Cześć!
Jakiś czas temu napisał do mnie Marcin Cichoński z tygodnika Wprost, czy nie odpowiedziałbym, na kilka pytań. Pisał wtedy artykuł, do którego użył części mojej wypowiedzi. A poniżej całość moich odpowiedzi:
Marcin Cichoński: Kto według Ciebie głównie kupuje płyty winylowe?
Pan Winyl: Zanim odpowiem na to pytanie, to nakreślę scenerię, w której ogrywa się ten winylowy teatrzyk.
Muzyka jest wszechobecna. Już nie tylko w marketach, w windach, publicznych toaletach, coraz więcej ludzi chodzi z grającymi telefonami podpiętymi pod głośniki bluetooth z jednej strony, a z drugiej jakość dźwięku przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.
Zatem żyjemy w czasie permanentnego hałasu o niskiej jakości i wysokiej częstotliwości (czy może być coś straszniejszego?). Jak podaje Nielsen sprzedaż płyt winylowych wzrasta od 12 lat nieustannie. Pozycja odtwarzania strumieniowego także okopuje się na swoich pozycjach. To nie jest walka, którą winyle mogą wygrać, proporcje są zbyt wielkie.
Ze sceny powoli schodzą płyty CD, znikają z krajobrazu pokonane przez łatwość dostępu plików i strumieni. Zawstydzone nieprzydatnością swojego fizycznego ubrania, które wewnątrz skrywa to samo co ich wirtualne odpowiedniczki.
W takim świecie obecnie żyjemy. My, melomani, słuchacze, miłośnicy muzyki, zbieracze, kolekcjonerzy. Okazuje się, że w tej kolorowej ferajnie zarysowują się dwa główne charaktery.
Można powiedzieć dobry i zły. Dla kogo dobry i dla kogo zły? Pytanie raczej, nie dla kogo, a dla czego? Charaktery są dobre i złe dla muzyki – ogólnie rzecz ujmując.
Zanim przejdę do tej nie łatwej charakterystyki postaci, muszę zwrócić uwagę, że jest to moje subiektywne odczucie, które ostatnio się nasila, ze względu na zwiększającą się popularność winyli. Czy to dobrze? Czy to źle? Jak powiedział by filozof: Zobaczymy!
Czy muzyka cierpi?
Jeśli tak, to jak? Jaki ma na to wpływ charakter naszych dwóch scenicznych bohaterów, zawężając ich tylko do aktu poświęconego płytom winylowym.
Winyl brzmi lepiej.
Jak wiadomo, może nie wszystkim, ale jest to opinia, jeszcze do niedawna, uchodząca za truizm. Dziś się jednak zaczyna ona zanikać. Ostatnimi czasy, to zdanie nie jest już tak ochoczo wypowiadane przez fanów tego formatu. Co raz częściej okazuje się, że winyle są tłoczone byle jak, naprędce, aby załapać się na koniunkturalny hype. Są charaktery, którym to nie przeszkadza: zazwyczaj chodzi im o to, żeby mieć dużo płyt w kolekcji. Czasami, są to po prostu nieświadome charakterki, które lubią piweczko wypić przy winylku i na sprzęt nie wydadzą w całości więcej niż 500 zł. Z jednej strony ich na to nie najnormalniej nie stać, a z drugiej, wcale się tym nie przejmują.
To z punktu widzenia muzyki są złe charaktery. Brak podstawowej wiedzy oraz niskie uposażenie powodują, że rynek nie należy dziś do melomanów, raczej do konsumentów.
Dlaczego uważam, że muzyka w tym przypadku cierpi? Bo wyobrażam sobie tego artystę, który do swojej gitary sam zrobił mostek i przetworniki, zrobił sobie board z fuzami i innymi przesterami, albo jazzmena, który pół życia szukał alt saksu, który będzie miał odpowiednie brzmienie, wyobrażam sobie jak Ci ludzie siedzą w studio, z producentami, potem pracują nad mixem, masterem… żeby potem trafiło… no gdzie? na płaski cyfrowy strumień?
Albo skompresowane do bólu w formacje CD na winyl? Po co winyl wtedy? Jeśli CD czy strumień ma tę samą jakość, a nie trzeszczy. Ale złemu charakterowi to wszystko jedno. Najważniejsze żeby było, żeby było tanio i żeby było dużo.
Dobry charakter, to jest ewenement. To słuchacz świadomy, który potrafi zainwestować hajsy w sprzęt, żeby oddać sprawiedliwość głównym bohaterom na tej scenie, współczesnym rycerzom, czyli artystom, tym, którzy zapomnieli o sobie, o swojej młodości i postanowili muzykować, aby po wielu latach, móc cieszyć się i cieszyć też innych tym, co z tej przygody, z tej podróży pod chmurną muzą i wątpliwym natchnieniem udało się im wypracować. Dobre charaktery na tej scenie, to ostatnie bastiony dobrego brzmienia, dobrego dźwięku, orędownicy głębi i przestrzeni. Smakosze na dźwięcznej uczcie, delektujący się każdą nutką, frazą jak kęsem wybornej strawy czy łykiem szlachetnej whiskey.
Trochę dramatyzując, ale tak bym określi te dwie grupy.
Ciekawym zjawiskiem może być fakt, że płyty winylowe nie są już tak tanim nośnikiem jak przed 30 laty. Każdy wtedy miał płyty w domu, dziś, już nie każdego będzie stać. Słyszę, że płyty są drogie, narzekanie z każdej strony. Dyskonty, wyniuchały pieniądze i zaczęły dogadywać się z dystrybutorami, skupować końcówki serii, czy overstocki, to co im zalega. Popularne tytuły, zazwyczaj w średniej jakości. Dobrze wydane winyle, staranne reedyecje, piękne, limitowane wydania, to wydatek rzędu 100-150 zł, ale też więcej.
Nie mówię tutaj o winylach stricte audiofilskich, których ceny są jeszcze wyższe. Zatem robi nam się przepaść jakościowa. I wychodzi na to, że większość fanów płyty winylowej nie stać na to hobby. A też nie wiele da się zrobić z ceną. Produkcja kosztuje krocie. Często w przypadku reedycji, w grę wchodzą nie tylko zaiksy, ale też artyści węszą swoją okazję do comebacku i zarobieniu niemałego grosza na licencji. Do tego trzeba dodać mastering, projekty graficzne, które często należy tworzyć od podstaw. Remastering, reklama, promocja… a ile można sprzedać? 300, 500, 1000? Zatem zarobku tu nie ma. Póki co. To rozwarstwienie w społeczności winylmaniaków i winylmaniaczek widać coraz bardziej.
A muzyka? Jak zawsze da sobie radę 😀
MC: Czy wiedza o tym, jak kupować płyty, na co zwracać uwagę wg Ciebie rośnie?
PW: Nasi dobrzy bohaterowie często się edukują, konsekwentnie szukają informacji o brzmieniu, o tym kto robił remastering czy mastering, gdzie była tłoczona, z jakiego źródła. Często zwracają się do mnie z pytaniami. Nie tylko technicznymi, ale też szczegółowymi dotyczącymi oryginalnych wydań, jak je rozpoznać, gdzie najlepiej je kupić, pytają czy mogę pomóc ewentualnie sprowadzić.
Zdarzało mi się zbierać płyty dla „znanych” osób, które miały zasoby na to, aby nabywać przepiękne pomniki muzyki zaklęte w winylowych monumentach.
Świadome budowanie wartościowej kolekcji, wartościowej artystycznie ale też monetarnie, wymaga ogromnej wiedzy, zapału i sporego kapitału. Dobry charakter, miłujący muzykę, często tak myśli: co jego kolekcja mówi o nim? Często słyszę głosy, że kolekcjonerzy zbierają płyty dla swoich dzieci, jako spadek. Widać w tej postawie głębokie zainteresowanie nie tylko jakością nośników, ich historią, ale też tym, co się z tym stanie potem.
Drugi charakter, ten, który zasmuca muzę, to ten, kto wie tyle, co usłyszy w mediach, lub przeczyta na Grupie Winylowej (założyłem ją kilka lat temu, w tej chwili skupia ponad 12 tyś miłośników winyli), pobieżnie przeskakując posty. By potem pisać do mnie próbując coś mi sprzedać, licząc na to, że ich wiedza wystarczy by mnie oczarować i zapłacić po 30 zł za sztukę rosyjskiego wydania LjedZjeppelin 😀
MC: Jak oceniasz poziom zainteresowania ofertą – rośnie, spada? Jest na tym samym poziomie?
PW: Oferta i zainteresowanie nią ciągle rośnie.
Od wielu lat (a prowadzę winylowo.com już od prawie dekady) obserwuję zjawisko wzrostu.
Jakieś 2 lata temu przestałem zajmować się sprzedażą płyt używanych ( w tej chwili świadczę tylko usługi wyszukiwania winylowych rarytasów na życzenie i sprowadzania ich z odległych krajów do polskich kolekcji).
Na rynku zaczęły pojawiać się nowe tłoczenia, topowi artyści znów zaczęli tłoczyć. David Bowie, Depeche Mode, Amy Winehouse i inni. Jack White otworzył nawet własna tłocznie, używając w niej nowoczesnego parku maszynowego z Kanady.
Płyty winylowe znów zaczęły mieć znaczenie. Nie takie jak kiedyś. Większość studiów nagrań operuje zupełnie cyfrowym zapisem, rzadko mieszanym, a najrzadziej 100% analogu. Proce nagrywania i obróbki dźwięku stał się dużo prostszy i tańszy, na zawsze zmieniając podejście.
Nagranie i wyprodukowanie w tej chwili 100% analogowej płyty zapewne kosztowałoby kilkakrotnie więcej. Zatem nasze dobre i złe charaktery kupują płyty, z rożnych powodów, ale kupują. Jedni mają budżet 100 zł na miesiąc inni 2000 zł na miesiąc. Jedni polują na przeceny inni piszą do mnie majla w stylu:
„Panie Tomku wpłacam Panu co miesiąc 500 zł, proszę mi przysyłać jakieś dobre nowości. Ja lubię to i tamto, a żona to i owo” 😀 [SIC!]
Ludzie są teraz zajęci, nie mają czasu na diggowanie, a w domu sprzęt za parę kafli stoi i musi grać coś na nim.
Mam też kolegę, z którym wirtualnie diggujemy, a raczej browsujemy – czyli po polsku: przeglądamy, szukamy w sieci płyt. Patryk wyszukuje tytuły, ja sprawdzam, czy i gdzie jest dostępne i zamawiam dla niego 🙂 To fajne wspólne spędzanie czasu.
MC: Jak kupujemy płyty? Pojedynczo, partiami? Kupujemy nowości, polujemy na rarytasy, uzupełniamy klasykę?
PW: Jak już możesz się domyślić, mamy dwa dominujące sposoby: czyli raz w miesiącu „ile zdoła udźwignąć mój portfel” a drugi: „kupuję jak pojawia się coś ciekawego” czyli i partiami i pojedynczo.
Na winylowo.com mamy darmową wysyłkę (chwilowo wtyczka przeżywa jakąś konkretną awarię i dostawca Paczka W Ruchu, jakoś nie umie sobie z tym pordzić, zatem na dzięń dzisiejszy (10/10) nie działa), zatem dla kupującego nie ma różnicy czy kupuje jedną czy 10.
A jeśli chodzi o to co kupujemy, to jestem szczęśliwy, ponieważ już od dłuższego czasu nikt mnie nie pyta o Led Zeppelin, Floydów czy Beatlesów, za to mnóstwo sprzedaje się nowej muzyki i najnowszych reedycji, oraz wydań kolekcjonerskich.
To mnie cieszy, ponieważ nasze polskie kolekcje zaczynają wyglądać naprawdę imponująco, coraz częściej moi klienci inwestują w lepsze umeblowanie pokojów, niektórzy tworzą specjalne pokoje do odsłuchów (są tacy, którzy biorą to pod uwagę budując dom 😀 ) aby móc te swoje trofea reprezentować.
Każdy z dwóch charakterów, lubi się chwalić swoją kolekcją, jedni ilością drudzy wyjątkowością. Albo i jednym i drugim naraz.
PS. Na koniec chciałbym dodać, że dobry i zły charakter, nie jest przytykiem do kogokolwiek, bo nie ma osób, które są zachowują się tylko tak, czy tak. Mnie chodzi o zarysowanie biegunów, skrajnych, tylko dla uwypuklenia złotego środka 🙂
Część tej wypowiedzi znajduje się w nr 41 z -8-14 października 2018 w artykule „Ostatni trzask mody”, autorami są: Dariusz Kuźma i Marcin Cichoński. str. 84
Pozdrawiam
Pan Winyl