SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #26 : WARHAUS „WE F****D A FLAME INTO BEING”
W wielu miejscach można przeczytać, że Warhaus to alter ego Marteena. W jednym z wywiadów on sam temu zaprzecza, w innym natomiast przyznaje, że faktycznie to ta milsza druga osobowość, bo normalnie jest "belgijskim dupkiem". Mówi, że to jego najbardziej osobista twórczość.
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #24: GUSGUS „MEXICO”
Dzisiaj przenosimy się na Islandię, będzie bardzo tanecznie. Tak jak jeszcze w SLPKWM nie było! Zainspirowana sobotnim krakowskim koncertem stwierdziłam , że jeśli nie teraz to kiedy o nich napisać? Dlatego przed Wami GusGus i ich dziewiąty album studyjny pt "Mexico" z 2014 roku. To było moje trzecie lub czwarte spotkanie z zespołem na żywo.
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #12: BEIRUT „THE FLYING CLUB CUP”
O ile "Gulag Orkestar" jest według mnie odegraniem muzyki bałkańskiej (chociaż nie ujmuję mu rewelacyjności, bo lubię i to bardzo), tak "The Flying Club Cup" jest już fantastycznym pomysłem na własną muzykę. W większości pierwszy i drugi album zostały skomponowane na uszkodzonych organach Farfisa, które Zach dostał od cyrkowego klawiszowca.
REDAKTOR OKTAWIAN PRZEDSTAWIA: JOHN BUTLER TRIO “FLESH AND BLOOD” ROK 2014.
Czy da się połączyć gitarę akustyczną z typowo rockowym setupem efektów albo czy „open tuning” jest zarezerwowany tylko dla folku? Da się stworzyć coś sensownego łamiąc schematy? Można zrobić wszystko wbrew obowiązującym regułom i wciąż nagrać album łapiący za serce? Można się o tym przekonać słuchając "Flesh and Blood" zespołu John Butler Trio.
LOW ISLAND „IF YOU COULD HAVE IT ALL AGAIN”: ZA CZYM SIĘ OPOWIADASZ? [WINYL, RECENZJA]
Tak różnorodnego albumu dawno nie słyszałem. Każdy kawałek mógłby być przyczynkiem do innej płyty. Ale może to taka zaleta powstawania płyt w czasie pandemii. Jest tu sporo pomieszania, emocji, co wcale nie jest zaskakujące.
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #8: PORTER BAND „HELICOPTERS”
"Helicopters" Porter Band to wyjątkowy album, który znajdował sie w prawie każdym polskim domu we wczesnych latach 80-tych, w którym mieszkali młodzi ludzie słuchający rocka. Płyta brzmiała jak zagraniczna, była powiewem świeżości i zachodu przez swoje post punkowe i nowo falowe zacięcie. Po ponad 40 latach piosenki nadal są świetne i cieszą ucho.
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #7: JEFF WAYNE „JEFF WAYNE’S MUSICAL VERSION OF THE WAR OF WORLDS”
„Jeff Wayne's Musical Version of War of the Worlds” to wspaniały album koncepcyjny odbijający się echem w późniejszych czasach. Zmieszane i nagięte gatunki muzyczne dają nietuzinkowy efekt, Historia opowiadana niesamowitym głosem Richarda Burtona wciąga i nie odpuszcza aż do samego końca. Uwielbiam czas spędzony z tym albumem.
REDAKTOR OKTAWIAN PRZEDSTAWIA: CLANNAD „LEGEND” ROK 1984.
Clannad to niezwykle tajemniczy i intrygujący zespół. Sama nazwa pochodzi od nazwiska rodziny, której członkowie tworzyli tę formację. To właśnie tutaj swoje pierwsze kroki na dużej scenie stawiała Enya. Po czasie stała się ona bardziej rozpoznawalna od samego zespołu. Rodzina pochodzi z Irlandii, co wyraźnie słychać w kompozycjach.