zespołu z uzależnieniami. Staley i Starr byli heroinistami. Album „Dirt” poświęcony jest tematowi nałogu narkotykowego, przez co zespół już był kojarzony i wypytywany głównie o tę tematykę. Layne przez narkotyki kłócił się z producentem, co powodowało spore napięcia, zdarzały się też przerwy w nagrywaniu.

Mike Starr został usunięty z bandu przez uzależnienie od narkotyków i nie dokończył europejskiej części trasy koncertowej. Na początku Staley utrzymywał, że powodem ich rozstania była chęć odpoczynku Starra od koncertowego życia, jednak basista sam przyznał się jaka była prawda. Mike Starr zmarł w 2011 roku z powodu przedawkowania leków na receptę. W jego krwi znaleziono śmiertelną dawkę metadonu połączonego z lekami psychotropowymi.

Jego miejsce zajął Mike Inez basista Ozzy’ego Osbourne’a. Płytę „Dirt” promowano podczas koncertów Ozzy’ego z trasy „No More Tears”(pisałam o tym albumie TU), gdzie AiC wystąpili jako support.

Słoik z muchami

Po powrocie z trasy koncertowej okazało się, że muzycy są bezdomni, przez co przenieśli się do studia nagraniowego (eksmitowano ich z powodu braku opłat za czynsz ). Byli zmęczeni wieloma tygodniami ostrego i głośnego grania. Jednak zmiana basisty rozbudziła w nich ciekawość i chęć sprawdzenia co może wyjść z ich współpracy. Alice in Chains nie mieli napisanego nowego materiału, skupili się na użyciu gitary akustycznej i improwizacji.

Jerry Cantrell tak podsumował pracę z nowym członkiem zespołu:

Cała EPka „Jar of Flies” udowodniła nam i fanom, jak utalentowaną i ważną częścią zespołu jest Mike. Gra najbardziej paskudne, najciemniejsze g*wno, ale ma najsłodsze serce na świecie.

Panowie pracowali nad materiałem w studiu nagraniowym po kilkanaście godzin na dobę. Okazało się, że sesje wychodzą im rewelacyjnie i nagrano cały materiał w 7 dni. Tak powstała niespełna 31-minutowa EPka „Jar of Flies”, która na zawsze zapisała się w historii muzyki. Mini album ukazał się 25.01.1994 roku. Była pierwszą EPką, która zadebiutowała na pierwszym miejscu na liście Billboardu 200. Dostali też dwie nominacje do Nagrody Grammy.

Tytuł albumu został zaczerpnięty z eksperymentu, który Jerry Cantrell przeprowadził w gimnazjum. Polegał on na umieszczeniu much w dwóch słoikach. Źródła podają, że chodziło o karmienie much w jednym z nich (co powoduje ich zdychanie przez przegęszczenie), a w drugim niedożywienie (przez co przeżyły dłużej). Jerry sam opowiada, że zainteresowało go to, że w słoiku, który pozostawiło się sam sobie i nie czyściło muchy zaczęły ginąć ponieważ:

” zaczynają s*ać sobie do jedzenia (…)Teoria jest taka, że nie ma kto wyczyścić naszego słoika, więc powinniśmy przestać s*ać”

Layne kiedyś powiedział, że musiało to mieć duży wpływ na Jerrego. Cantrell mówi, że uważał ten pomysł za zabawny.

Recenzja

Na tym mini albumie Alice in Chains udowadniają nam, że wcale nie muszą grać ostro oraz wykrzykiwać swoich utworów, żeby trafić do ogromnej liczby fanów. „Jar of Flies” pogrążony jest w melancholijnym spokoju. Kręci się wokół akustycznych brzmień przecinanych gitarowymi solówkami, a wszystkiemu towarzyszą mroczne, narkotyczne teksty.

Płytę otwiera mój ulubiony utwór „Rotten Apple”. To kawałek, w którym spokojne, odurzające dźwięki zwrotki pięknie przechodzą w lekko przyspieszone i mocniej gitarowe refreny. Już od pierwszej piosenki słychać zmianę w głosie Layne’a, który to stał się spokojniejszy, niższy, bardziej skupiony na melodii, lecz nadal pozostał przybrudzony. W „Rotten Apple” słowa powtarzane są w kółko, wielokrotnie przenosząc słuchacza do dawno utraconego świata niewinności, co powoduje uczucie niepokoju.

