SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #60: DURAN DURAN „RIO”
Zaczynamy nowy sezon! W ostatniej odsłonie Leksykonu, jeszcze przed wakacjami, bawiliśmy się przy piosenkach dla dzieci. Niektórzy bardzo nostalgicznie, w tym ja, bo „Dyskoteka Pana Jacka” to kawał mojej dziecięcej historii!
Ciężko było mi wybrać jaką płytą rozpocząć kolejny sezon SLPKWM, jednocześnie chciałam też, żeby to był album, który dobrze pasuje do letniego, wakacyjnego czasu. Dlatego dziś będzie o „Rio”, przełomowym albumie Duran Duran. Już sam tytuł mówi, że będzie gorąco i wakacyjnie. Pozostańmy jeszcze w tym ciepłym czasie w roku, szczególnie, że pogoda nadal nas rozpieszcza, i wybierzmy się w podróż nie tylko muzyczną, ale i poznajmy piękne zakątki świata dzięki teledyskom nakręconym do singli z tego albumu.
Filmowo i erotycznie
Duran Duran to nowofalowy zespół kojarzony przede wszystkim z nurtem new romantic. Został założony w 1978 roku w Birmingham przez trzech przyjaciół:
- Stephena Duffy’ego – początkowo wokal
- Johna Taylora – bas
- Nicka Rhodesa – klawisze
Duffy i Taylor znali się z politechniki, natomiast Rhodes był przyjacielem Taylora jeszcze z czasów dzieciństwa.
Nazwa zespołu została zainspirowana postacią z filmu „Barbarella” – Duranda Duranda, naukowca, który stworzył straszliwą broń mogącą unicestwić ludzkość. Zgładzić go ma seksowna międzyplanetarna agentka Barbarella grana przez piękną Jane Fondę. Film ten, jak i inne wyreżyserowane przez Rogera Vadima, miał zabarwienie erotyczne. Swojego rodzaju filmowość, jak i kontrowersyjność wywoływana erotyzmem były ważną częścią Duran Duran. Jak później miało się okazać, był to zespół znany z niesamowitych teledysków, rozbudowanych i dopracowanych. Ich pierwszy ogromny przebój „Girls on Film” podobno miał dwie wersje – ocenzurowaną dla MTV, i oryginalną, która przez kobiecą nagość nadawała się do projekcji tylko w nocnych klubach oraz płatnych stacjach telewizyjnych dla dorosłych.
Wracając do historii
Zespół przez dwa lata przechodził bardzo dużo zmian w składzie, muzycy zmieniali też swoje instrumenty. Najważniejszym momentem dla Duran Duran było polecenie im młodego studenta aktorstwa Simona Le Bona, który okazał się genialnym wokalistą i tekściarzem. Simon wniósł do zespołu harmonię, której, jak sam opowiada, nauczył się dzięki chórowi chłopięcemu.
W lipcu 1980 roku Simon Le Bon, Nich Rhodes, John Taylor, Roger Taylor oraz Andy Taylor (co ciekawe, żeden z panów Taylorów nie jest ze sobą spokrewniony) dali swój pierwszy występ, następnie jeździli jako support Hazel O’Connor, a już w grudniu podpisali kontrakt z EMI.
Maszyna ruszyła, o Duran Duran zaczęło być głośno. Nowy nurt New Romantic był dla nich idealnym miejscem na rozłożenie skrzydeł. Jak sami kiedyś powiedzieli wszechobecny wtedy punk wydawał im się zbyt prosty, dlatego postanowili go urozmaicić elektroniką i amerykańskim disco. W czerwcu 1981 roku wydali swój debiutancki album i podbili listy przebojów wcześniej przeze mnie wspominanym „Girls of Film”.
Eksperymenty
Wytwórnia EMI, widząc sukcesy i dobrze rozwijającą się karierę zespołu, podwoiła fundusze na kolejny album. Dzięki temu panowie mogli na jakiś czas zniknąć i wziąć się do roboty. Nad materiałem pracowali kilka ładnych miesięcy, chociaż już wcześniej mieli przygotowanych parę utworów. Jeszcze jednym, co przyszło im do głowy na długo przed nagraniem drugiego albumu, był tytuł, „Rio”, który został zaczerpnięty z podróży w dalekie zakątki świata, jakie zespół odwiedził podczas pierwszej trasy koncertowej. Oprócz wcześniej już znanego słuchaczom świetnego pop-rockowego grania muzycy pozwolili sobie na szereg eksperymentów i dodanie całkiem nowych instrumentów. Teksty Le Bona, który inspirował się Jimem Morrisonem i Ianem Curtisem były ciemniejsze niż na debiutanckim krążku. To wszystko sprawiło, że „Rio” zeszło na mroczniejsze ścieżki. Album ukazał się 10 maja 1982 roku.
Podróże przez dźwięki
„Rio” swój wstęp zawdzięcza upuszczeniu metalowych prentów na struny fortepianu przez Nicka Rhodesa, a następnie odtworzeniu nagrania od tyłu. Był to moment, w którym chłopaki z Duran Duran badali co można ciekawego zrobić z dźwiękami. Bas Johna Taylora, tym razem rozbudowany w przeciwieństwie do linii basowych zespołów punk rockowych, w których grywał wcześniej, prowadzi cały utwór. Inspiracją Johna był Bernard Edwards, amerykański basista związany z nurtem disco.
Niedługo po zakończeniu pracy nad płytą zespół wyruszył w podróż, najpierw na Antiguę, gdzie nagrali teledysk do „Rio”. Pierwszym pomysłem na zarejestrowanie klipu był Londyn. Garnitury zostały wcześniej zakupione na tę okoliczność, jednakże w ostatniej chwili plany się zmieniły i Duran Duran wystąpili na jachcie na Karaibach w swoich angielskich strojach. Zderzenie tych dwóch pomysłów wyszło genialnie, a członków zespołu zaczęto postrzegać jako ikony mody.
Następnie panowie wybrali się na Sri Lankę, gdzie nagrali trzy teledyski w siedem dni. Nick Rhodes przyleciał jako ostatni wraz ze zmiksowaną płytą. Jest to jeden z ostatnich ludzi na Ziemi, który pasuje do upałów i tego typu wypraw. Na miejscu zjawił się cały w czarnych skórach i oczywiście w makijażu. Okazało się, że do hotelu musiał dojechać na pace ciężarówki… podróż trwała 5 godzin.
Słuchając wspomnień członków zespołu z tamtego wyjazdu okazuje się, że tylko Nick był niezadowolony, reszta bawiła się pysznie.
Teledyski do „Lonely in Your Nightmare” oraz jednego z największych przebojów „Hungry Like a Wolf”’ powstały właśnie tam.
I moja ukochana druga strona albumu
W jednym z wywiadów Roger Taylor powiedział, że „New Religion” to była 'poważna sprawa’ i ta piosenka jednoznacznie odcięła Duran Duran od wcześniej przyczepionej im etykietki zespołu dla nastolatków. W tym utworze najlepiej słychać, że są zespołem rockowym z dodatkiem syntezatorów, nie odwrotnie. Styl piosenki bardzo mocno przechyla się w stronę funky dzięki linii basu. Wielogłosy Simona wybrzmiewają z kilku stron, jednak dla mnie to syntezator nadaje klimat utworowi. Dodaje mu lekkiego powiewu mroku, sprawia, że jest pełniejszy i spowalnia jego pęd.
„Nie musisz marzyć, po prostu żyj chwilą”
Końcówka albumu jest bardzo mocna. „Save a Prayer”, do którego teledysk powstał na Sri Lance to jeden z najbardziej rozpoznawalnych utworów zespołu. Ma w sobie coś melancholijnego, balladowego. Pięknie migoczące gitary połączone z nałożonymi na siebie syntezatorami były w tamtym okresie połączeniem innym, ciekawym i świeżym. Do tej pory brzmi to bardzo dobrze i nietuzinkowo.
Sam klip również zrobiono z rozmachem – słonie, użycie helikoptera – wszystko to sprawia, że ogląda się go jak film.
I ostatni, najpiękniejszy „The Chauffeur”. I nie tylko najpiękniejszy na tej płycie, ale według mnie, jeden z najpiękniejszych utworów tamtego czasu. Początek oparty na syntetycznych dźwiękach, pianinie i basie wspartych głosem Simona dostarcza słuchaczowi wielu uczuć. Wprowadza atmosferę oczekiwania i niepokoju. Ten cały misternie budowany obraz doprowadza nas do momentu, który jest eksplozją dźwięków i mnie jej fala porywa całkowicie powodując ciarki przepływające po ciele. To zawsze jest u mnie dowód, że coś dociera do mnie bardzo głęboko. Po wsłuchaniu się można tam tam odnaleźć dźwięk szkła, chociaż tak naprawdę jest to zarejestrowane wrzucenie kostek lodu do szklanki.
Do utworu nagrano teledysk tylko dla dorosłych, dlatego ja tutaj jednak dorzucę piosenkę bez obrazu. Dla ciekawych, którzy ukończyli 18 lat, znalezienie go na YouTube nie stanowi problemu.
Porzucić niewinność
Ten album ma w sobie coś dzikiego, jednak słuchajac go widać, że jest bardzo poukładany. Z jednej strony jest to muzyka pop, z drugiej czuć, że chłopaki mają punkowe korzenie i nie chcieli ich całkowicie porzucić. Oczywiscie wyszło im to tylko na dobre, album „Rio” łączy w sobie to co najlepsze z wielu gatunków muzycznych, a Duran Duran stali się zespołem charakterystycznym i rozpoznawalnym. Nie chodzi mi tu tylko o popularność i sprzedaż tego albumu, ale też o wyrobienie swojego stylu, dzięki któremu w późniejszym czasie przy wydawaniu kolejnych singli łatwo można było powiedzieć:
– to nowe Duran Duran!
„Rio” to zestaw fantastycznych utworów, kilka ponadczasowych przebojów i jeden z najpiękniejszych dla mnie utworów. Jest to też moment, w którym Duran Duran zakończyli ze swoją niewinnością, jak sami mówią. Dlatego tę płytę warto mieć.
Informacje kolekcjonerskie dotyczące prezentowanego wydania:
Wydawnictwo: EMI
Numer katalogowy: LC 0542
Format: Vinyl, LP, Album,
Kraj: EU
Rok wydania: 1982
Gatunek: pop, rock Styl: new wave
Cena albumu waha się od 8 EUR do 79 EUR zależnie od stanu