SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #50: BLACK SABBATH „MASTER OF REALITY”
Już przy czterdziestym odcinku, który był o Ozzy'm i jego albumie solowym "No More Tears" chyba nie pozostawiłam cienia wątpliwości, że jest to dla mnie artysta wielki. Jednak, przed poznaniem jego płyt, najpierw całkowicie pochłonęło mnie Black Sabbath. Wszystko zaczęło się, gdy tata kupił mi płytę CD. Była to składanka typu the best of.
NAJLEPSZY MUZYCZNY ADRES #2: MOTLEY CRUE „Shout At The Devil”
Motley Crüe. Piekielny hałas Motley Crüe to jeden z najważniejszych zespołów przedostatniej dekady XX wieku. Ciągle rosnąca popularność grupy w ostatnim czasie to zasługa Netflixowej produkcji „Dirt”. Z pozoru prosty film biograficzny przedstawiający fenomen i legendę nieco zapomnianego w mainstreamie zespołu.
BLACK RADIO – WSKRZESZENIE ROCK’N’ROLLA
W ostatnim czasie niestety rzadko można się spotkać z ładnie wydanym winylem, jeśli już to wersji DeLuxe. W przypadku Black Radio ktoś faktycznie postarał się, żeby to ładnie wyglądało, dobrze brzmiało i było praktyczne. Album znajduje się na dwóch winylach, w bardzo ładnej okładce typu gatefold i, co dla mnie jest bardzo ważne, koperty posiadają folię antystatyczną.
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #48: VIAGRA BOYS „CAVE WORLD”
Muzyka, którą tworzą to przede wszystkim post-punk, jednak możemy znaleźć wiele innych muzycznych inspiracji na ich albumach. Jedną z najważniejszych cech zespołu są ich teksty. To bystra, często gorzka, przepełniona czarnym humorem satyra. Muzycy, jak sami mówią, starają się nie śpiewać bezpośrednio o polityce, bo nie na tym polega ich rola.
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #42: THE CURE „DISINTEGRATION”
Jednak z Robertem działo się coś niepokojącego, nawet wypowiedział się w MTV, że być może po zakończonej trasie rozwiąże zespół. Nie pasowała mu ta popularność, bał się, że przez to zagubi sztukę. Do tego zbliżał się do trzydziestki, wziął ślub i chciał nagrać coś, co byłoby bliżej klimatu dawnych piosenek, który uważał, że gdzieś po drodze zaniedbali.
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #41: NANCY ELIZABETH „WROUGHT IRON”
Żeby nagrać "Wrought Iron" uciekła od zgiełku miasta na Wyspy Owcze oraz do Aragonii w Hiszpanii. Potrzebowała ogromnych pustych przestrzeni, by móc wsłuchać się w ciszę. Część materiału napisała w starym opuszczonym budynku hiszpańskiej szkoły, gdzie stało pianino. Gdy wróciła do tego miejsca po miesiącu budynku już nie było.
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #34: INXS „KICK”
Gdy razem z jedną ze swoich licznych partnerek, Heleną Christensen, byli w jej rodzinnej Kopenhadze, Michael wdał się w bójkę z taksówkarzem. Niestety Hutchence upadł na beton i uderzył się w głowę. Całą sprawę zbagatelizował, co było największym błędem w jego życiu i zmieniło go na zawsze.
SUBIEKTYWNY LEKSYKON PŁYT, KTÓRE WARTO MIEĆ #20: TEARS FOR FEARS „THE HURTING”
Tym razem kolejne moje święto. Nawet podwójne. Po pierwsze to już dwudziesty odcinek Subiektywnego Leksykonu Płyt, które Warto Mieć, a po drugie jutro mija rok, od kiedy dołączyłam do Redakcji bloga PanWinyl.pl. Zawsze lubiłam rozmawiać o muzyce, a przez SLPKWM tych rozmów i okazji do nich zrobiło się o wiele więcej. Bardzo dziękuję za wszystkie słowa uznania i krytyki.