fbpx
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #63: WHAM! „LAST CHRISTMAS” - PAN WINYL

SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #63: WHAM! „LAST CHRISTMAS”

Dziś witam się świątecznie, trochę z mrugnięciem okiem. Ta odsłona Leksykonu w niczym nie będzie przypominała wcześniejszej, w której pisałam o płycie „Let Love In” Nicka Cave,a. Pewnie nie będzie też podobna do czegokolwiek, o czym pisałam do tej pory. Tym razem wezmę na tapet jedną piosenkę, bez której chyba już nikt nie wyobraża sobie grudnia. Czy tę piosenkę się kocha czy jednak nienawidzi?

Powiem szczerze, że jako dziecko ją uwielbiałam, gdy dorosłam to jej nie znosiłam i miałam ochotę radiowym odbiornikiem cisnąć przez okno po kilku pierwszych nutach. A teraz? Teraz mam do niej ogromny sentyment. Gdy ją słyszę, to robi się nostalgicznie i przelatują mi przez głowę dziesiątki wspomnień. Tak, dziesiątki, piosenka ta obchodzi w tym roku 40. lecie powstania, czyli jest ciut starsza ode mnie. Chcąc nie chcąc jest ze mną od kołyski. A mowa tu oczywiście o „Last Christmas”, ogromnym przeboju zespołu Wham!

Agnieszka Protas Wham! Last Christmas Pan Winyl Subiektywny leksykon płyt które warto mieć

The Three Crowns czyli wypić piwo i trafić los na loterii

Wham! to brytyjski duet wykonujący muzykę pop. Członkami formacji byli George Michael oraz Andrew Ridgeley, dwójka przyjaciół jeszcze z czasów szkolnych. Oby dwoje grali wcześniej z kumplami w zespole. Po ich rozpadzie postanowili założyć swój projekt. Bardzo często spotykali się w pubie The Three Crowns, który okazał się bardzo ważnym miejscem dla duetu. Najpierw chodzili tam jeszcze, gdy byli nieletni i chowali się po kątach, żeby nikt nich nie zauważył z piwem, później, zaraz po skończeniu szkoły podobno to właśnie tam postanowili założyć Wham!. Nagrali kasetę demo, na której znalazły się takie piosenki jak „Wham! Rap”, „Club Tropicana” i „Careless Whisper”, niestety żadna wytwórnia nie zainteresowała się ich materiałem. I tutaj znów musimy wrócić do wcześniej wspomnianego pubu. Przychodził do niego Mark Dean, który w tamtym czasie postanowił założyć własną wytwórnię Innervision Records. Andy Ridgeley wręczył mu kasetę. Jak głoszą opowieści Andrew nie dawał za wygraną i podchodził do Marka kilka razy z pytaniem czy już przesłuchał ich materiał, aż w końcu Deam faktycznie to zrobił.

Na podbój Wielkiej Brytanii i reszty świata

To zapoczątkowało ich wspólną przygodę muzyczną. Już w 1982 roku wydali pierwszy singiel i trzy miesiące później płytę. Dzięki przypadkowemu występowi w Top of the Pops, gdzie zastąpili jednego z wykonawców, który się wycofał, zyskali rozgłos.

Początkowo panowie w Wham! mieli w planie śpiewanie o problemach politycznych i społecznych, poruszali temat dylematów małżeńskich i bezrobocia. Jednak to nie ten wizerunek pokochały miliony fanów na całym świecie. Ich serca skradł drugi album, wydany już w nowej wytwórni, na którym zdecydowali się na typowo popowy kierunek. „Make It Big” z 1984 roku zawojował listy przebojów singlem „Wake Me Up Before You Go-Go”, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Album sprzedał się w 25 milionach egzemplarzy i otworzył im drzwi do międzynarodowej sławy. Byli pierwszym zespołem z zachodu, który odbył trasę koncertową po Chinach.

3 grudnia 1984 roku ukazał się singiel „Last Christmas”, czyli przedmiot dzisiejszej Leksykonowej opowieści i świąteczny przebój, który przez długi czas pozostawał najczęściej graną piosenką bożonarodzeniową XXI wieku.

Świąteczny rok 1984

Rok 1984 obfitował w piosenki świąteczne. Oprócz Wham! ukazała się też „The Power of Love” Frankie Goes To Hollywood, jednak to nie ten utwór stał się największym rywalem dla „Last Christmas”. Również w 1984 roku Bob Geldof wraz z Midgem Urem powołali do życia charytatywny projekt Band Aid, który miał na celu pomóc mieszkańcom Etiopii w walce z klęską głodu. Wraz z innymi artystami nagrali utwór „Do They Know It’s Christmas?”. To właśnie ta piosenka została wtedy świątecznym utworem nr 1. Jako ciekawostka tylko dodam, że również George Michael brał udział w tym nagraniu. Żeby zdobyć pierwsze miejsce ma listach przebojów utwór „Last Christmas” musiał czekać aż 36 lat! Dopiero 2021 r. udało mu się tego dokonać. A teraz, w roku 2024, singiel doczekał się specjalnej wersji winylowej.

Z dziecięcego pokoju do studia nagrań

Jak opowiada Andy Ridgeley, piosenka powstała podczas ich wspólnej wizyty u rodziców George’a Michaela. Po obiedzie, nagle George ulotnił się na parę godzin i wrócił bardzo ożywiony z nowym pomysłem. Panowie wspólnie zamknęli się w dawnym pokoju George’a, gdzie zaczęli pracę nad „Last Christmas”. Rozbudowali to, na co wpadł George i już wtedy wiedzieli, że to będzie coś wielkiego. Według opowieści Michael wyglądał jakby odkrył złoto. Tekst bazuje na jego osobistych przeżyciach, któremu to złamano serce.

Utwór został nagrany latem, ale żeby oddać jego świąteczny klimat najlepiej jak się da, ozdobiono londyńskie studio Advison dekoracjami świątecznymi. 21 letni wtedy George Michael zaśpiewał, wyprodukował tę piosenkę oraz zagrał na każdym instrumencie.

Zaśnieżona Szwajcaria

Teledysk do utworu został nakęcony w Szwajcarii w Saas-Fee, a wyreżyserował go Andrew Morhan. Zdjęcia nie zostały nakręcone w domu, który widać na teledysku, ponieważ w całej miejscowości nikt nie miał do niego klucza. Sceny wewnętrzne zarejestrowano w podbliskim domu kultury.

Sam klip, jego sposób nakręcenia oraz opowiedziana w nim historia są kwintesencją kiczu lat 80. Wystarczy spojrzeć na fryzury głównych bohaterów, ubranie głównej kobiecej postaci w bardziej zdecydowane kolory niż reszta, te tęskne spojrzenia i użycie miękkiego filtru sprawiają, że całość jest dobrze odbierana przez słuchacza, do którego ma dotrzeć, jednak, w moim odczuciu, artystycznej wartości raczej tu nie znajdziemy.

Opowieść też jest prosta. George i Andrew grają w teledysku główne role. Dzięki retrospekcjom dowiadujemy się, że teraźniejsza dziewczyna postaci granej przez Andy’ego wcześniej była miłością Georga, dostała nawet od niego błyszczącą broszkę, która tym razem zdobiła marynarkę Ridgeley’a. Zawsze mnie ciekawiło czy to, że jest ona do góry nogami miało dodać jeszcze więcej dramatyzmu? W każdym razie chodzi o złamane serce, trudność z poradzeniem sobie po stracie ukochanej i poczucie, że bardzo łatwo mógłby jej to wszystko wybaczyć.

Zagrasz w grę?

Od kilku lat w sieci krąży wyzwanie pod nazwą „Whamageddon”. Zabawa polegana tym, że w okresie przedświątecznym czyli 1-24 grudnia trzeba unikać słuchania „Last Christmas”. Wygrywa ten, komu to się uda. Jeśli jednak gdzieś się ten numer usłyszy, to w mediach społecznościowych trzeba opublikować #Whamageddon i wypada się z gry. Przegrany trafia do Whamhalli i tam czeka do przyszłego roku, gdy to znów może wziąć udział w wyzwaniu.

Dodam tylko, że słuchanie coverów nie jest zakazane. Liczy się tylko oryginalna wersja piosenki.

„Last Christmas” doczekało się wielu coverów. Nagrano ten utwór w różnych językach i aranżacjach. Nie byłabym sobą, gdybym nie zamieściła tutaj swojego ulubionego. Oczywiście będzie to Death in Rome. Oni chyba najlepiej oddali klimat tej, jak się okazało, niezbyt wesołej piosenki.

Dźwięk grudnia

Okres przedświąteczny bez „Last Christmas” prawie nie istnieje. Nawet, jeśli nie włączymy sami sobie tego utworu to musimy się liczyć z tym, że zaatakuje nas na jarmarku bożonarodzeniowym, w galerii handlowej czy po prostu w radiu lub telewizji. Można mówić i myśleć o tej piosence różne rzeczy, jednak nie można jej odmówić chwytliwości, może przez swoją prostotę i cztery akordy. Teraz, gdy już od 40 lat jest z nami co roku, spokojnie można ją nazwać częścią popkultury. Dla mnie jest nostalgiczną podróżą w czasy dzieciństwa, gdy zima była prawdziwą zimą ze śniegiem i mrozem, tata przynosił choinkę pachnącą piwnicą, a mama kleiła pierogi i uszka, pilnując ognia w piecach w całym domu w samym centrum Krakowa.

Informacje kolekcjonerskie dotyczące oryginalnego wydania:

Wydawnictwo:  Sony Music
Numer katalogowy: 19802856281
Format: Vinyl, LP, Album,
Kraj: EU
Rok wydania: 2024
Gatunek: pop Styl: pop
Cena albumu waha się około 80 zł

Pozdrawiam

Agnieszka Protas


Jeśli podoba Ci się to co robię, to możesz postawić mi kawę.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *