Cześć!
Jak co niedziela, między 20.00 – 22.00 pracuję nad wpisem. Tekst przygotowuję przez cały tydzień, następnie w sobotę – dzień kreatywny, spisuję to co wymyśliłem. Bardzo lubię pisać odręcznie, daje mi to poczucie lepszego kontaktu z tym co piszę, a przy okazji pozwala jedną ręką trzymać filiżaneczkę kawy. Bo jak wiecie, kawa to moje „twórcze paliwo”.
W tym tygodniu, zainspirowany Waszymi odpowiedziami pod postem z 12 kwietnia na temat:
postanowiłem wątek nośników fizycznych rozwinąć.
Akurat ostatnio dostaję sporo płyty CD i winylowych od zespołów, o których chcę opowiadać: o nich i ich wydawnictwach w moim LIVE na FB „Wieczór z Panem Winylem”. Robię to szczerze i bardzo chętnie, bo to przyjemnie niezmiernie dostawać dobrze nagrane i dobrze wydane płyty, a w dodatku z kapitalna muzyką.
A wszystko zaczęło się od rozmowy z Gabrielą Cybuch, wokalistką zespołu Fox In The Box podczas ostatniego Tak Brzmi Miasto: Inkubator w Poznaniu, kiedy to wręczając mi ich płytę „Journey” zdałem sobie sprawę, z tego, że dawno nie przyglądałem się okładkom. Zacząłem oglądać album i znalazłem na nim kilka fajnych smaczków.
Zatem do sedna:
Wyższość nośników fizycznych jest niezaprzeczalna
Co daje nam digital?
- komfort? Tak, to prawda, wszystko w jednym miejscu,
- oszczędność kasy i przestrzeni? Można się z tym zgodzić,
- ochronę środowiska? Z tym, już można polemizować i ten temat poruszę w następnym tygodniu,
- podpowiedzi? akurat dla mnie nie, ale dla leniuszków, owszem, może być wygodne,
- coś jeszcze? dodajcie w komentarzach.
Jest to konkretny zasób wartości, które daje nam współczesna forma cyfrowej dystrybucji muzyki, czy to streaming, czy pliki, czy też video. I nie można się z tym nie zgodzić. Nowoczesność jest OK, niemniej jednak, uważam, że są dużo, dużo fajniejsze rzeczy, niż to co powyżej wymieniłem i czego digital nigdy dać nam nie może i nie będzie mógł. Dlaczego? Z prozaicznej przyczyny: nie istnieje fizycznie.
Jeszcze nie wymyślono smartfonów, które zmieniają się w okładkę słuchanego albumu. Gdy do tego dojdzie, może zmienię zdanie 😀
Wyższość nośników fizycznych
Zauważam przynajmniej dwa główne aspekty wyższości nośników fizycznych:
- kolekcjonerski i
- estetyczny/artystyczny.
Jeśli macie jeszcze jakieś inne pomysły, to wpisujecie je w komentarzach, na pewno będziemy wracać do tego tematu, zatem możecie się przyczynić do zwiększenia zainteresowania płytami CD, winylami, czy kasetami.
Zacznę od tego, że…
… jako fan muzyki w ogóle, gdy wychodzę z koncertu, chcę nabyć płytę, jeśli tylko koncert był dobry, to mam ogromne pragnienie, żeby mieć pamiątkę. Później słuchając płyty, mogę wrócić do tych uroczych, czarownych chwil, gdy przeżywałem koncert, chłonąłem każdą nutę, nasycałem się. A jak już płytę nabyłem, i mam artystów gdzieś pod ręką, to gnam co sił, żeby zdobyć ich autograf. Mam w kolekcji kilka fajnych płytek, z fajnymi autografami. Czy taka możliwość daje nam digital? Wspaniale zażartował na ten temat Krzysztof K. komentując mój wpis:
Krzysztof K. na fanpageu Pan Winyl
Na nośniku fizycznym to i autograf można dostać! A na takim cyfrowym to co, o co prosić e-PUAP czy kwalifikowany podpis elektroniczny?
Uśmiałem się setnie, trafione w punkt, nadaje się na fajnego mema 😀
Zanim pójdę dalej, to czuję, że młodszym generacjom, przyzwyczajonym do samrtfonowych plajlist, chciałbym wyjaśnić na czym polega kolekcjonowanie i jego wyższość nad zbiorami plików.
Wariant ekonomiczny odgrywa tutaj ważną rolę. Gdy miałem lat 17, to było w latach 90-tych, słuchałem muzyki z kaset, albo z winyli. Najczęściej z kaset, winyle jednak już zanikały, a CD były poza zasięgiem mojego budżetu. W tym wieku dorabiałem sobie w firmie mojego taty. Od czasu do czasu, w weekendy jeździłem z nim na budowy i ciężko pracując zbierałem pieniądze na „płyty”. Mówiło się płyty, choć były to oczywiście kasety. W wakacje pracowałem więcej i zarabiałem więcej. Pamiętam, jak, któregoś lata wziąłem większą część wypłaty i pojechałem ze znajomymi do Poznania. Nie pamiętam po co oni jechali, ja jechałem do Okrąglaka, tam był bardzo dobrze wyposażony sklep muzyczny.
Już kilka miesięcy wcześniej czytałem skrupulatnie magazyny muzyczne: BRUM (magazyn prowadzony onegdaj przez Kubę Wojewódzkiego) i Tylko Rock (teraz Teraz Rock), szukając i planując, co sobie kupię. Nie było internetu, stacje radiowe nie wiele się różniły od tych obecnie, ciężko było znaleźć w nich muzykę, która mnie wtedy interesowała.
Kupiłem wtedy około 20 kaset. Gdy już je miałem, otwierałem każdą: odwijałem z folii i czytałem książeczki, już jarając się i nie mogąc doczekać kiedy w swoim pokoju, wrzucę je do magnetofonu, zgaszę światło i ze słuchawkami na uszach położę się na podłodze, zatopię się w dźwiękach. Od początku do końca przesłucham, tyle raz, aż każdą nutkę będę znał na pamięć, aż przesiąknę muzyką. Do dziś jak włączysz przy mnie „Blood Sugar Sex Magic” czy „One Hot Minute” Red Hot Chili Peppers, to jestem w stanie zanucić kolejny utwór na płycie, zanim poleci. To wtedy poznałem Perry Farrella wraz z zespołem Porno For Pyros i płytę Good God’s Urge, która na swój czas musiała poczekać około roku.
Wyobrażacie sobie, że dziś, wrzucacie na plajlistę płytę nieznanej kapeli i jak Wam nie podchodzi, to ją sejwujecie i czekacie, aż przyjdzie jej czas?
Kolekcja wymusza powroty do płyt, do muzyki
I tak było z płytą Porno For Pyros Good God’s Urge. około rok później, w wakacje, dałem jej szansę, było gorąco, było słonecznie, było lato, to w roku 1996… miałem 18 lat i weszło:
Już tylko po tej historyjce, można wnieść, że nośnik fizyczny, to jest przedmiot, który jest pretekstem, jest przyczynkiem, cynglem, który pociąga za sobą skutki, przeżycia, konsekwencje, na tyle fantastyczne, że pamiętam, tyle szczegółów z tamtego czasu, bo muzyka, bo płyty, bo okładki.
Wyobrażacie sobie, że za 20 lat padają słowa: pamiętam, to było wtedy gdy odpaliłem tę plajlistę, miałem wtedy smartofna model XYZ… to były czasy 😀 😀 😀 Może tak będzie, nie mówię, że nie. Może ludzie będą wspominać oprogramowanie albo diwajsy, tak jak ja dziś płyty i ich okładki.
Przytoczę jeszcze jedną historię, z czasów mej młodości, tak to jest właśnie, ze wspomnieniami, jedne pociągają drugie:
Ucząc się w technikum w Słubicach, gdzie obecnie oprócz słynnego mostu łączącego miasto polskie z niemieckim Frankfurtem jest też spoko klub koncertowy zwany Prowncja. Ale to tak na marginesie. Aby dostać się z Ośna do szkoły Słubic, musiałem wykupić bilet miesięczny.
Było to nie lada wyzwanie. Szczególnie, że w moim rodzinnym Ośnie była (i chyba nawet do dziś istnieje) mała księgarenka Bajka, w której można było kupić oryginalne kasety. Tam zakupowałem moje pierwsze Hey’e, Bartosiewiczki, Kowalską, O.N.A., Van Hallen itd. Takie to były czasy, do szkoły jeździło się (albo nie jeździło, zależy jak szczęście dopisało) na stopa, łapiąc okazję, bo kasa na bilet była inwestowana w muzykę.
Całe dnie, bo nie godziny, całe dnie, spędzałem na słuchaniu swojej kolekcji. W miarę jej rozrastania się, układałem kasety okładkami do góry na łóżku, jak wyśmienite potrawy i, jedna po drugiej, odsłuchiwałem, delektując się tym, co już znałem i dając zaskoczyć się temu, co jeszcze na płytach było ukryte i do odkrycia. Czasami jakiś niuans muzyczny mi umknął, czasami odnajdywałem jakiś smaczek na okładce, jakiś żarcik, albo podziękowania. Pasjami czytałem podziękowania innym kapelom.
Podziękowania innym kapelom
To jest fantastycznym wyróżnikiem nośników fizycznych. Na spotifajach, dizerach mamy listę podobnych, czy polecanych, zbudowanych na podstawie danych w stylu „klient, który kupił to, kupił też to” i tutaj lista upodobań większości ludzi słuchających danego kawałka czy płyty.
Na nośniku fizycznym mamy realne rekomendacje. Tak poznałem wiele fantastycznych kapel, czytając tylko podziękowania, dowiadywałem się o całej konstelacji innych zespołów. Wiecie dlaczego zacząłem słuchać Beastie Boys a potem Wu Tang Clan? Choć w życiu nie chciałem słuchać hip hopu? Bo znalazłem podzięksy na płytach Rage Against The Machine, tak samo poznałem White Zombie, Prong, Down i wiele innych, bo przeczytałem podziękowania na tyle okładki (a to nie lada wyczyn, jeśli pamiętacie wielkość czcionki na kasecie). No nie da się tego zrobić z digitalem. To jest zupełnie inna forma komunikacji z fanem. I tu zgrabnie przechodzę do drugiego aspektu, jakim jest:
Estetyczna wyższość nośników fizycznych
W tym wypadku, to nie ma o czym dyskutować. Wyższość sztuki wizualnej, opakowującej muzykę, dającej jej ciało, nad cyfrowym kwadracikiem o wymiarach max 3×3 cm na ekranie laptopa, czy jeszcze mniejszego na telefonie jest bezapelacyjna.
Zespół/artysta ma tutaj niesamowitą możliwość wykreowania sztuki wielowymiarowej. Sztuki, która urzeka nie tylko zmysł słuchu, ale też wzroku, dotyku i węchu (do dziś wącham nowe płyty, tak samo jak książki).
Jak rzeźbiarz z bryły drewna wydobywa na świat, ukryte w nim piękno, tak artyści muzycy, przy wsparciu swoich kolegów artystów plastyków (często to jedna i ta sama osoba) tworzą obrazy zintegrowane z wizją, koncepcją albumu. Do tego mamy różnego rodzaju sekcje na płytach, w których możemy wykazać się kreatywnością. Możemy do płyty dołączyć przedziwne gadżety związane tematycznie z tym, o czym opowiada muzyka i teksty.
Ten wizualny wątek, jest bardzo praktyczny. Muszę Wam opowiedzieć krótką historię, związaną z płytą mona polaski (folklor). Podczas ostatniego TBM Inkubator, prowadzącą była Pani Agata Trafalska, managerka Korteza. Bardzo chciałem podarować jej płytę mony. Podszedłem więc dość śmiało i zaproponowałem jej płytę, na co Pani Agata odparła: Ale po co mi to dajesz, ja nie mam na czym odsłuchać? Po chwili zwróciła uwagę na okładkę i powiedziała: Ale okładka piękna. Przyjęła płytę, co mnie bardzo ucieszyło. Na okładce jest obraz Pani Magdaleny Moskwy.
Są dziennikarze, którzy mają w nosie takie rzeczy, bo codziennie dostają setki płyt, ale na pewno nikt nie przejdzie obojętnie obok dobrego projektu. Przemyślanego i dobrze wykonanego konceptu, który jak piękna okładka książki zachęca do zagłębienia się.
Tak jak wtedy, na dworcu w Poznaniu, tamtego lata 1995 roku, czytałem muzykę z książeczek, czytałem texty, niemal już ją słyszałem, podziwiałem, zapoznawałem się. To mnie zabierało i ciągle zabiera w inny wymiar.
Nie muszę wymieniać słynnych artystów takich jak Andy Warhol, Storm Thorgerson czy Zdzisław Beksiński, żeby udowadniać, że projekty okładek to sztuka sama w sobie. Nie muszę udowadniać tego przywołując słynne wystawy okładek, jako osobnych dzieł sztuki. Nie muszę, bo każdy biorąc płytę do ręki, od razu to widzi.
Nośniki fizyczne, to jednak nie tylko opakowanie, to tez same nośniki, dyski i kasety, na których można poumieszczać wspaniałe różne rzeczy „dla kumatych”, dla dociekliwych. Do tego w przypadku płyt winylowych na dead wax’ie (zazwyczaj twórcy matryc, czasami na zlecenie zespołu) umieszczają dodatkową inskrypcje, które mogą stanowić klucz do rozszyfrowania jakiejś zagadki, albo po prostu być świetnym żartem.
Płyty fizyczne dają też możliwość zabawy między rzeczywistym a wirtualnym. Zaprzyjaźniony zespół PM2 Collective połączył te dwie rzeczywistości w bardzo fajny sposób: muzyka, płyta plus dodatkowa historia na stronie internetowej: http://www.pm2collective.pl/bob-z-miasta-dylan. Świadoma kreacja, super historia i zaskakujące rozwiązanie.
Od jakiegoś czasu funkcjonujemy w świcie gdzie dominuje digital. Szczególnie w rocznikach urodzonych po 2000 roku, to już ludzie nie widzą w ogóle sensu posiadania kolekcji, żyją w rzeczywistości konsekwentnie pędzącej i zmieniającej się. Wczorajsza plajlista nie jest dzisiejszą plajlistą. Nie mniej jednak, jest spore grono ludzi (niestety malejące), którzy rzeczywiście potrzebują papierowych książek, winylowych płyt i jazdy rowerem po pagórkach. Może to nawet nie do końca ekologiczne (książki i płyty), ale przecież żyjemy w czasach obfitujących w plastik, z którego można robić płyty, papier teraz wytwarza się nawet z kamienia. Można znaleźć przyjazne dla środowiska formy tworzenia tych wspaniałych przedmiotów i nie trzeba tego porzucać. (Tak jak wspomniałem na początku, ekologiczny aspekt kolekcjonowania płyt i słuchania muzy z digitalu w przyszłym tygodniu)
Nie da się przecenić materialnych emanacji sztuki, nie wszystko da się zamknąć w kompie czy w telefonie. Ja sam, coraz częściej używam różnych analogowych narzędzi, tylko po to, bo jestem zmęczony cyfrowym światem, zakrywaniem kamerek, potwierdzaniem po 10 razy kodów dostępu i głupim tłumaczeniem się portali społecznościowych, że nie podsłuchują: jak po rozmowie o kociej karmie pojawiają mi się reklamy kociej karmy, mimo, że nawet nie mam kota.
Wśród nastolatków nie znam zbyt wielu fanów winyli czy książek, ale znajdują się tacy i potrafią to docenić. Ale jeśli nie ma nikogo, kto może im pokazać, że to jest fajne, że warto, że to jest przygoda obcowania ze sztuką, z pomysłami innych ludzi, którym się chciało zrobić coś więcej niż tylko posklejać kilka szablonów na smartfonie albo zrobić śmieszny lip sync rytmicznie machając rączkami, to jak oni mają zrozumieć i uznać, że faktycznie, to jest dobre? Że warto się tym zainteresować i że do rzeczy, do muzyki można wracać, nawet po latach?
Pozostawiam Was z tym pytaniem, niech każdy i każda z Was rozstrzygnie, co z tym zrobi. Ja nie zamierzam rezygnować z nośników fizycznych: z ich kolekcjonowania, prezentowania i promowania, nie tylko ich samych, ale przez nie fantastycznych ludzi z ich muzyką, z ich sztuką. Czekam na kolejne płyty, które będę prezentował w Wieczorze z Panem Winylem, co czwartek o 20.00 na profilu Pan Winyl na FB.
A tutaj w podzięce wymieniam zespoły i artyści, które zasiliły mój program płytami:
MORIBUNDA / FOX IN THE BOX / NEAL CASSADY / SAMURAI COP /
MAREK KAMIŃSKI / ZWIĄZKI MAILLARDA / KATEDRA / MONA POLASKI /
BLEEDING MOSES / SIELSKA / MIST – PRUCHNIEWICZ/SIWERSKI / LANINIA / BAIKA / BANACH oraz wydawnictwom: CHODZĄ SŁUCHY RECORDS / BRODA RECORDS / WINYLOWO RECORDS
PS. Muszę nadmienić jeszcze, że w wątku ekonomicznym ważne jest to: aby kupować taniej płyty, należy je tanio wyprodukować. Opłacalne ilości to 5000, 10 000 czy 20 000. Na chwilę obecną dobry, niezależny zespół może sprzedać około 1000 płyt CD, 200-250 winyli. Koszta nagrania płyty, wyprodukowania, zmasterowania, promocji dystrybucji itd, są dość znaczne. Jeśli rozłożymy je na 1000 płyt CD i 250 winyli, to już wiecie, czemu to tyle kosztuje. Zatem, nie rezygnujcie z nośników fizycznych, i nie narzekajcie potem, że drogo 😀 Kupujcie i zachęcajcie do kupowania, będziemy mięli taniej! To mogę wam zagwarantować!
RATUJ NOŚNIK!
A tutaj, dla uwiecznienia kilka cytatów z dyskusji z 12 kwietnia:
Marek Ś.
Zgadzam się w pełni, pocieszające jest, że nawet jak większość pójdzie w traktowanie muzyki jako podkład to i tak zawsze znajdzie się grupka ludzi, która potrzebuje doświadczyć głębiej, zobaczyć więcej, pochylić się nad utworem, poznać twórcę/twórczynię. Nawet jak większość idzie w powierzchowne, zagonione czasy to w pewnym momencie następuje przesilenie i zwrot, potrzebujemy silnych i jakościowych przeżyć. Dlatego nie boję się o przyszłość :-).
Bartek K.
Przeczytałem przed chwilą felieton Pana Winyla o kolekcjonowaniu płyt i pomyślałem że to jest jeszcze jeden z powodów na korzyść nośników fizycznych. Pliki nigdy nie zyskają na wartości a nośniki fizyczne mogą sprawić nam miłą niespodziankę. Jestem w trakcie dodawania mojej kolekcji do bazy discogs i przy kilku pozycjach byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Jedyny minus jest taki że akurat te płyty które zyskały dużo na wartości nadal podobają mi się bardzo i nie planuję na razie sprzedaży.
Ks. Krzysztof
Ja się podpisuję pod tym rękami i nogami nawet… 🙂 Właśnie fizyczność to jest urok płyty czy kasety. Ja to sobie bardzo cenię kiedy mogę pokazać bliskim że mam jakiś szczególny egzemplarz (trochę się pochwalić :D), możemy go obejrzeć razem… Inaczej się w tedy mówi o muzyce!
Maciej Z.
Święte słowa 🙂 Dużo ciekawych opraw powstaje na naszym podwórku. #forin #vahanbego od jakiegoś czasu #martakacprzak tworzą małe dzieła sztuki i co ważne ich oprawa graficzna świetnie koresponduje z muzyką artystów dla których robią okładki, wkładki 😉
Nosnik cyfrowy nigdy nie dorowna temu co mamy w reku , czy to winyl czy cd ,czy nawet chocby kaseta , a juz napewno Swiete Slowa ze Winyl jest „Niesmiertelny .” I oby tak dalej . ??
Zbigniew S.
Kawa z Panem Winylem z dnia 16/04/2019 w sprawie wyższości nośników fizycznych:
Pozdrawiam