„Nutshell” to jeden z ulubionych utworów fanów zespołu.

Mocno depresyjny, dający do zrozumienia, że jeśli nie można być sobą, to lepiej być martwym. To prawdopodobnie najbardziej otwarty i szczery tekst Layne’a o jego uzależnieniu. Słowa płynące prosto z wewnątrz pokazują jak musiał mierzyć się z narkotykowymi demonami. A w tej walce był całkiem sam. Osamotniony.

Layne od wielu lat zmagał się z nałogiem, nie jeden raz próbował iść na odwyk, niestety zawsze wracał do narkotyków. Przyjaciele z zespołu, jak i inni próbowali mu pomóc, ale (jak sami mówią) on nie chciał być czysty. Poddał się całkowicie w 1996 roku, kiedy to jego partnerka Dermi Parrott zmarła przez następstwa zażywania heroiny. Od tego momentu Layne jeszcze bardziej oddalał się od wszystkich, nie chciał z nikim mieć kontaktu i zamknął się w swoim świecie gier i narkotyków. Zmarł w 2002 roku. Jego rozkładające się, wątłe, bo ważące ledwo 40 kg przy wzroście 185 cm, ciało zostało znalezione dwa tygodnie po śmierci. Jego tożsamość została określona dopiero po badaniach.

Miał 34 lata.

Nieśpieszna piosenka prowadzona jest dźwiękami gitary akustycznej, gdzieniegdzie pojawiają się tu chóry dodając jej lekko podniosły charakter, a solówka gitarowa ciągnie ją w stronę klasycznej odsłony rocka. Gdyby ktoś nie znał lub nie rozumiał tekstu, to piosenka swoją warstwą muzyczną otula niczym ciepły koc. Dopiero po wgryzieniu się w słowa okazuje się, że uszyto go z bólu, cierpienia i odosobnienia.

„I Stay Away” to utwór, który został nominowany do Nagrody Gramy. Jego najbardziej zapadającym w pamięć fragmentem jest dołączenie instrumentów smyczkowych. Zaskakujące, ale fantastycznie brzmiące połączenie.

„No Excuses” sprawia wrażenie lżejszego i żywszego kawałka niż reszta płyty. Jerry i Layne śpiewają tu partie wokalne wspólnie, ich głosy świetnie ze sobą rezonują wprowadzając harmonię. Ta chwila wytchnienia z ciekawą perkusją, jako pierwszy singiel w historii AiC, uplasowała się na pierwszym miejscu listy Billboardu. Moim zdaniem czuć w niej kontynuację stylu, który grupa wypracowała na „Dirt”

W „Whale & Wasp”, jedynym utworze instrumentalnym słuchacz podróżuje przez krainę, która została namalowana zawodzącymi i pełnymi bólu dźwiękami gitary.

Przy „Don’t Follow” dostajemy dawkę bluesa i harmonijkę ustną, natomiast „Swing on This” jest, jak sam tytuł na to wskazuje, swingujący.

Najlepsza EPka świata?

„Jar of Flies” przez wielu uznawana jest za najlepszą EPkę świata, są też tacy, którzy uważają ją za najważnieszą płytę w historii grunge’u. Szczególnie piosenka „Nutshell” utkwiła w wielu głowach i sercach i do dnia dzisiejszego wywołuje ogromne emocje. Dla mnie „Rotten Apple” jest jednym z najlepszych utworów Alice in Chains, który mimo próby czasu nadal brzmi dobrze.

Za skupienie się na gitarze akustycznej, za uspokojenie, za wykorzystanie innych instrumentów niż AiC nas przyzwyczaili oraz teksty pełne bólu i szczerości warto mieć tę płytę.

Informacje kolekcjonerskie dotyczące prezentowanego wydania:

Wydawnictwo:  Columbia
Numer katalogowy:   88697685411
Format: 2x Vinyl, LP, Album,
Kraj: Europa
Rok wydania: 2010
Gatunek: Rock,  Style: Alternative rock, grunge
Ceny albumu wahają się między 200 EUR a 500 EUR w zależności od stanu

Pozdrawiam

Agnieszka Protas


Jeśli podoba Ci się to co robię, to możesz postawić mi kawę.


Komentarze: 2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *