fbpx
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #62: NICK CAVE AND THE BAD SEEDS „LET LOVE IN” - PAN WINYL

SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #62: NICK CAVE AND THE BAD SEEDS „LET LOVE IN”

Ostatnim razem w Subiektywnym Leksykonie Płyt, Które Warto Mieć opowiadałam o płycie duetu Bass Astral x Igo. Tym razem wyjeżdżamy z Polski i wpuścimy miłość (a może właśnie wcale nie) wraz z albumem „Let Love In”. Przed Wami Nick Cave and the Bad Seeds.

Agnieszka Protas Cave Let Love In

Nick Cave już kiedyś wystąpił w SLPKWM, dłuższy czas temu pisałam o tym, że wraz z Warrenem Ellisem zajmują się muzyką filmową i opisałam album ze ścieżką dźwiękową „The Assassination of Jesse James by the coward Robert Ford”. Jednak jeszcze nigdy nie pisałam o jego poczynaniach z The Bad Seeds czyli najważniejszej z muzycznych ścieżek Nicka.

Ostatni koncert Nicka Cave’a nadal rozbrzmiewa w mojej głowie. W sumie to nie tylko dźwiękami, ale także emocjami. To było moje piąte lub szóste spotkanie z tym Artystą, który podczas występów na żywo przeistacza się w nawiedzonego i szalonego kaznodzieję. Ja dziś chciałabym jednak wrócić do roku 1994, kiedy to Cave był tylko muzycznym i tekstowym szaleńcem. A przynajmniej ja tak go odbieram. Do albumu, w którym skupił się na miłości. Jednak czy tam znajdziemy peany na cześć tego uczucia?

Przy okazji to dobra okazja, żeby uczcić 30. lecie wydania tego albumu. Niewiarygodne, że w tym roku stuknęła mu trzydziestka.

Wiele zmian, wiele miejsc

Nick Cave and the Bad Seeds to zespół, który powstawał, w 1983/84 roku, po części podczas pobytu w Londynie, po części w Australii. Skład uformował się na zgliszczach po tym, co zostało z wcześniejszego projektu czyli Birthday Party. Najważniejszymi trzema osobami tworzącymi zespół byli Nick Cave, Mick Harvey (Birthday Party) oraz Blixa Bargeld (Einsturzende Neubauten – o jednej z ich płyt pisałam TU). Nazwa Nick Cave and the Bad Seeds została ustalona w kwietniu 1984 roku, jednak jeszcze w tym miesiącu koncerty w Wielkiej Brytanii zostały zagrane pod wcześniejszą nazwą czyli Nick Cave and the Cavemen. Dopiero w maju panowie oficjalnie wystąpili pod nowym szyldem. W tym samym roku ukazała się też ich solowa płyta „From Her To Eternity”.

Po wielu wzlotach i upadkach, trasach koncertowych i uzależnieniach oraz zmianach miejsc zamieszkania nadszedł rok 1992. Nick Cave przeprowadził się z Sao Paulo wraz ze swoją żoną, dziennikarką Viviane Carneiro oraz rocznym synem Lukem, do Londynu. Cave wahał się między USA, Australią a Wielką Brytanią. Jednak Londyn wydał mu się najlepszym miejscem do wychowywania syna, do tego sam miał tam przyjaciół oraz wydawcę. Za względu na brak znajomych oraz problemy z nauką języka nie mógł już wytrzymać w Brazylii.

W 1993 roku Nick Cave and the Bad Seeds kończyli jeszcze trasę koncertową promującą album „Henry’s Dream” oraz pracowali nad albumem koncertowym „Live Seeds”, który ukazał się w tym samym roku. W marcu Cave wraz z rodziną znów się przeprowadził, tym razem do domu z ogrodem w North Kensington. Stała tam duża szopa, którą Nick zaaranżował i wybrał na swoje miejsce pracy. To tam zaczął powstawać album „Let Love In”. Inne jego części rodziły się przede wszystkim w barze przy Portobello Road w dzielnicy Nothing Hill . W tym samym czasie napisał też muzykę do filmu na zlecenie Wima Wendersa, w tym piękne „Cassiel’s Song”.

Ostatecznie płyta „Let Love In” została wydana 18 kwietnia 1994 roku. Jest ósmym krążkiem w dorobku Nicka Cave’a and the Bad Seeds.

Czy mnie kochasz?

Album zaczyna się i kończy utworem „Do You Love Me?”, który to na końcu ma dodane (Part 2), żeby oddzielić je od siebie. Bo chociaż zbudowane na tym samym motywie muzycznym i o tym samym tytule są o całkowicie czymś innym. W pierwszej części Cave opowiada o kobiecie, ogromnym uczuciu do niej, takim, które będzie trwało aż do śmierci, jednak okazuje się, że od samego początku wiedział, że ją straci. To opis osobliwej relacji między dwiema osobami. Dychotomii tego uczucia. Z jednej strony pełnego miłosnych uniesień i cielesnych przyjemności, jednak z drugiej przesyconego tyranią i wątpliwościami.

Przepiękny utwór, który swoim klimatem przywołuje uczucia trwogi i niepewności, ale i erotyzmu. Klawisze wraz z gitarą Blixy prowadzą nas przez cały czas trwania utworu. Podkreślają przekaz poezji Nicka oraz jego siłę. Bargeld podczas nagrywania tego utworu powiedział, że:

to najlepsze brzmienie gitary jakie kiedykolwiek udało mu się osiągnąć

Do You Love Me? (Part 2)” zbudowana na tej samej melodii już jest całkowicie inaczej zaaranżowana. Również tekst utworu jest daleki od części pierwszej. Opowiada o molestowaniu dziecka w sali kinowej oraz późniejszych tego następstwach. Mocne, poruszające słowa zostały tu zestawione ze spokojną, momentami dającą wrażenie nieuchwytnej, muzyką. Smyczki oraz chórki powodują, że słuchacz czuje się jak dziecko błądzące we mgle. To chyba jedno z najmocniejszych zamknięć albumu jakie znam. Pozostawia po sobie niepokój i ciszę.

L is for LOVE, baby

„Loverman” to kolejny utwór, który dotyka odbiegającej od normy miłości. To moim zdaniem jeden z najbardziej dzikich utworów w całym dorobku Nicka Cave’a. Zarówno muzyka, wokal jak i tekst są tu dziełem szaleńca. To pomieszanie niesamowitego pragnienia, wręcz śmiertelnego i niebezpiecznego z uczuciami mężczyzny zniszczonego przez życie, który uważa, że by mógł stać się znów kimś musi zdobyć swój obiekt porządania.

Utwór jednym razem narasta, by wybuchnąć w uporządkowanym hałasie instrumentów i krzyków, a zaraz później uspokaja się w literowaniu słowa LOVERMAN często połączonego z szeptami. Kombinacja dzwonów, pianina oraz gitary wzbudza we mnie poczucie wzburzenia, obawy i rozgorączkowania, jednocześnie sprawiając niesamowitą przyjemność. Ciężko, by przy tym utworze nie przeszedł mi dreszcz po ciele. Jest przeładowany emocjami do granic możliwości.

Oczywiście będąc przy „Loverman” nie mogłabym nie napisać o innych wersjach tego utworu. Wielu artystów próbowało się podjąć próby coverowania tej piosenki. Niestety w moim odczuciu z marnym skutkiem. Uważam oryginał za doskonałość i jeden z tych utworów w historii muzyki, którego lepiej nie ruszać. Większość osób, która jest mniej więcej w moim wieku zna wersję Metallicy. A ja mogę powiedzieć tylko, że tak, jest poprawna, jednak ja zostaję przy chaosie Nicka Cave’a. Zdecydowanie.

Znany dawniej, znów popularny dziś

Z albumu „Let Love In” pochodzi również jeden znajwiększych „przebojów” oraz tak zwany killer koncertowy jakim jest „Red Right Hand”. To jeden z najbardziej znanych utworów Nicka. Ostatnimi czasy również dzięki wykorzystaniu go w serialu „Picky Blinders”. To jedna z tych bardziej wyważnonych i spokojniejszych propozycji na albumie. Tekst utworu tym razem nie dotyka spraw miłosnych. Tutaj Cave przestrzega przed ludźmi, którzy chcą wykorzystać innych. Przed osobami, kótre budują czyjeś zaufanie, są pozornie dobroduszne i życzliwe, jednak robią to, bo mają w tym swój interes. Ukrył tam też swoją nienawiść do amerykańskich talk-showów, w których gospodarze programu wyciągają z gości wszystko, żeby tylko zwiększyć sobie oglądalność.

Słuchając albumu nie można pominąć takich utworów jak tytułowy „Let Love In”, w którym to Nick ostrzega przed wpuszczeniem miłości do naszego życia, bo najpewniej skończy się to bardzo źle.

Jest też ostry jak brzytwa „Jangling Jack”, który powstał w jeden dzień i zamyśle miał być krytyką Nowego Jorku wypowiadaną przez Anglika.
Drugim dynamicznym kawałkiem jest „Thirsty Dog”, który jest jednymi wielkimi przeprosinami.

Miłość i szaleństwo skąpane w dźwiękach

„Let Love In” to album dojrzały, z obranym i zdecydowanym kierunkiem.

Był najlepiej sprzedającym się krążkiem do tamtej pory, dopiero późniejsze wydarzenia pokazały, że Cave wraz ze swoją ekipą potrafią nagrać album, który osiągnie niesamowity sukces komercyjny. Ale może to materiał na inną historię w SLPKWM?

„Let Love In” jest chyba moim ulubionym albumem Nicka i Złych Nasion. Chociaż decyzja, o którym albumie napisać nie była dla mnie łatwa. „Let Love In” pokazuje zarówno ich szaleństwo, brak ram i zahamowań przy jednoczesnych momentach pozwalających na wyciszenie i zatopienie się w spokojniejszych, zrównoważonych dźwiękach. Krążek roztacza wokół siebie niespotykaną aurę, na którą składają się muzyka oraz poezja Cave’a koegzystujące ze sobą gdzieś na granicy szaleństwa. A słuchaczowi pozostaje obawa i niepewność czy, a może raczej kiedy, ten misternie utkany ze słów i nut posąg runie w dół z całą swoją siłą.

Tę płytę warto mieć.

Informacje kolekcjonerskie dotyczące oryginalnego wydania:

Wydawnictwo:  Mute
Numer katalogowy: STUMM123
Format: Vinyl, LP, Album,
Kraj: UK
Rok wydania: 1995
Gatunek: rock Styl: post punk / alternative rock
Cena albumu waha się około 49 EUR

Pozdrawiam

Agnieszka Protas


Jeśli podoba Ci się to co robię, to możesz postawić mi kawę.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *