fbpx
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #68: KASABIAN „VELOCIRAPTOR!” - PAN WINYL

SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #68: KASABIAN „VELOCIRAPTOR!”

W ostatniej odsłonie SLPKWM zaprosiłam do posłuchania ciepłych i miękkich elektronicznych dźwięków. Album „Moon Safari” Air to niesamowita relaksująca podróż muzyczna. Tym razem chciałabym zaproponować bardziej energetyczną muzykę i gitarowe riffy.

Kończy się maj, chociaż był wyjątkowo zimny i nie kojarzy się z występami na powietrzu, to ja już czuję zbliżający się sezon festiwalowy. Gdy tak sobie powracałam ostatnio myślami do festiwalowych koncertów, które wspominam najlepiej, przyszedł mi do głowy zespół Kasabian. Bardzo dobrze pamiętam ich gig ze słowackiej Pohody w 2012 roku. Ogólnie jest to zespół słynący z wyśmienitych koncertów, polecam również ich show zarejestrowane w O2 Arena w 2011 roku. Dlatego dzisiaj będzie właśnie o nich i ich albumie „Velociraptor!”.

Agnieszka Protas subiektywny leksykon płyt które warto mieć Kasabian Velociraptor

Kasabian to zespół, który powstał w 1997 roku w Wielkiej Brytanii, dokładniej w Leicester. Panowie wykonują muzykę indierockową, chociaż mózg całego przedsięwzięcia jakim jest Sergio Pizzorno mówi, że nie znosi zespołów indie i jego band nie należy do tego gatunku. Może to co robią nazwijmy rockiem alternatywnym, chociaż pojęcie jest bardzo szerokie, to każdy powinien być zadowolony z takiego określenia. Bardzo często są porównywani do Oasis, Radiohead, Blur czy Primal Scream. I muszę napisać, że kompletnie nie zgadzam się z przyrównaniem ich muzyki do dokonań braci Gallagherów, których nie jestem w stanie słuchać. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek miało się to zmienić. Utwory Kasabian włączam z przyjemnością, więc dla mnie różnica jest oczywista.

W pierwszym składzie Kasabian znaleźli się:

  • Tom Meighan – wokal
  • Sergio „Serge” Pizzorno – gitara i wokal
  • Chris Edwards – bas
  • Chris Karloff – gitara

W późniejszym czasie zespół przechodził kilka zmian w swoim składzie. Na dzień dzisiejszy nie ma w nim już wokalisty i założyciela Toma Meighana, przez co przestałam śledzić ich nowe wydania.

Nazwa Kasabian wzięła się od Lindy Kasabian (właściwie Linda Darlene Drouinur) – członkini „rodziny” Charlesa Mansona. Była zapatrzona w Mansona, porównywała go z Chrystusem i została jego kochanką. Linda podczas morderstw w domu Romana Polańskiego była strażniczką grupy. Stała na zewnątrz pilnując czy nikt nie idzie. W procesie zeznała, że próbowała przerwać całą akcję wszczynając fałszywy alarm, jednak nic to nie dało. Dzięki jej zeznaniom udało się skazać wszystkich członków grupy. Sama, dzięki współpracy, została uniewinniona. Kasabian to ormiańskie nazwisko oznaczające rzeźnika. W jednym z wywiadów Sergio powiedział, że Linda słuchała ich utworów i była „mile zaskoczona”.

Kasabian swój debiutancki album wydali dopiero w 2004 roku. Z tego krążka pochodzi utwór „Club Foot”, dzięki któremu zyskali popularność. Ich pierwsza płyta dotarła do czwartego miejsca na brytyjskiej liście przebojów. Po tym albumie wyruszyli w trasę koncertową po Wielkiej Brytanii, Japonii, a następnie do USA.

Ich drugi album „Empire” został wydany w 2006 roku i zajął pierwsze miejsce na brytyjskiej liście. To otworzyło im już drzwi do koncertowania na całym świecie. Sukces ten powtórzył kolejny krążek „West Ryder Pauper Lunatic Asylum” z 2009 roku.

Płyta z szafy grającej

Po kilku tygodniach od zakończonej trasy promującej trzeci album, w październiku 2010, Serge rozpoczął pracę nad kolejną płytą. Jednak zarys utworów pojawił się już w maju. Praca nad nowym materiałem zajęła około pół roku. „Velociraptor!” został wydany 19 września 2011 roku i , podobnie jak poprzednicy, zajął pierwsze miejsce na liście przebojów w Wielkiej Brytanii. Co ciekawe w Polsce uplasował się na 12. pozycji.

Serge opowiadał, że ma w domu szafę grającą, w której odtwarzane są przeróżne utwory, a każdy z nich jest dobry. To właśnie ona zainspirowała go do tego, że cały kolejny album ma być zbiorem klasycznych, porządnych piosenek. Tytuł płyty wziął się od zainteresowań Toma. Lubi on zarówno łacińskie nazwy, jak i dinozaury. W wywiadach tłumaczą, że „Velociraptor!” po prostu dobrze brzmi. Wykrzyknik na końcu oznacza, że to słowo koniecznie trzeba wykrzyczeć.

Album nagrano w składzie:

  • Tom Meighan – wokal
  • Serge – gitara, wokal, bas, syntezatory, produkcja
  • Chris Edwards – gitara basowa
  • Ian Matthews – instrumenty perkusyjne

Oprócz zespołu potrzeba było wielu muzyków towarzyszących, którzy grali na trąbce, puzonie czy dodatkowych gitarach oraz perkusjach. Zarejestrowano też sekcję smyczkową w wykonaniu London Metropolitam Orchestra.

Tom w jednym z wywiadów mówił, że na „Velociraptor!” chcieli pójść w prostszą stronę, bardziej piosenkową, zależało im na tym, żeby wrócić do budowy utworów typu zwrotka – refren. Serge opowiadał, że większość materiału jest o tym, że zapominamy, iż to co czyni nas najszczęśliwszymi to proste codziene rzeczy jak miłość, przyjażń, malowanie czy wędkowanie (przy czym sam wędkarzem nie jest).

Samo wydanie również jest ciekawe, ponieważ ten dwupłytowy winyl ma 10 cali. Dzięki temu jest łatwy do zapamiętania,. Płyty w tym rozmiarze pojawiają się bardzo rzadko. Sama, patrząc teraz na półkę z płytami, widzę tylko 3 sztuki dziesięciocalowe. Są to „Velociraptor!”, „West Ryder Pauper Lunatic Asylum” również Kasabian oraz singiel Rammstein „Adieu”. Rewelacyjny zabieg marketingowy.

Okładka to postać ze zmiksowanych czterech członków zespołu, oczywiście krzycząca (wykrzyknik w tytule) i opierzona (bo welociraptory miały pióra).

Eklektycznie i energetycznie

Chciałabym się skupić na najciekawszych momentach albumu.

Płyta rozpoczyna się „Let’s Roll Just Like Used To”, który na wstępie zaskakuje trąbką meksykańskich mariachi. Później już przechodzi w utwór, który spokojnie mógłby być wykorzystany do filmu.

„Days Are Forgotten” to utwór, który Serge opisuje jako zainspirowany hip-hopowym podejściem

„to my, jeśli się nie podoba to spadaj”

Tom mówi, że ten numer ma coś z mentalności gangu. Moim zdaniem jest idealny na rozpoczęcie zarówno koncertów jak i samego albumu. Żywy, gitarowy, zdecydowany, o prostej, klasycznej budowie.

„Acid Turkish Bath (Shelter From The Storm)” od lat czaruje mnie swoim orientalnym klimatem. Za natchnienie do powstania tego kawałka podawane są psychodeliczne utwory tureckie oraz perkusja Bonhama z Led Zeppelin. Te bardzo nieoczywiste dźwięki, jak na Kasabian, świetnie dopełnia głos Serge’a. Zderzenie zaśpiewów z potężnymi bębnami tworzy wspaniałą, psychodeliczną całość i przenosi słuchacza na inne stopnie świadomości. A przynajmniej w inne rejony świata.

Minimalistyczny „I Hear Voices” jest powrotem do początków twórczości Kasabian, gdy zajmowali się przede wszystkim muzyką elektroniczną. Dla mnie totalna petarda. Zawsze lubiłam takie syntetyczne dźwięki, nie mogę oprzeć się wrażeniu jakby ten utwór został napisany jako rockowy i dopiero później zaaranżowany na instrumenty elektroniczne.

„Re-Wired” nadaje się na przebój idealny. Sam Serge powiedział, że jest jak rockowy dyskotekowy groove. I faktycznie, jest wesoły, imprezowy, nie brak mu gitar i melodii. Dopełnieniem jest tu zabawny teledysk, pokazujący, że chłopaki potrafią być wyluzowani i, że… z Malucha, czyli Fiata 126p, wychodzi się bez szwanku. Ale to trzeba po prostu zobaczyć.

„Man of Simple Pleasures” to „piosenka country grana przez zombie”. Początek kojarzy mi się tylko z jednym, jest taki sam jak „Clint Eastwood” zespołu Gorillaz. Na szczęście później łapie już własną melodię i wynagradza mi ten początkowy dyskomfort. To jeden z tych utworów, który pokazuje jak się cieszyć z najprostszych rzeczy. Melodyjny, spokojny i zapraszający do zrobienia tego, co lubimy najbardziej. Każdy z nas ma swoje miejsce i swój czas.

Prosto i trafnie

Ten album kojarzy mi się z latem, koncertami i featiwalową beztroską. Chłopaki postanowili rozwinąć na tym krążku wszystko to, czego już próbowali wcześniej. Czuć tu ich nakład pracy, pewność siebie, chęć zrobienia czegoś bardziej, czegoś więcej, jednak nie ma w żadnym momencie przesady. Postawili tu na gitarową stronę z lekko psychodelicznym wydźwiękiem, dopełnianą przez sporą ilość żywych instrumentów. Tym razem elektronika znalazła się na drugim miejscu. Dźwięki są poukładane i zespolone w rockowy aglomerat. Prosta budowa piosenek jest zdecydowanie mocną stroną tego albumu. To pokazuje, że w klasyce siła.

I chociaż uważam, że „Velociraptor!” Kasabian jest płytą nierówną, to dla tych kilku fenomenalnych numerów warto ją mieć.

Informacje kolekcjonerskie dotyczące prezentowanego wydania:

Wydawnictwo:  Columbia / Sony
Numer katalogowy: 88697964661
Format: 2x Vinyl, LP, Album
Kraj: EU
Rok wydania: 2011
Gatunek: rock Styl: alternative rock, indie rock
Cena albumu waha się od 110 EUR do 130 EUR zależnie od stanu

Pozdrawiam

Agnieszka Protas


Jeśli podoba Ci się to co robię, to możesz postawić mi kawę.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *